Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Reaktywacja sprawy Wałęsy

Treść

Problem zaginionych dokumentów w sprawie Lecha Wałęsy wydaje się kluczowy nie tyle dla zrozumienia biegu dziejów "Solidarności" w czasach komunistycznych. O wiele ważniejsze jest zrozumienie roli Wałęsy przy Okrągłym Stole i dalej - jego dość konsekwentny sprzeciw wobec daleko posuniętych form lustracji i dekomunizacji po upadku komunizmu. W czasach, gdy Sławomir Cenckiewicz i Piotr Gontarczyk wydali książkę o związkach przywódcy "Solidarności" z SB, zorganizowano potężny atak medialny, którego efektem była m.in. zmiana ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej i ostatecznie również zmiana władz Instytutu. Nikt z publicystów głównego nurtu nie pochylił się głębiej nad skandaliczną sprawą zaginięcia akt dotyczących sprawy "Bolka". Sam fakt przywłaszczenia czy zniszczenia dokumentów państwowych zakrawa na olbrzymi skandal i bezprawie. Tymczasem nawet najbardziej intensywne próby niszczenia różnych dokumentów nie rozwiązują sprawy tych, których one dotyczyły. Z jednej strony raz za razem dowiadujemy się o dodatkowych śladach w archiwach IPN-owskich, z drugiej pojawiają się rewelacje podobne do tych ostatnich dotyczących kopii materiałów na temat Lecha Wałęsy znajdujących się w archiwum sejmowym. Musimy jednak pamiętać, że dysponentami kopii różnych materiałów z pewnością są przede wszystkim ludzie dawnych służb. Zatem działacze, którzy w taki czy inny sposób byli uwikłani w układy ze służbami komunistycznymi, do dziś żyją w paraliżu strachu. Tak naprawdę mogliby się uwolnić od tego, gdyby na samym początku przemian systemowych możliwe było pełne ujawnienie prawdy. Proces oczyszczania byłby może i bolesny, ale jednorazowy i skuteczny. Tymczasem po ponad dwudziestu latach od zmiany systemu żyjemy wciąż w cieniu SB.
Jeśli rewelacje o istniejących w archiwum sejmowym kopiach dokumentów w sprawie Lecha Wałęsy okażą się prawdziwe, na powrót w Polsce powinna rozwinąć się dyskusja nad stanem życia publicznego w naszym kraju. Z jednej strony mam tutaj na myśli dyskusję historyczną nad rolą Lecha Wałęsy przy Okrągłym Stole i w czasie jego prezydentury. Z drugiej strony należałoby powrócić do debaty na temat roli Instytutu Pamięci Narodowej tak mocno odsądzanego od czci i wiary za czasów prezesury Janusza Kurtyki. Zmiany ustawowe, uzależnienie Instytutu od bieżącej gry partyjnej - oto dzisiejsza rzeczywistość. Zbyt często przechodzimy nad ważnymi sprawami w Polsce do porządku dziennego w sytuacji, gdy oddanie ludziom sprawiedliwości jest niezbędne dla prawidłowego funkcjonowania państwa. Pocieszający jedynie może być fakt, że prawdy do końca nie da się ukryć. Że nawet bardzo konsekwentne, instytucjonalne - chciałoby się rzec - zacieranie śladów komunistycznej przeszłości jest nieskuteczne. Zatem prawdziwościowe badania nad historią PRL są wciąż możliwe. A pamiętajmy - tylko prawda może być podstawą powolnego uzdrawiania życia publicznego w Polsce dziś i w przyszłości.

Mieczysław Ryba

Autor jest historykiem, wykładowcą na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim Jana Pawła II iw Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu.

Nasz Dziennik Poniedziałek, 20 lutego 2012, Nr 42 (4277)

Autor: au