Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Postawa gorsza niż wynik

Treść

Sandecja - Okocimski Brzesko 1-1 Szczęśliwie wywalczonym remisem zakończyli na własnym boisku rundę jesienną piłkarze Sandecji. Nic nie wyszło z zapowiadanego odwetu za klęskę poniesioną przed tygodniem w Lublinie. Sądeczanie nie tylko nie wygrali zawodów, ale zafundowali w drugiej połowie zawodów swym wciąż licznym zwolennikom żenującą postawę. Dobrze przynajmniej, że punkt został uratowany. W przeciwnym razie sytuacja w tabeli przed przerwą zimową stałaby się dla wizytówki MKS bardzo nieciekawa. Gracze z pola za tę zdobycz powinni podziękować swemu bramkarzowi. Bodziony w kilku przypadkach interweniował doprawdy kapitalnie, ratując swój zespół przed niechybną stratą goli. Przed Sandecją jeszcze jedno mistrzowskie spotkanie w 2006 roku (o ile prowadzący rozgrywki czwartej grupy III ligi Małopolski ZPN nie nakaże rozegrania awansem dwóch kolejek z rundy wiosennej, a mówi się o tym coraz głośniej). Drużyna trenera Filasa jedzie do Zamościa na mecz z niżej plasującym się Hetmanem. Naprawdę wypadałoby się pokusić w nim jeśli nie o zwycięstwo, to przynajmniej o remis. Choćby z myślą o tym, że najsilniejsze jest ostatnie wrażenie. DANIEL WEIMER > Sandecja pod lupą Bodziony 8, Polański 5, Szufryn 5, Kandyfer 5, Rusin 4, Damasiewicz 4, A. Ciastoń 5, Szczepański 4, Zawiślan 4, Gryźlak 4, Florian 4, Świerad 4. Wystąpili również Zachariasz, Hajduk i Rysiewicz, grali jednak zbyt krótko, by można było im wystawić notę. > MECZ NA gŁOSY Janusz Świerad, kapitan zespołu Sandecji: - Jestem wściekły, nie ukrywam. Po prowadzeniu, które zesłał nam chyba z Niebios ksiądz Augustynek, zagraliśmy jak frajerzy. Nie wolno nam było stracić bramki. Gdybyśmy przegrali 0-3, nie miałbym do nikogo pretensji. Byliśmy w sobotę słabsi i nie zasłużyliśmy nawet na remis. I zgadzam się z opinią kibiców, że tak słabej postawy już bardzo dawno nie prezentowaliśmy. Ale piłka nożna to taka dziwna gra, w której z dobrodziejstw losu trzeba korzystać. Szkoda, że my nie potrafiliśmy tego dokonać. Dawid Szufryn, obrońca Sandecji, zmieniony w drugiej połowie: - Nastąpiło jakieś nieporozumienie. O zmianę prosił Maciek Polański. Ja czułem się znakomicie, mogłem grać do końca. Może udałoby mi się zapobiec temu karnemu w ostatniej sekundzie. Tomek Rusin źle jednak zrozumiał intencje Maćka i wołał w kierunku ławki, że to ja chcę zejść z boiska. Kiedy trener zadecydował, że zastąpi mnie Artur Hajduk, było za późno na wyjaśnienia. Zbigniew Kordela, trener Okocimskiego: - Tak słabej Sandecji to ja się nie spodziewałem. Powinniśmy w drugiej połowie strzelić co najmniej trzy bramki i wygrać w cuglach. Kiedy straciliśmy gola z bardzo problematycznego w moim odczuciu rzutu karnego, myślałem, że mnie szlag trafi. Dobrze przynajmniej, że udało się wyrównać. Jesteście wszyscy w Nowym Sączu szalenie sympatyczni, ale za ten remis musicie dać na mszę. Dr Stefan Zdeb, lekarz w Sandecji: - Nie wiem, co się stało zawodnikom w przerwie spotkania. Przecież w pierwszej połowie wyglądało to wszystko zupełnie przyzwoicie. Przysięgam, że nie podałem w szatni zawodnikom żadnego medykamentu. Dr Jerzy Wnorowski, pracownik naukowy krakowskiej AWF, w przeszłości piłkarz Sandecji: - Jestem zaszokowany. Czegoś podobnego, co pokazali gracze Sandecji w drugiej połowie, w życiu bym się nie spodziewał. Mam nadzieję, że to tylko słabszy dzień, może wypadek przy pracy. Okocimski, choć nie pokazał cudów, bezlitośnie obnażył wszystkie braki sądeczan. (DW), "Dziennik Polski" 2006-10-23

Autor: ea