Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rok 2007 w polskim rolnictwie

Treść

Problemy branży mięsnej zdominowały miniony rok. I choć w grudniu Rosja zniosła embargo na nasze mięso, to i tak producenci trzody chlewnej borykali się przez cały rok z katastrofalnym spadkiem opłacalności. O wiele lepiej było w drobiarstwie, które z kolei w grudniu otrzymało potężny cios w postaci wykrycia pierwszych w Polsce ognisk ptasiej grypy wśród drobiu hodowlanego. Prawdziwa katastrofa dotknęła za to sadowników, którym wiosną wymarzła połowa owoców. W o wiele lepszej sytuacji są za to producenci zbóż, bo utrzymujące się przez cały 2007 rok wysokie ceny skupu ziarna pozwoliły im odrobić straty spowodowane kiepskim urodzajem w 2006 roku. Za udany miniony rok może uznać również branża mleczarska. Trudno więc jednoznacznie określić, czy miniony rok był dobry, czy zły dla rolnictwa. Na pewno zwiększyła się dochodowość przeciętnego gospodarstwa. Te wyniki byłyby o wiele lepsze, gdyby nie kłopoty kilku sektorów. Mięsna górka Najgłośniej przez cały rok mówiono na pewno o kłopotach hodowców trzody chlewnej. Co prawda średnie ceny skupu były przez większą część minionego roku najwyżej o kilka procent niższe niż w 2006 roku, ale jednocześnie mieliśmy do czynienia z gigantycznym wzrostem kosztów produkcji, zwłaszcza pasz. Wysokie ceny skupu ziarna spowodowały, że o wiele drożej za swoje produkty zaczęli żądać od rolników krajowi producenci pasz i ich importerzy. A ponieważ podaż mięsa na rynku była cały czas dość wysoka, jego ceny zamiast rosnąć - malały. Niewielki skutek przyniosła akcja wykupu części nadwyżek mięsa przez Agencję Rezerw Materiałowych. Pod koniec roku ruszyły dopłaty do prywatnego przechowywania wieprzowiny i dopłaty do eksportu mięsa, ale ceny skupu wzrosły minimalnie. Trudno też na razie mówić o zyskach ze zniesienia embarga przez Rosję, najpierw bowiem musimy ostro powalczyć o odzyskanie rosyjskiego konsumenta. Nic więc dziwnego, że wobec takich kłopotów co rusz wybuchały protesty hodowców trzody. Pierwsze miały miejsce już w styczniu, ostatnie pod koniec roku. Rolnicy protestowali nawet przed ministerstwem rolnictwa, ale skutki ich działań były połowiczne. W dodatku zaczęło spadać pogłowie świń i zamiast towarzyszącej nam przez cały rok "świńskiej górki", niedługo wpadniemy w dołek, a to spowoduje wzrost cen skupu mięsa i gotowych wyrobów mięsnych. Ptaki zachorowały O wiele lepsza sytuacja, ale tylko do grudnia, była w sektorze drobiarskim. Niemal przez cały 2007 rok rosły zarówno ceny skupu na rynku krajowym, jak i w eksporcie. W porównaniu do 2006 roku hodowcy kurczaków czy indyków dostawali za mięso ponad 30 proc. więcej pieniędzy. Rekordy ilościowe i cenowe biła też sprzedaż za granicę, co umacniało Polskę wśród europejskich liderów w tej branży. Niestety, fatalny okazał się grudzień, gdy stwierdzono ogniska grypy ptaków w województwach mazowieckim i warmińsko-mazurskim. Po raz pierwszy w naszym kraju dotknięte zostały nią ptaki domowe na dużych fermach hodowlanych. Trzeba było nie tylko zagazować ponad milion ptaków, zniszczyć setki tysięcy jaj, wypłacić właścicielom ferm odszkodowania. Branżę po raz pierwszy dotknął spadek cen, który może jeszcze potrwać wiele tygodni. Spada także eksport. - Część ubojni wstrzymała skup drobiu - alarmowali hodowcy. To efekt niewielkiego, ale jednak spadku zakupu mięsxa drobiowego przez konsumentów. W tej sytuacji przynajmniej początek 2008 roku rysuje się w nie najlepszych barwach dla drobiarzy. Pozytywne jest na szczęście to, że Polacy nie ulegli panice, więc może szybko uda się zachęcić ich do zakupu kur, kurczaków i indyków. Mrozy w sadach Drugą grupą, która może uznać 2007 rok za stracony, są na pewno sadownicy. Ich dotknęła przede wszystkim niespotykana po wojnie fala wiosennych przymrozków, która zniszczyła połowę owoców, zarówno jabłek, grusz czy śliw, jak i owoców miękkich. - Wielu gospodarstwom cały czas grozi bankructwo - nie kryje poseł Mirosław Maliszewski (PSL), prezes Związku Sadowników RP. - Nie wszyscy mają bowiem pieniądze na odnowienie plantacji - wyjaśnia. Co prawda rolnicy mogli skorzystać z pomocy państwa (kredyty preferencyjne, odroczenie spłat rat poprzednich pożyczek, ulgi w podatkach lokalnych, składkach na KRUS), ale dla wielu to wsparcie okazać się może zbyt słabe. Efektem tej sytuacji były bardzo wysokie ceny owoców na rynku, ale z drugiej strony klęska przymrozków spowodowała przyspieszenie prac nad ustawą o ubezpieczeniach upraw rolnych, która nakłada na właścicieli gospodarstwa wykupywanie polis najpóźniej od 1 lipca 2007 roku. Do składek będzie dopłacać rolnikom budżet państwa, ale w przyszłości to ubezpieczyciele wezmą na siebie obowiązek rekompensowania rolnikom strat spowodowanych przez przymrozki i inne klęski pogodowe. Pewną pociechą dla sadowników było za to uruchomienie unijnych dopłat (dołoży się do nich także krajowy budżet) dla producentów malin i truskawek, choć skorzystają z nich głównie dostawcy owoców dla przemysłu. Siać się opłaca Po kiepskim 2006 roku nastały dobre czasy dla producentów zbóż. Po pierwsze, zbiory były o kilka milionów ton wyższe, bo aura w tym roku okazała się bardziej łaskawa i nie było fali upałów i suszy, które rok wcześniej zniszczyły uprawy. Ale chodzi nie tylko o ilość, ale również ceny. Część ekspertów spodziewała się, że z chwilą żniw ceny skupu ziarna pszenicy, żyta czy jęczmienia znacznie spadną do poziomu z 2006 roku. Tak się jednak nie stało, zboże wciąż pozostaje drogie, a były nawet momenty, gdy za tonę pszenicy zakłady zbożowe płaciły ponad 800 złotych. Teraz cena jest nieco poniżej 750 złotych, ale to i tak o 25 proc. więcej niż rok wcześniej. Można raczej oczekiwać, że obecne notowania cenowe utrzymają się przez dłuższy czas, a produkcja zbóż będzie jeszcze długo bardzo opłacalna. W Europie, ale także na innych kontynentach, brakuje ziarna, Unia zgodziła się nawet na likwidację odłogowania ziemi, aby zwiększyć produkcję. W Azji zaś spadają plony ryżu i jest on zastępowany np. przez importowaną pszenicę, aby uchronić ludzi od głodu. Dlatego obsiewanie pół będzie się opłacało i w 2008 roku. Mleka za mało 2007 rok był także znakomity dla sektora mleczarskiego i to zarówno dla rolników, jak i mleczarni. Przez cały rok rosły ceny skupu, nawet latem, podczas gdy wtedy zawsze ceny spadały z powodu większej podaży surowca. Okazało się jednak, iż zakładom przetwórczym zaczyna brakować surowca, bo wzrósł zarówno popyt wewnętrzny na nabiał, jak i jego eksport (za granicę trafia 40 proc. tego, co wyprodukują mleczarnie). Dlatego litr surowca w niektórych regionach kosztował już ponad 1,5 złotego. Niektóre przedsiębiorstwa narzekały nawet, że brak mleka zmusza je do ograniczania produkcji masła, serów czy jogurtów. Dobrą informacją dla rolników było długo oczekiwane podniesienie kwot mlecznych przez Komisję Europejską o 2 procent. Jeśli podobne decyzje będą podejmowane co roku, to jest nadzieja, że mleczarnie zaspokoją popyt na swoje produkty, a ceny mleka w skupie będą dla rolników wciąż atrakcyjne. Krzysztof Losz "Nasz Dziennik" 2008-01-02

Autor: wa