Rokowania przy transparentach
Treść
Podpisaniem porozumienia zakończyły się wczoraj negocjacje związków zawodowych z zarządem spółki Newag (dawne ZNTK). Załoga może liczyć na podwyżkę płac proponowaną w ostatniej fazie rokowań, choć podział pieniędzy budził sporo kontrowersji, a ostateczne rozmowy poprzedziła godzinna manifestacja załogi przed siedzibą zarządu spółki. Jeszcze pięć minut przed rozpoczęciem strajku ostrzegawczego zarząd spółki prowadził negocjacje ze związkowcami. Władze firmy poszły na ustępstwa i zgodziły się na podwyżkę płacy zasadniczej o 190 zł oraz jednorazową nagrodę w wysokości 200 zł, która miałaby być wypłacona przed świętami Bożego Narodzenia. Choć proponowany wzrost płac był zgodny z oczekiwaniami załogi i został zaakceptowany przez związkowców, to jednak nie porozumiano się w kwestii sposobu podziału tej kwoty. Zarząd chciał, by pieniądze były rozdysponowane przez brygadzistów, przy czym minimalny dodatek do pensji nie mógłby być niższy niż 100 zł. Na taką opcję nie zgodziły się związki, które domagały się równego podziału pieniędzy dla wszystkich. - Na to nie było naszej zgody - mówi prezes zarządu Newagu Zbigniew Konieczek. - W zakładzie są ludzie, którzy nie angażują się w pracę tak jak inni, mają po dwieście godzin chorobowego i w Newagu są po prostu gośćmi. Nie można traktować ich tak samo, jak kolegów, którzy solidnie pracują. Byłoby to po prostu niesprawiedliwe. Te argumenty odrzucili związkowcy, którzy - zgodnie z zapowiedziami - w samo południe wyprowadzili załogę na plac. Od maszyn odeszła praktycznie cała pierwsza zmiana, czyli ponad 500 osób. Protestujący przeszli pod siedzibę zarządu spółki, krzycząc: Złodzieje! Gwizdali i nieśli transparenty głoszące m.in. hasło: Nie będziemy niewolnikami! Żądamy godnych zarobków! Do protestujących wyszedł prezes Zbigniew Konieczek oraz jego zastępca Wiesław Piwowar. Godzinne spotkanie na placu nie przyniosło rezultatów, bo w tych warunkach trudno było prowadzić rzeczową rozmowę. Gdy Zbigniew Konieczek zapowiedział, że chce, by za trzy lata, licząc od lipca tego roku, średnia płaca w Newagu wynosiła tysiąc euro, z tłumu padło stwierdzenie, że stanie się to możliwe, gdy euro będzie kosztować złotówkę. Załoga zareagowała agresją na sugestię, że pieniądze z obiecanych podwyżek powinny trafić do dyspozycji brygadzistów, którzy rozdzielą je, uwzględniając zaangażowanie w pracę poszczególnych pracowników wydziału. - Brygadziści to taka sama mafia jak zarząd! - sugerowali wzburzeni pracownicy. - Nie wierzymy im. W tłumie można było usłyszeć dyskusję na temat niskich zarobków w Newagu. Protestujący dowodzili, że wysokość średniej płacy określanej na poziomie 2400 zł jest zawyżona przez zarobki brygadzistów i kadry kierowniczej, bo w firmie nie brak pracowników otrzymujących miesięcznie 1100 zł netto. - Tyle dostają ludzie, którzy przepracowali w dawnych ZNTK, a obecnym Newagu dwadzieścia pięć lat - przekonywali strajkujący. Padły też zarzuty, że spółka wypracowuje wielomilionowe zyski, realizując kolejne kontrakty, a załoga nie odczuwa w portfelu poprawy finansowej kondycji firmy. Zbigniew Konieczek tłumaczy, że zysk przeznaczany jest na inwestycje w dalszy rozwój spółki zatrudniającej dziś 1500 pracowników. Poza tym o jego podziale nie decyduje zarząd, lecz walne zgromadzenie. Zastrzega jednak, że nie można po prostu rozdać wypracowanych pieniędzy, bo inwestycje gwarantują firmie utrzymanie stabilnej pozycji na rynku. - Banki wypracowują miliardowe zyski netto, co wcale nie przekłada się w prosty sposób na wzrost płac personelu - dodaje Zbigniew Konieczek. - Nie chcieliśmy tego strajku - zapewniał na placu przed siedzibą zarządu przewodniczący "Solidarności" w Newagu Józef Kotarba. - Doszło jednak do sytuacji, w której był on koniecznością. Po godzinnej manifestacji przed budynkiem zarządu spółki związkowcy zaapelowali do załogi o spokojny powrót do pracy. Sami udali się na kolejne rozmowy, które zaowocowały podpisaniem porozumienia. Ustalono, że od października nastąpi średni wzrost płac o 190 zł. 150 zł zagwarantowano dla każdego, natomiast 40 zł pozostaje kwotą ruchomą do dyspozycji bezpośrednich przełożonych. Aktualna pozostaje też obietnica wypłaty dodatkowych 200 zł przed Bożym Narodzeniem. - Musieliśmy się odwołać do arbitrażu załogi i sięgnąć po mocne środki, by dojść do porozumienia z zarządem - powiedział wczoraj "Dziennikowi Polskiemu" Józef Kotarba. - Cieszymy się, że przyniosło to dobre efekty, bo przecież nikt z nas nie chciał strajkować. Do rozmów wrócimy w styczniu, gdy trzeba będzie negocjować ewentualne podwyżki na przyszły rok. PAWEŁ SZELIGA "Dziennik Polski" 2007-10-09
Autor: wa