Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przetargi nie wyszły, spróbujmy rewitalizacji

Treść

Czy dojdzie do rewitalizacji spółki Stocznia Szczecińska Porta Holding SA? Po chybionych pomysłach rządowych na sprzedaż stoczni obecnie nie ma praktycznie żadnych rozwiązań, jak wykorzystać ten majątek i na jego bazie stworzyć nowe miejsca pracy. Według zwolenników rewitalizacji, plan jest trudny, ale możliwy do realizacji. By jednak ruszyć z odbudową zakładu, w sprawie musi wypowiedzieć się sąd, wydając zgodę na rozpoczęcie postępowania układowego z wierzycielami spółki. Wniosek czeka na rozpatrzenie już od czterech miesięcy.
Pomysł odbudowy spółki Stocznia Szczecińska Porta Holding SA swoim nazwiskiem firmuje Krzysztof Piotrowski, który jako prezes już raz wyprowadził zakład na prostą. SSPH upadła w 2002 roku, a majątek przejął syndyk. To na nim powstała Stocznia Szczecińska Nowa, a ze sprzedaży majątku holdingu syndyk zebrał ok. 500 mln złotych. Pieniądze mają zaspokoić roszczenia wierzycieli stoczni. Pomysł rewitalizacji przewiduje jednak nieco inne wykorzystanie tych środków. Jeśli sąd wyrazi zgodę na postępowanie układowe i dojdzie do zgromadzenia wierzycieli, Piotrowski będzie przekonywał, by ci zrezygnowali z egzekucji swoich długów od stoczni, a w zamian kupili jej majątek i rozpoczęli produkcję statków.
Wniosek dotyczący rozpoczęcia postępowania układowego z wierzycielami spółki do sądu trafił jeszcze w listopadzie 2009 roku. Jednak do tej pory nie doczekał się rozstrzygnięcia. Właśnie dlatego w poniedziałek w Szczecinie odbył się wiec zorganizowany przez Szczecińskie Stowarzyszenie Obrony Stoczni i Przemysłu Okrętowego w Polsce. Organizatorom udało się zebrać ok. 750 podpisów z wyrazami poparcia pod pismem do prezesa Sądu Rejonowego Szczecin Centrum o priorytetowe potraktowanie sprawy. W liście stowarzyszenie podkreśliło znaczenie stoczni dla regionu jako miejsca pracy dla obecnie bezrobotnych ludzi, niegdyś pracujących na rzecz przemysłu stoczniowego. "Jeżeli układ zostanie otwarty ze zwłoką lub dopiero po czasochłonnej procedurze odwoławczej, a w międzyczasie nastąpi technologiczna dezintegracja stoczni, do jakiej może dojść już w wyniku przetargów na dzierżawę majątku, wyznaczonych na 15 kwietnia br., jeżeli dojdzie do faktów dokonanych, w wyniku których realizacja układu i uruchomienie stoczni stanie się techniczną niemożliwością, wybaczy Pan Prezes, jeśli powiemy, że trudno będzie nie dopuścić wniosku, iż miała tu miejsce gra na zwłokę i - podobnie jak w 2002 r. - sądy działały pod wpływem nacisków politycznych" - napisał Lech Wydrzyński, prezes stowarzyszenia.
Oczywiście nawet pozytywna decyzja sądu nic nie zmienia, bo jeżeli zarząd SSPH nie przedstawi układu i nie zostanie on przyjęty przez wierzycieli, to sytuacja stoczni się nie zmieni. Jednak z dotychczasowych rozmów wynika, że są pewne możliwości doprowadzenia projektu do końca. Jeśli więc postępowanie układowe poszłoby po myśli SSPH, stocznia mogłaby wznowić produkcję w ciągu dwóch lat. - Dla zakładu takiego jak "Cegielski", któremu brakuje zamówień i który zamyka dział silników okrętowych, odnowienie zamówień i wznowienie pracy na tym dziale jest chyba lepsze niż wyciągnięcie paru złotych od syndyka. To wydaje się logiczne i nie powinno być problemów z zawarciem układu z tego typu firmami - ocenił Krzysztof Fidura, szef NSZZ "Solidarność" SSN. Jak przyznał, pomysł Porty Holding "S" wspiera, widząc w nim skuteczny i póki co jedyny sposób na nowe miejsca pracy w regionie oraz utrzymanie przemysłu stoczniowego. Według założeń SSPH, stocznia mogłaby zatrudnić ok. 1,5 tys. osób. Jeśli majątek zostałby wydzierżawiony w częściach, na pewno miejsc pracy będzie mniej. - My tę propozycję rozpatrujemy pod kątem społecznym i widzimy w niej pewien potencjał. Jeśli jednak ktoś uważa, że pomysł z punktu widzenia ekonomicznego jest zły, niech się wypowie, może niech pokaże inne, lepsze rozwiązanie. Nie stać nas dzisiaj, by taką propozycję zostawić bez wsparcia - dodał Fidura.
Również w ocenie Marka Gróbarczyka, posła do Parlamentu Europejskiego z Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, każdy projekt, który daje nadzieję na odbudowę produkcji stoczniowej, jest wart uwagi. - Opowiadam się za każdą inicjatywą, która będzie dawała szanse na rewitalizację przemysłu okrętowego w Polsce. Projekt prezentowany przez prezesa Piotrowskiego z pewnością do takich należy - ocenił w rozmowie z "Naszym Dziennikiem". Jak przyznał, z pewnością kwestie związane z przyjęciem sądowego układu z wierzycielami nie będą łatwe. Jeśli jednak powstanie zakład pracy w oparciu o SSPH, to już zmartwieniem zarządu będzie wypracowanie korzystnych rozwiązań. - Jeżeli wówczas nie uda się odbudować stoczni, będzie to winą zarządu, ale powinniśmy zrobić wszystko, by ów zarząd otrzymał swoją szansę. Na dzień dzisiejszy nie ma alternatywy. Powstają strefy ekonomiczne, ale to powoduje tylko rozdrobnienie majątku stoczni. Dla mnie najistotniejsze jest to, by polski przemysł stoczniowy powrócił na rynki światowe. Ta koncepcja daje na to realne szanse - dodał poseł.
Istotnym elementem rewitalizacji jest fakt, że SSPH nie jest obciążona pomocą publiczną, a to oznacza, że spółki nie dotyczyłyby restrykcje Komisji Europejskiej. W sprawie trzeba także wyjaśnić kwestię przejęcia SSPH przez Stocznię Szczecińską Nową - w ocenie akcjonariuszy Porty Holding miało ono wadę prawną i sprawa trafi do sądu. Warto tu przypomnieć, że resort skarbu, organizując przetargi na majątek SSN, zaznaczał, iż aktywa nie są w żaden sposób obarczone. Sprzedaż związana była z decyzją Komisji Europejskiej, która w 2008 roku uznała, że pomoc publiczna udzielona stoczniom w Gdyni i Szczecinie przez polski rząd była nielegalna. Na mocy tzw. specustawy stoczniowej majątek stoczni został podzielony na części i wystawiony na sprzedaż, a pracownicy zwolnieni.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-03-26

Autor: jc