Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prezydencja rządu czy prezydencja Polski

Treść

Celem polskiej prezydencji w Unii Europejskiej jest ugruntowanie pozycji i prestiżu Polski jako gracza unijnej ekstraklasy i lidera regionu - podkreślali członkowie rządu. Apelowali do opozycji o zaniechanie krytycznych ocen stanu kraju. Ta zaś odpowiada, że to będzie prezydencja "rządu, a nie prezydencja Polski".
Przedstawiając cele polskiej prezydencji w UE, premier Donald Tusk przyznał, że obecnie nie ma ona takiego znaczenia. - To nie jest polityczne przywództwo wyposażone w narzędzia ustrojowe - stwierdził. - To w dużej mierze takie prestiżowe działania państwa - dodał. Dlatego rząd chce swoimi działaniami podczas prezydencji budować reputację naszego kraju. - Rację mają ci, którzy podkreślają ten reputacyjny, ten dotyczący prestiżu kontekst prezydencji. Czy można to lekceważyć? Byłoby to największym błędem - stwierdził premier. Podkreślił, że ważne jest, aby w czasie prezydencji podwyższyć status Polski jako państwa bardzo cenionego w debatach wewnątrz UE, odpowiedzialnego, potrafiącego załatwiać swoje sprawy gospodarcze i finansowe.
Szef spraw zagranicznych Radosław Sikorski podkreślił, że polska prezydencja powinna przyczynić się do ugruntowania pozycji Polski jako gracza unijnej ekstraklasy, lidera regionu. Ma ona, jego zdaniem, przypieczętować naszą obecność w UE.
Zamierzenia rządu co do prezydencji inaczej widzi opozycja. - Uprawniona jest teza, że mamy do czynienia z prezydencją rządu, a nie z prezydencją Polski - oświadczył podczas sejmowej debaty przewodniczący klubu PiS Mariusz Błaszczak. Dodał, że będzie ona "od początku naznaczona kompromitacją polskiej demokracji".
Według szefa rządu, aby uzyskać podniesienie prestiżu kraju, opozycja musi zrezygnować z ostrej krytyki.
- Uważam, że także ci, którzy są w twardej opozycji wobec mojego rządu, powinni na te kilka miesięcy postarać się - kiedy są w Brukseli albo zwracają się do europejskiej czy światowej opinii publicznej - oszczędzić naszą Ojczyznę i oszczędzić naszej Ojczyźnie słów niemądrych, agresywnych i wymierzonych w samą istotę polskiego interesu narodowego - mówił w Sejmie Tusk.
Błaszczak ironizował, że to polski rząd może Europie zaproponować co najwyżej "nasze europejskie standardy demokratyczne" i "wzorce postępowania z opozycją", jakimi są "wysyłanie na badania psychiatryczne szefa największej partii opozycyjnej". - Dla starych Europejczyków to może być jakieś novum, tam to się nie zdarza - mówił poseł PiS.
- Nasz rząd nie może przecież pomóc radą, jak dobrze gospodarować krajem, nasze długi są już takie, że "zagrożenie greckim wariantem może być, niestety, realne" - wskazał Błaszczak w nawiązaniu do sytuacji w Grecji.
- Każdy ma prawo do wypowiadania nawet najbardziej ekstrawaganckich sądów, na tym polega demokracja. Ale mam prawo i obowiązek - jako premier polskiego rządu - powiedzieć, że nie ma dla Polski gorszego pomysłu niż na siłę, wbrew oczywistym faktom udowadniać Europie, że Polsce grozi taka sama katastrofa jak Grecji - reagował szef rządu.
Mariusz Błaszczak stwierdził, że rząd jest jednak "tak hojny", że daje poręczenia dla Grecji, "na które nas nie stać". - Ale czegóż rząd premiera Donalda Tuska nie zrobi dla wrażenia, dla poklepywania po plecach? - ocenił.
Zenon Baranowski
Nasz Dziennik 2011-06-29

Autor: jc