Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prezydent poleci, kiedy chce

Treść

Trybunał Konstytucyjny dokończył wczoraj rozpatrywanie zgłoszonej przez premiera sprawy sporu kompetencyjnego w kwestii, czy to prezydent, czy też premier jest uprawniony reprezentować Polskę i przedstawiać stanowisko naszego kraju na forum Rady Europejskiej. TK orzekł, że prezydent i premier powinni współdziałać w celu wypracowania jednolitego stanowiska na unijny szczyt. Stanowisko Polski ustala ostatecznie rząd, a prezentuje je premier. Prezydent natomiast sam decyduje, czy weźmie udział w szczycie Rady Europejskiej.

Długo oczekiwany wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie "sporu kompetencyjnego" między prezydentem a premierem okazał się iście salomonowy. Niespodzianki w orzeczeniu TK nie było, sędziowie praktycznie odczytali z Konstytucji, jakie kompetencje i prawa, w kontekście uczestnictwa głowy państwa bądź szefa rządu w szczytach Rady Europejskiej, przysługują prezydentowi i premierowi.
Orzeczenie Trybunału niczego nowego nie wprowadza, co oznacza, że jeżeli po stronie premiera bądź prezydenta zabraknie woli porozumienia, nadal będziemy świadkami kłótni i utarczek. Trybunał Konstytucyjny nie spełnił jednak chyba największego oczekiwania premiera Donalda Tuska. Szef rządu nie pozbędzie się bowiem prezydenta Lecha Kaczyńskiego ze szczytów Rady Europejskiej. TK orzekł, że prezydent, jako najwyższy przedstawiciel RP, może uczestniczyć w posiedzeniach Rady Europejskiej, jeśli uzna to za celowe dla realizacji swoich zadań. Trybunał stwierdził też, iż stanowisko na szczyt ustala rząd i to premier prezentuje je na posiedzeniu Rady Europejskiej. TK bardzo mocno uwydatnił również, że prezydent ma współdziałać z rządem, a celem tego współdziałania "jest zapewnienie jednolitości działań podejmowanych w imieniu RP w stosunkach z Unią Europejską i jej instytucjami". Zgodnie z orzeczeniem współdziałanie prezydenta i premiera w szczególności oznacza rzetelne informowanie prezydenta przez premiera lub ministra spraw zagranicznych o porządku planowanego posiedzenia Rady Europejskiej. Trybunał przypomniał też, że prezydent nie jest upoważniony do samodzielnego prowadzenia polityki zagranicznej.

Kłopotek apeluje do koalicjanta
Szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki stwierdził, iż bardzo dobrze, że TK jednoznacznie stwierdził, iż prezydent samodzielnie decyduje, na które posiedzenia Rady Europejskiej pojedzie. Kownacki liczy, że orzeczenie Trybunału sprawi, iż między premierem a prezydentem będzie więcej współdziałania, a mniej rozpychania się łokciami. - Całkowicie się zgadzam, że zarówno prezydent, jak i Rada Ministrów są zobowiązani do współdziałania i to jest ta naczelna zasada Konstytucji w tym zakresie. To, że stanowisko Polski na szczyt opracowuje Rada Ministrów, nie budzi kontrowersji prezydenta, bo taka do tej pory była praktyka. Do tego stanowiska prezydent może zgłaszać swoje uwagi - dodał Kownacki. W ocenie Krzysztofa Liska (PO), przewodniczącego sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, nie można wskazać zwycięzcy starcia przed Trybunałem, bo wygrała Polska. - Najważniejsze jest to, że Trybunał Konstytucyjny potwierdził, iż to rząd ustala stanowisko Polski na szczytach Unii Europejskiej, co jednoznacznie wskazuje, że wszystkie osoby, które udadzą się na szczyt, powinny prezentować stanowisko rządu - powiedział Lisek. W ocenie Pawła Kowala, wiceszefa tej samej komisji, decyzja Trybunału wcale zaskakująca nie była. - Wystarczyło z dobrą wolą przeczytać Konstytucję, aby widzieć, że ustawodawca chce, żeby prezydent i rząd współdziałali i wspólnie kreowali politykę zagraniczną i reprezentowali interesy Polski za granicą - mówił Kowal.
Zdaniem Eugeniusza Kłopotka (PSL), jest jakaś nadzieja, że orzeczenie Trybunału, które nie wskazało jednoznacznie zwycięskiej strony, być może wpłynie, że "oba ośrodki władzy choć trochę się opamiętają". Zdaniem posła PSL, w kontekście orzeczenia Trybunału bezprzedmiotowa jest dalsza praca nad forsowaną przez Platformę Obywatelską ustawą kompetencyjną. - W świetle tego orzeczenia Trybunału uważam, i to jest moja prośba do partnerów koalicyjnych: odłóżmy ad acta projekt ustawy kompetencyjnej. Bo cóż z tego, że siłami koalicji i w Senacie, i w Sejmie ustawę przeforsujemy. Trafi na biurko prezydenta, prezydent skieruje ją do Trybunału Konstytucyjnego, a Trybunał wyda prawdopodobnie podobny wyrok jak dzisiaj - powiedział nam Kłopotek.
Forsowana przez Platformę Obywatelską ustawa kompetencyjna zmierza do tego, by prezydent musiał uzyskać od rządu upoważnienie do udziału w szczytach Unii Europejskiej. To chyba jednoznacznie wskazuje, że zwracającym się do Trybunału rządzącym nie chodziło wcale o potwierdzenie, iż to rząd ustala stanowisko Polski na unijny szczyt - co nie było przecież negowane - lecz o wyeliminowanie prezydenta z udziału w szczytach UE.
Podczas wczorajszej rozprawy strona rządowa podtrzymywała, iż to jedynie premier jest upoważniony do ustalania składu naszej delegacji na szczyty Rady Europejskiej. Szef Rządowego Centrum Legislacji Maciej Berek zaznaczył, że obecność prezydenta na unijnym szczycie powinna zostać uzgodniona z premierem. Strona prezydencka utrzymywała natomiast stanowisko, iż żadnego sporu kompetencyjnego faktycznie nie ma. Reprezentujący prezydenta prof. Dariusz Dudek wyjaśniał, że istnieje tylko pewna różnica zdań, której by nie było, gdyby wszystkie strony "rzetelnie odczytywały zapisy Konstytucji". Kownacki oświadczył przed TK, że nie nastąpiła nigdy sytuacja, aby prezydent prezentował na posiedzeniu Rady Europejskiej stanowisko odmienne od rządowego. Berek nie był w stanie podać przykładów, iż było inaczej.
"Spór kompetencyjny" swoją kulminację miał w październiku zeszłego roku. Premier Donald Tusk odmówił wtedy udostępnienia rządowego samolotu prezydentowi Kaczyńskiemu, który tak jak premier zamierzał udać się na szczyt Rady Europejskiej do Brukseli. Rząd zadbał również, by prezydent nie otrzymał przepustki, w którą wyposażani są reprezentanci poszczególnych krajów na unijny szczyt.
Rząd podjął wtedy w trybie obiegowym uchwałę, iż to premier wyznacza skład polskiej delegacji na szczyt UE, a szef MSZ Radosław Sikorski przekonywał, iż posiada ekspertyzy, że prezydent nie może jechać na szczyt wbrew rządowi.
Kaczyński na szczyt doleciał wyczarterowanym samolotem i mimo braku "wejściówki" został wpuszczony na posiedzenie Rady Europejskiej. W perspektywie następnych szczytów do tak drastycznych zdarzeń już nie dochodziło, a obaj politycy występowali nawet po posiedzeniu Rady Europejskiej na wspólnej konferencji prasowej. W świetle wyroku Trybunału Konstytucyjnego premier nie będzie mógł już odmówić prezydentowi samolotu.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2009-05-21

Autor: wa