Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Pustki przy chorych

Treść

Zdjęcie: Marek Borawski/ Nasz Dziennik

Polskie pielęgniarki są coraz starsze. Tylko dwa procent pracujących przy pacjentach jest w wieku 21-25 lat. Sióstr, które odchodzą na emeryturę, nie ma kto zastąpić.

Z danych przedstawionych „Naszemu Dziennikowi” przez Naczelną Radę Pielęgniarek i Położnych wynika, że najwięcej zarejestrowanych pielęgniarek jest w przedziale wiekowym 41-65 i więcej lat – ponad 211 tysięcy. Przedstawicielek młodszej generacji, mieszczącej się w przedziale wiekowym 21-40 lat, jest już tylko 68,5 tysiąca. Średnia wieku sióstr wynosi prawie 45 lat i ciągle rośnie.

Niekorzystnie kształtuje się też rozkład wieku położnych, których w przedziale wiekowym 41-65 i więcej lat zarejestrowanych jest ponad 25 tysięcy, a w przedziale 21-40 lat – tylko 9,5 tysiąca. Średnia wieku położnych to 47,8 roku.

Zapaść w zawodzie

Dane te jednoznacznie wskazują na brak zastępowalności pokoleniowej w obu grupach zawodowych. Wiceprezes Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych Teresa Kuziara zauważa w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”, że zainteresowanie studiami pielęgniarskimi spadło tak znacznie, że od 2012 r. nie ustala się już limitów (które nadal obowiązują np. na wydziałach lekarskich), bo na niektórych uczelniach i tak nie były wykorzystywane. W latach 2006-2010 wykorzystywanych było średnio około 77 proc. miejsc. – Co prawda w trakcie rekrutacji na tego typu studia na wielu uczelniach przypada po 2-3 kandydatów na miejsce, ale należy pamiętać, że obecnie istnieje możliwość składania ofert na więcej niż jeden kierunek lub ten sam, ale na konkurencyjnych uczelniach, z czego kandydaci chętnie korzystają – mówi wiceprezes Kuziara. – Ale wyniki rekrutacji na studia to jedno, a wchodzenie do zawodu po uzyskaniu wykształcenia to osobna kwestia. Od kilku lat obserwujemy niepokojące zjawisko, że coraz mniej absolwentów występuje o stwierdzenie prawa wykonywania zawodu. W latach 2006-2012 (są to najnowsze dane) zrobiło to tylko 35 proc. absolwentów kierunku pielęgniarskiego po studiach I i II stopnia – zwraca uwagę Kuziara.

Zdaniem środowiska, mniejsze zainteresowanie kształceniem na kierunkach pielęgniarstwo i położnictwo może być związane z faktem, że są to bardzo wymagające studia. Studenci mają znacznie większą liczbę godzin zajęć teoretycznych i praktycznych w porównaniu z innymi kierunkami, także medycznymi. Wcześnie orientują się, z jakimi obciążeniami i jakim wynagrodzeniem wiąże się przyszła praca. – Jest to zawód, w którym trudno zrobić karierę w potocznym rozumieniu, pnąc się do góry w szpitalnej hierarchii. Przy jednoczesnym wymogu ustawicznego kształcenia i podnoszenia kwalifikacji, za co z reguły już i tak słabo zarabiające pielęgniarki i położne płacą z własnej kieszeni – zauważa Teresa Kuziara.

Istnieją formy kształcenia z dofinansowaniem Ministerstwa Zdrowia, jak np. specjalizacje, ale liczba bezpłatnych miejsc na nich jest ograniczona.

Osobną kwestią są warunki pracy: nadmierne obciążenie liczbą pacjentów przypadających na jedną pielęgniarkę, zmianowość (praca w systemie 12/12, nocne dyżury itp.). A do tego rozrastająca się dokumentacja. Jej wypełnianie zabiera czas, który można byłoby przeznaczyć na opiekę nad chorymi.

Lucyna Dargiewicz, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, zwraca uwagę na fakt, że w wielu polskich szpitalach już dziś na oddziale 30-łóżkowym na noc zostaje zaledwie jedna pielęgniarka. Wiele potencjalnych kandydatek do zawodu decyduje się na pracę za granicą, planując to już w momencie wyboru kierunku studiów. Po uzyskaniu dyplomu realizują swój zamiar. Ze względu na finanse. – Dziś młodzież kończy pielęgniarskie studia wyższe, zna języki obce, a Europa jest otwarta i proponuje zupełnie inne stawki. W krajach europejskich pielęgniarki zarabiają nawet kilka razy więcej niż w Polsce. Chyba nie zachęcimy młodzieży do tego zawodu wyłącznie argumentami, że jest to piękny zawód, który daje satysfakcję jak żaden inny. Bo oprócz satysfakcji jest jeszcze proza życia, rodzina na utrzymaniu – dodaje Dargiewicz.

Wiceprezes Kuziara przytacza dane, które mówią, że od chwili przystąpienia Polski do Unii Europejskiej wyjechało ponad 16 tys. pielęgniarek i położnych. Najbardziej niepokojący jest fakt, że w roku 2013 najliczniejszą grupę wśród nich stanowiły siostry z wykształceniem wyższym zawodowym (532 osoby).

Szefowa Krajowego Sekretariatu Ochrony Zdrowia NSZZ „Solidarność” Maria Ochman zwraca uwagę, iż na problem luki pokoleniowej w zawodzie trzeba spojrzeć również od tej strony, że starsze pielęgniarki będą coraz mniej sprawne, będzie potrzebna im pomoc w wykonywaniu zawodu, który jest nie tylko medyczny, ale też pielęgnacyjny, wymaga więc siły i sprawności. – Coraz częściej jest tak, że oprócz tego, że pielęgniarek jest coraz mniej, to mają one coraz więcej pracy. I nie chodzi tylko o nałożenie na nie prawa wypisywania recept. To również kwestia czynności pielęgnacyjnych ze względu na to, że w wielu szpitalach zlikwidowano etaty salowych. Jeśli porównać pracę pielęgniarki teraz i 12 lat temu, to dziś siostry mają o wiele więcej obowiązków i lat, a coraz mniej sił – potwierdza Ochman.

Pacjent na lodzie

Deficyty w zawodzie pielęgniarki i położnej najbardziej odczuwają pacjenci. Ale także lekarze sytuację starzejącego się środowiska pielęgniarskiego postrzegają jako dramatyczną. Jak podkreśla dr Konstanty Radziwiłł, sekretarz, a w latach 2001-2010 prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, mimo fachowej i merytorycznej opieki lekarskiej deficyty kadrowe w zawodzie pielęgniarki zagrażają jakości i bezpieczeństwu opieki. – Jest tak np., jeśli pacjenci po prawidłowo przeprowadzonych operacjach są pod opieką zbyt małej obsady pielęgniarskiej. To samo dotyczy pacjentów niesprawnych na oddziałach zachowawczych. Jeśli jest za mało pielęgniarek, to nawet najlepsza opieka lekarska nie wystarcza – zauważa dr Radziwiłł. Ponadto trzeba mieć na uwadze okoliczność, że społeczeństwo polskie także się starzeje, więc opieka pielęgniarska będzie z roku na rok coraz bardziej potrzebna. Tymczasem według prognoz NIPiP, w ciągu najbliższych lat liczba zarejestrowanych pielęgniarek i położnych będzie się w naszym kraju systematycznie zmniejszać.

Ministerstwo Zdrowia wykazuje zadziwiającą bierność w odniesieniu do problemów środowiska pielęgniarskiego. Mimo że pielęgniarek będzie coraz mniej, od 1 stycznia 2015 r. ciążyć na nich mają nowe obowiązki. Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz chce, aby pielęgniarki miały prawo do ordynacji leków pacjentom i takie zapisy zawarte zostały w tzw. pakiecie kolejkowym, który koalicja PO – PSL przeforsowała w parlamencie mimo wyraźnych głosów sprzeciwu ze strony samych zainteresowanych. Oczywiście za nowymi obowiązkami nie pójdą dodatkowe pieniądze. Ale to tylko jedna strona medalu, bo – jak zauważa dr Konstanty Radziwiłł – trzeba poważnie zastanowić się nad tym, czy pielęgniarki w Polsce są do tego merytorycznie przygotowane. – Faktem jest, że w programie studiów pielęgniarskich takiej wiedzy nie ma. Farmakologia na studiach lekarskich to półtoraroczny, bardzo ciężki przedmiot, jeden z najtrudniejszych w ciągu całych studiów. Byłoby nieodpowiedzialnością uznać, że ktoś po krótkim kursie będzie wiedział, w jaki sposób bezpiecznie ordynować leki – wskazuje nasz rozmówca. – Jeżeli chcemy, aby pielęgniarki mogły ordynować leki, to najpierw trzeba je w tym kierunku kształcić. Trzeba na to patrzeć również w kontekście prawa pacjentów do bezpiecznej opieki – dodaje.

Wystawianie recept wiąże się zarazem z ogromną odpowiedzialnością finansową. Lekarze dobrze wiedzą, że NFZ kontroluje każdą kropkę i przecinek na recepcie. A kary za nieprawidłowe wystawianie recept nakładane obecnie na lekarzy to nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. – Ordynacja leków to proces diagnostyczny, przewidywanie niepożądanych działań i interakcji z innymi lekami. Pielęgniarka obecnie nie ma jednak wglądu do pełnej dokumentacji medycznej chorego – zastrzega dr Radziwiłł. Wszystkie te wątpliwości prowadzą do wniosku, że wprowadzenie takich przepisów nie jest dobrym pomysłem, a przecież pakiet kolejkowy został już podpisany przez prezydenta.

Izabela Borańska-Chmielewska
Nasz Dziennik, 14 sierpnia 2014

Autor: mj