Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Podpułkownik Miłosz niewinny

Treść

Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok uniewinniający ppłk. Marka Miłosza, pilota z 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego oskarżonego o sprowadzenie ryzyka katastrofy rządowego śmigłowca. W ocenie sądu, pilot mógł nie wiedzieć o zagrażającym oblodzeniu.
Sąd Najwyższy podtrzymał wyrok wojskowego sądu okręgowego z marca zeszłego roku, który uniewinniał ppłk. Miłosza i stwierdzał, że był to wypadek, za który nikogo nie można obciążyć winą.
Prokuratura odwołała się od tego wyroku, zarzucając sądowi okręgowemu, że zbyt pochopnie dał oskarżonemu wiarę, iż miał prawo nie wiedzieć o możliwym oblodzeniu, co było bezpośrednią przyczyną wypadku.
- Sąd Najwyższy nie zgadza się z twierdzeniami prokuratury, że warunki lotu tego dnia nie odbiegały od typowych warunków zimowych - powiedział w uzasadnieniu wyroku sędzia Jerzy Steckiewicz. Sąd podkreślił, że jeden ze świadków uznał panującą tego dnia inwersję za "niesamowitą anomalię".
Sąd wskazał, że załoga kontrolowała temperaturę na termometrze pokładowym, który miał wskazywać cały czas powyżej 5 stopni, czy nie wymagała przełączenia instalacji przeciwoblodzeniowej w trybie ręcznym. - Oskarżony Miłosz konsekwentnie nie przyznawał się do winy, chociaż nie zaprzeczał, że nie włączył instalacji przeciwoblodzeniowej w trybie ręcznym, ponieważ nie miał danych, które by go do tego zobowiązywały - był przekonany, że temperatura na trasie lotu wynosi 6 stopni - stwierdził Sąd Najwyższy.
Steckiewicz podkreślił, że w komunikacie wojskowych służb meteorologicznych nie znalazło się ostrzeżenie o oblodzeniu. Przyjął wyjaśnienia Miłosza, że nie mógł on odsłuchać automatycznego komunikatu ATIS, który zawierał dane o pogodzie, gdyż lądowanie wymagało szczególnej koncentracji. Tymczasem pilot słyszał w słuchawkach także korespondencję wieży z innymi samolotami z rejonu Okęcia oraz głosy osób na pokładzie.
Sędzia stwierdził, że podczas procesu wyszło na jaw wiele niedoskonałości odnośnie do zasad wykonywania lotów. Okazało się, że nawet włączenie instalacji przeciwoblodzeniowej w przepisanej formie nie dawało gwarancji skuteczności. Inne postulaty są związane z jasnością komunikatów meteorologicznych i doprecyzowania podziału obowiązków między członkami załogi.
Podpułkownik Miłosz jest zadowolony z wyroku, który przyjął z ulgą i satysfakcją. Podkreślił, że nie spodziewał się, iż sprawa będzie ciągnęła się tak długo. Dodał, że nadal chce pracować jako pilot. Zdaniem obrońcy Miłosza, mec. Andrzeja Werniewicza, "sąd zdemolował apelację prokuratorską, wykazał jej totalną bezzasadność".
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-01-12

Autor: jc