Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Prokuratorzy wierzyli w samouprowadzenie?

Treść

Według Zbigniewa Ordanika, wiceszefa warszawskiej prokuratury okręgowej, która zajmowała się sprawą porwania Krzysztofa Olewnika, główną wersją śledztwa było uprowadzenie dla okupu. Jest to stanowisko sprzeczne z opinią Janusza Kaczmarka, byłego prokuratora krajowego, który na podstawie analizy akt przeprowadzonych przez prokuratorów uznał, że główną przesłanką dla śledczych było samouprowadzenie. Do takich m.in. wniosków doszli wczoraj posłowie sejmowej komisji śledczej mającej za zadanie wyjaśnić nieprawidłowości w toczących się postępowaniach w sprawie śmierci Olewnika.

Prokurator Ordanik nadzorował śledztwo w sprawie uprowadzenia Krzysztofa Olewnika od września 2004 r. do momentu przekazania sprawy do Prokuratury Okręgowej w Olsztynie w kwietniu 2006 r. - Podstawową - i jak się okazało później - jedyną przyjętą wersją śledztwa było to, że Krzysztof Olewnik został uprowadzony dla okupu - oświadczył podczas posiedzenia komisji prokurator Ordanik.
Posłów zastanawiało, dlaczego zupełnie inną opinię o porwaniu miały wyższe instancje wymiaru sprawiedliwości. - Dlaczego Kazimierz Olejnik, zastępca prokuratora krajowego, w liście do autorów publikacji "Śmierć za 300 tys.", pracy, która niedługo się ukaże, pisze wyraźnie, że "policjanci zajmujący się tą sprawą wielokrotnie podczas kolejnych spotkań zapewniali mnie, iż K. Olewnik żyje i utrzymuje kontakty z niektórymi członkami rodziny"? - pytał Marek Biernacki (PO), przewodniczący komisji. Podał również kolejną opinię Janusza Kaczmarka, byłego prokuratora krajowego. "Wydałem polecenie, aby prokuratorzy dokonali analizy akt. Dostałem je 30 listopada 2005 roku. Wynikało z niej, że są dwie wersje obowiązujące: samouprowadzenie i uprowadzenie przez zorganizowaną grupę przestępczą, ale na pierwszym miejscu wciąż było samouprowadzenie" - cytował Biernacki prokuratora Kaczmarka. W odpowiedzi Zbigniew Ordanik zaznaczył, że nie wie, jakimi informacjami dysponowały cytowane osoby.
Z kolei Zbigniew Wassermann (PiS), wiceprzewodniczący komisji, chciał się dowiedzieć, czy prokurator miał wiedzę "o najbardziej istotnych ustaleniach operacyjnych w tej sprawie, takich, które naprowadzały na sprawców przestępstw". - Przykładowo sprzedaż telefonu w Auchan. Druga sprawa, anonim, który został przekazany na ręce pokrzywdzonych, a w którym są wymieniane nazwiska sprawców: Piotrowski, Pazik - powiedział Wassermann. Ordanik poinformował, że "miał generalnie wiedzę na temat ustaleń w wyniku wykonanych czynności procesowych". Wassermann nalegał na odpowiedź dotyczącą dwóch konkretnie wymienionych przez niego dowodów. - Czy pan wie, jak weryfikowano ten anonim wskazujący sprawców? - pytał, wskazując na drugorzędne potraktowanie tej sprawy w toczącym się śledztwie. - W mojej ocenie i w mojej pamięci, tego rodzaju niedociągnięcia zostały zrobione przez nasz wydział, przez prokuratora Wasilewskiego. Owszem, to trwało, bo było wiele tego rodzaju czynności, niektóre były do powtórzenia, uściślenia, zweryfikowania, sprawdzenia. To musiało przez jakiś czas trwać. Nie jestem w tej chwili w stanie wytłumaczyć w sposób pełny i jasno zrozumiały, dlaczego to trwało tak długo, ale tych czynności było wiele do zrobienia. Musieliśmy je wszystkie wyjaśnić i dopracować w najmniejszych szczegółach po to, by móc później postawić zarzuty określonym osobom - tłumaczył się prokurator.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2009-06-17

Autor: wa