Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Refleksja na aucie

Treść

Na początek ustalmy ważne fakty. Otóż w środę do Limanowej przyjechali bandyci przebrani w piłkarskie koszulki. Przynajmniej część z tych, którzy biegali po boisku w barwach sądeckiego klubu, ze sportem nie ma nic wspólnego. Nic wspólnego nie ma też z wychowywaniem młodych ludzi przez sport ich opiekun Eugeniusz Aleksander. Bardziej odpowiednim miejscem dla faceta, który wali w twarz człowieka podpierającego się kulą, jest nie ławka trenerska, ale ława sądowa. To nie pierwszy zresztą tego typu incydent z udziałem tego pana. Jeśli lokalne środowisko piłkarskie chce być wiarygodne i uważane za poważne, musi ludzi tego pokroju eliminować ze swojego grona.

Do niedawna myślałem, że piłkarskie ligi amatorskiego szczebla istnieją po to, by młodzi ludzie chcący się w wolnym czasie pobawić i zadbać o swoją kondycję, mogli to uczynić w sposób zorganizowany i sensowny. Coraz liczniejsze są jednak sygnały, że próżno szukać w tym sensu. O fakcie, że polska piłka nożna jest kabaretem od A klasy do ekstraklasy, wie niemal każdy, kto się temu przygląda dłużej niż dwa razy 45 minut. Stosunkowo niedawno opisywaliśmy zresztą chore mechanizmy korupcyjne - czy może raczej właśnie kabaretowe - dziejące się za kulisami meczów w ligach zwanych potocznie ziemniaczano-buraczanymi (nazwy chyba stąd, że boiska tych drużyn bezpośrednio sąsiadują z kartofliskami). Nie jest żadną tajemnicą, że pewna część tego towarzystwa (działaczy, trenerów, sędziów, zawodników), zamiast skoncentrować się na bieganiu za piłką i sztuce umiejętnego trafiania jej nogą, zajmuje się pozaboiskowymi gierkami. Najświeższy przykład mamy właśnie w Limanowej. Grajek, któremu słabo wychodzi kopanie piłki uznał, że butów z kołkami można też użyć do rozbicia głowy działaczowi przeciwnej drużyny, który staje mu na drodze. Ktoś go tego nauczył, choć pewnie większy byłby pożytek, gdyby kopnął się we własną głowę. Każda forma refleksji jest dobra.

Nie bardzo wiedziałem - śmiać się, czy płakać, kiedy młody sędzia piłkarski opowiadał mi, jak został przyjęty przez działaczy A, czy może B-klasowego klubu, któremu zależało na dobrym wyniku meczu. Dzień wcześniej mógł wlać w siebie wszystko na koszt klubu, a do tej konsumpcji miał też wliczone towarzystwo atrakcyjnej pani, która robiła to ponoć z miłości do barw klubowych, a nie ze złego charakteru czy biedy.

Długo można by jeszcze mnożyć przykłady dające dowód, że piłka nożna w wydaniu nie tylko amatorskim, to jedno z zadań, jakie rządzący powinni wziąć na warsztat w ramach naprawy państwa.

"Dziennik Polski" 2006-05-05

Autor: ab