Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podatnik płaci za lewackie imaginacje

Treść

Siedemdziesiąt tysięcy złotych rocznie - tyle kosztuje podatnika funkcjonowanie "działającego" w ramach MSWiA Zespołu ds. Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii. Podatnicy płacą za "działania" dwójki urzędników resortu Grzegorza Schetyny mających "monitorować", "instalować" i "wdrażać" programy zapobiegające rzekomemu rasizmowi w Polsce. Gremium miało też współpracować z organizacjami pozarządowymi. Tyle tylko, że - jak wynika z danych MSWiA - ostatnie takie spotkanie odbyło się trzy lata temu, a prelegenci, m.in. policja, jednoznacznie wskazywali na fakt, iż "rasizm" w Polsce to zjawisko marginalne. Zespół ds. Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii powstał w 2004 r. Utworzono go po serii publikacji prasowych, głównie "Gazety Wyborczej", informujących o rzekomej "pladze rasizmu" na stadionach. Do dziś działania owego ministerialnego zespołu, a także służb policyjnych nie potwierdziły jednak, by rzekomy "rasizm" w Polsce występował, a tym bardziej, by miał on przyjmować takie rozmiary, by potrzebne było powoływanie na koszt podatnika urzędniczych zespołów. - Mam wrażenie, że rasizm w Polsce to jakaś imaginacja środowisk skrajnie liberalnych, homo-lewicowych i części środowisk anarchistycznych, które na rzekomej walce z "rasizmem" próbują zbijać kapitał, nie tylko polityczny - uważa poseł Stanisław Pięta (PiS), członek sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych. - Tworzenie takiego zespołu w ramach ministerstwa to jakaś aberracja - dodaje. Zespół ds. Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii jednak istnieje nadal, a co więcej, ma się dobrze. W grudniu 2007 r., już po objęciu przez Grzegorza Schetynę resortu spraw wewnętrznych, został włączony w strukturę Departamentu Kontroli, Skarg i Wniosków MSWiA. - W działaniach realizowanych przez zespół przewidziano możliwość zlecania opracowania niezależnych ekspertyz i opinii, przeznaczając na ten cel kwotę 10 tys. zł, oraz realizację zadania dotyczącego poradnictwa obywatelskiego w sprawach dotyczących dyskryminacji z powodu pochodzenia etnicznego lub narodowości. Kwota na ten cel to 60 tys. zł - poinformowała nas Wioletta Paprocka, rzecznik prasowy MSWiA. Do tego doliczyć należy pensje urzędników, ewentualne delegacje, koszty administracyjne utrzymania biura, szkolenia. Ta kwota publicznych pieniędzy pozostaje w dyspozycji dwóch ludzi - tyle osób bowiem liczy, jak poinformowało nas MSWiA, ów Zespół ds. Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii. Na co idą pieniądze podatnika? Urzędnicy przekonują, że dwuosobowy zespół prowadzi liczne skuteczne działania służące zapobieganiu zjawisku "rasizmu i ksenofobii". Zwróciliśmy się do MSWiA z pytaniami o konkretne działania podejmowane przez zespół, ale takich informacji ministerstwo nie potrafiło nam udzielić. Poza sloganami. I tak: "opracowuje i wdraża system gromadzenia i analizowania danych społeczno-demograficznych w celu monitorowania zjawisk rasizmu, dyskryminacji rasowej i ksenofobii", a także "monitoruje", "analizuje i sporządza raporty" oraz "inicjuje" i "opracowuje materiały dydaktyczne dla policji". - Powyższe działania zespół podejmuje w ścisłej współpracy z organizacjami pozarządowymi aktywnymi w sferze przeciwdziałania i zwalczania rasizmu, antysemityzmu oraz dyskryminacji rasowej i ksenofobii - zapewnia Wioletta Paprocka, która jednocześnie odpowiadając na nasze pytania, informuje, że pełne dane o zakresie działań Zespołu ds. Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii "można znaleźć na stronie internetowej MSWiA". I rzeczywiście, informacje o działaniach owych urzędniczych specjalistów od ksenofobii i rasizmu na stronach ministerstwa są. I tu właśnie rodzą się pytania o zasadność wydawania publicznych pieniędzy na dysfunkcjonalny i najwyraźniej zbędny urzędniczy organ. Jak bowiem wynika z raportów i protokołów przedstawionych na ministerialnej stronie, do których odesłała nas pani Paprocka - ostatnie spotkanie Zespołu ds. Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii z "przedstawicielami organizacji pozarządowych aktywnie działających w zakresie przeciwdziałania i zwalczania rasizmu, dyskryminacji rasowej, antysemityzmu i ksenofobii" odbyło się... w pierwszym kwartale 2005 roku, a więc ponad trzy lata temu. Podczas tego spotkania, w którym udział wzięli przedstawiciele Komendy Głównej Policji, rzecznika praw obywatelskich, Ministerstwa Sprawiedliwości - przedstawiciele Prokuratury Krajowej jednoznacznie wskazali na marginalną liczbę postępowań prokuratorskich i orzeczeń sądowych w zakresie "dyskryminacji rasowej" i "ksenofobii". Szkoda, że podległy MSWiA zespół nie wykazał się w sprawie strony internetowej Lewica bez Cenzury, na której komuniści wzywają do prześladowania ludzi ze względu na przekonania polityczne i religię. Urzędnicy MSWiA nie zareagowali. - Odnosząc się do pytania dotyczącego działań zespołu w sprawie strony internetowej Lewica bez Cenzury, pragnę poinformować, że sprawa ta nie trafiła do Zespołu Monitorowania Rasizmu i Ksenofobii bezpośrednio. Jednakże z informacji posiadanych przez zespół, opartych m.in. na doniesieniach prasowych, wynika, iż sprawa dotycząca ww. strony internetowej rozpatrywana jest obecnie przez właściwy organ, tj. prokuraturę - próbuje tłumaczyć Paprocka. Ale prokuratura i policja reagują również, bez dodatkowej urzędniczej zachęty, w przypadku czynów mających miejsce najczęściej na stadionach piłkarskich, które w myśl daleko posuniętej poprawności politycznej można by uznać za pararasistowskie. Na co więc funkcjonowanie zasilanego z kieszeni podatnika urzędniczego zespołu? - Mamy do czynienia z oczywistym marnotrawieniem pieniędzy publicznych poprzez utworzenie w administracji państwowej nonsensownego ciała zajmującego się ściganiem wydumanego rasizmu. Tak naprawdę właśnie to prowadzi do patologii. Mogę dać przykład z Białej Podlaskiej, gdzie nie ma żadnych incydentów o charakterze rasistowskim, ale takie czy inne stowarzyszenie ogłasza "walkę z rasizmem", organizuje uliczną akcję i później dochodzi do różnych incydentów - mówi Pięta. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-07-23

Autor: wa