Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przeraża mnie żenujący poziom "Wiadomości"

Treść

Z Krzysztofem Czabańskim, zawieszonym prezesem Polskiego Radia, członkiem Rady Nadzorczej TVP, rozmawia Izabela Borańska Jak ocenia Pan obecny poziom pełnienia misji publicznej w Telewizji Polskiej? - Moje oceny są bardzo zróżnicowane i zarazem bardzo krytyczne. Wydaje się, że telewizja publiczna jest bardzo nierówna. Są obszary, które bardzo dobrze spełniają standardy misji, np. część obszaru informacyjnego telewizji publicznej, głównie TVP Info (nie w całości, bo ma też swoje słabe momenty, ale w dużej części). Generalnie serwisy informacyjne są o wiele bogatsze, treściwsze i rzetelniejsze niż serwisy w mediach komercyjnych, i to jest na pewno na plus. Na dramatycznym, złym poziomie są "Wiadomości" w programie pierwszym. Zdecydowanie wadą jest bardzo uboga oferta programów publicystycznych, są tylko trzy propozycje poświęcone debacie publicznej, czyli programy: Tomasza Lisa, Bronisława Wildsteina i Jana Pospieszalskiego. Najbardziej reklamowany jest program Tomasza Lisa... - Program taki jak pana Lisa ma swoje miejsce w telewizji publicznej, ale musi być jedną z propozycji tej telewizji, a nie główną czy wręcz jedyną. Można odnieść takie wrażenie, że to program flagowy, ponieważ widać rzeczywiście, że jest najbardziej promowany. Oferta publicystyczna jest bardzo uboga... i równie uboga, niestety, jest oferta w obszarze kultury. A jeśli rząd sfinalizowałby swe pogróżki o likwidacji abonamentu, w jakim kierunku będzie ewoluować telewizja publiczna? - Zlikwidowanie abonamentu radiowo-telewizyjnego tylko pogłębi złe zjawiska, dlatego że jedyną szansą na to, aby Telewizja Polska była rzeczywiście misyjna, a nie komercjalizowana, jest właśnie abonament. Nie ma abonamentu - telewizja będzie coraz bardziej podlegała komercjalizacji. Im mniej pieniędzy z abonamentu, tym większe będzie wypieranie rzetelnej debaty publicznej, wypieranie kultury, niski poziom imprez kulturalnych. To będzie dramat. Telewizja ma przecież "podciągać" ludzi, a nie schlebiać najniższym gustom. Na czym powinna polegać konkurencyjność telewizji publicznej? - Jej sens na rynku mediów jest taki, że ludzie mają do wyboru albo ofertę mediów komercyjnych, które kierują się - nie wyłącznie, ale między innymi - kryteriami biznesowymi, finansowymi, albo też mogą wybrać ofertę mediów publicznych, które powinny kierować się systemem wartości bardziej niż pieniędzmi. Sam wybór dla wszystkich ludzi, a także dla rynku jest niezbędny, inaczej szare komórki zostaną zepchnięte w kąt, jeżeli będziemy mieli do czynienia tylko z rynkiem komercyjnym. To byłoby ze szkodą dla wszystkich. Nie mogę sobie takiej sytuacji wyobrazić, że nie ma w Polsce rynku mediów publicznych, dlatego że choćby np. jako odbiorca propozycji telewizyjnych, jeśli chcę obejrzeć film, to szukam go na kanałach telewizji publicznej, bo wiem, że nie będzie on przerywany co piętnaście minut "niekończącymi się" blokami reklamowymi. W misji mediów publicznych dramatycznie zanika miejsce dla wartości chrześcijańskich... - Jeśli chodzi o telewizję publiczną, to myślę, że są one trochę "zamknięte" w redakcjach powołanych do robienia programów katolickich, i to nie jest dobre. Wydaje mi się, że w radiu o tych wartościach pamięta się w wielu programach, debatach publicznych. Pamięta się o tym, że 95 proc. Polaków deklaruje, że jest katolikami i trzeba uszanować tę wiedzę, chociażby w sposobie prowadzenia takiej debaty. W definicji misji publicznej wyraźnie jest mowa o tradycjach chrześcijańskich, patriotyzmie, tradycji narodowej. Trzeba dążyć do wcielania tych aspektów w czyn podczas wszelkich działań związanych z mediami publicznymi. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-12-06

Autor: wa