Pomóc boćkowi
Treść
Mieszkańcy niepokoją się o los ptaka
KADCZA - Druhowie z Ochotniczej Straży Pożarnej w Kadczy w gminie Łącko starają się od kilku dni uratować bociana, który nie odleciał wraz z innymi do ciepłych krajów. Przedwczoraj próbowali podjąć boćka z gniazda, ale przestraszony ptak odfrunął Strażacy zapowiedzieli już, że będą prowadzić działania dotąd, dopóki ptak nie znajdzie się w gospodarstwie Zbigniewa Chronowskiego, naczelnika miejscowej straży.
Mieszkańcy Kadczy zatroskani są o los ptaka od trzech tygodni. Widują go, jak przechadza się po okolicznych polach i poszukuje pożywienia. Na noc wraca do gniazda, znajdującego się na słupie energetycznym przy głównej drodze. Gniazdo jest nowe, solidnie wykonane. Wymieniono je kilka miesięcy temu. Bociania rodzina odchowała w nim kilkoro młodych i przed kilku tygodniami odleciała.
- Nie wiemy, czy to jest młode z tego gniazda - powiedział "Dziennikowi" Zbigniew Chronowski, naczelnik OSP w Kadczy. - Nie jest wykluczone, że ptak wrócił tam, gdzie się wychował. Ale może to być zupełnie inny bocian. Najprawdopodobniej był za słaby, by pokonać tak długą trasę. Dokąd nie było przymrozków, jakoś sobie dawał radę, znajdował pożywienie w terenie. Od kilku dni widać, że jest w nieco gorszej kondycji. Minusowe temperatury mu nie służą. Obserwujemy go od kilku dni. Na noc przylatuje do gniazda, a rano, gdy tylko robi się cieplej, opuszcza je. Próbujemy go dokarmiać. Na polach kładziemy dla niego pokrojoną świeżą wołowinę, ale podkradają mu ją dzikie zwierzęta. Od kilku dni zbiera się koło niego ptactwo drapieżne, jak chociażby jastrzębie, które uważnie śledzą każdy jego ruch.
W środę wieczorem kilku strażaków podjęło pierwszą próbę zabrania boćka z gniazda. Ściągnięto z Nowego Sącza specjalny strażacki podnośnik. Energetycy wyłączyli prąd. Na czas trwania akcji nie miała go połowa gospodarstw w Kadczy. Gdy dwóch strażaków w specjalnym koszu znalazło się w pobliżu gniazda, ptak się spłoszył i odleciał.
- Szukaliśmy go jeszcze po polach, ale było ciemno i musieliśmy zrezygnować - dodaje Zbigniew Chronowski. - Gdy zbliżamy się do niego, odlatuje na 20-30-metrów. Znów siada. Będziemy próbować, aż go złapiemy. Zabiorę boćka do siebie. Przezimuje w cieple w moim gospodarstwie.
Iga Michalec
"Dziennik Polski" 2004-12-17
Autor: kl