Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Przykre skutki brawury

Treść

Już ponad 1060 razy ratownicy Grupy Krynickiej GOPR wzywani byli do wypadków narciarskich. Znacznie przekroczyli liczbę interwencji z ubiegłego roku. A sezon ciągle trwa.

- Niestety, z roku na rok rośnie liczba wypadków na stokach - mówi naczelnik GK GOPR Marek Wiater. - Od 20 grudnia 2005 do wczoraj spieszyliśmy z pomocą poszkodowanym narciarzom już ponad 1060 razy. W całym poprzednim sezonie zanotowaliśmy 1031 interwencji. A przecież zima trwa. Na nartach można będzie jeszcze jeździć kilka tygodni. Najpoważniejszą przyczyną upadków, zderzeń, czasami nawet ciężkich urazów, jest brak rozwagi, brawura, nieliczenie się z innymi. Kiedyś najczęściej wzywani byliśmy do prostych złamań. Dzisiaj najwięcej kontuzji doznają miłośnicy białego sportu w wyniku zderzeń. Kiedy dwóch ludzi sunie z prędkością 40-50 km na godzinę i jeden wjeżdża w drugiego, to cudów nie ma. Skutki muszą być bardzo poważne. A ponadto trasy są bardzo twarde, pokryte sztucznym śniegiem, a ludziom wydaje się, że narty carvingowe same jeżdżą. Nic bardziej błędnego.

Dwa takie najcięższe wypadki miały miejsce w Rytrze i na Jaworzynie. Ranni narciarze trafili do szpitali. Kryniccy goprowcy chwalą zainicjowane w br. dyżury policyjnych patroli. Na co dzień panowie w charakterystycznych czarnych strojach zjeżdżają z Jaworzyny Krynickiej i Wierchomli, a podczas weekendów także w Słotwinach. Widok funkcjonariuszy na deskach studzi zapały niektórych ryzykantów. Ponadto łatwiej można nieostrożnego (lub pijanego, co też się zdarza) delikwenta wylegitymować.

Ratownicy długo będą pamiętali wyprawę w rejon Łabowskiej Hali. Przypomnijmy, że w styczniu uratowali życie ośmiu harcerzom z Warszawy, którzy wędrowali z Jaworzyny na Łabowską Halę w Beskidzie Sądeckim. Wieczorem przy kikunastostopniowym mrozie młodzi ludzie stracili orientację w terenie. Na szczęście mieli telefony komórkowe, dzięki czemu wezwali pomoc. Trzy osoby z odmrożeniami I stopnia trafiły do szpitala.

Kilka dni temu goprowcy otrzymali równocześnie informacje o zagubieniu się turystów w rejonie Wierchomli i Wysowej. Dobrze, że pechowi wędrowcy po jakimś czasie odnaleźli właściwą drogę do celu.

(pg)

"Dziennik Polski" 2006-03-17

Autor: ab