Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd jeszcze ma większość

Treść

Za pozostawieniem Bartłomieja Sienkiewicza na stanowisku opowiedziało się 235 posłów – z PO, PSL i 4 niezrzeszonych (FOT. R. SOBKOWICZ)

Sejm przegłosował wczoraj, że premier Donald Tusk nadal będzie stał na czele rządu, a minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz nie zostanie odwołany.

Głosowanie nad wotum nieufności dla szefa MSW poprzedziły następne targi wewnątrz koalicji. Kolejne wydarzenia następujące po przeszukaniu przez służby specjalne gabinetu polityka Platformy, wiceministra infrastruktury Zbigniewa Rynasiewicza i przeszukania u przewodniczącego klubu PSL Jana Burego pokazują, że koalicja coraz bardziej zaczyna zapadać się we własnym bagnie.

Po przeszukaniu i zabezpieczeniu dokumentów w gabinecie prokuratora apelacyjnego w Rzeszowie Anny Habało prokurator została zawieszona. W ubiegłym tygodniu Centralne Biuro Antykorupcyjne przeszukało gabinet wiceministra Rynasiewicza, a w czwartek – biuro poselskie, a później także pokój w sejmowym hotelu i dom przewodniczącego klubu PSL Jana Burego. Wcześniej w sprawie powoływania się na wpływy w ministerstwie infrastruktury postawiono zarzuty dwóm biznesmenom branży paliwowej z Leżajska. Przewodniczący Bury przyznał, że przynajmniej jednego z nich – popularnego w regionie – zna także osobiście. Prokuratura Apelacyjna w Warszawie poinformowana, że jeszcze w czwartek przeszukań w związku z tą sprawą dokonano jednocześnie w 15 miejscach w kraju. Także u byłego rzeszowskiego prokuratora Zbigniewa Niezgody. Przeszukania w biurze Jana Burego dokonano w czasie, gdy klub ludowców spotykał się w czwartek z ministrem Bartłomiejem Sienkiewiczem.

Tusk u ludowców

Wydarzenia związane z kolejną aferą, w kontekście której padają nazwiska polityków rządzącej koalicji, wywołały niemałe zamieszanie przed wczorajszym głosowaniem nad wnioskiem PiS o odwołanie szefa MSW. Kilkakrotnie marszałek Sejmu Ewa Kopacz przedłużała przerwę w obradach Sejmu, by zebrać mogły się kluby PO i PSL. A w kolejnym posiedzeniu klubu ludowców wziął udział premier Donald Tusk.

Sytuację związaną z interwencją służb specjalnych u szefa klubu PSL Jana Burego spróbował wykorzystać Waldemar Pawlak, który od czasu wyborczej porażki w walce o przywództwo w PSL z Januszem Piechocińskim na własne życzenie praktycznie usunął się na dalszy plan. Na 26 lipca zaplanowano posiedzenie Rady Naczelnej PSL. Janusz Piechociński zapowiedział, że podda się wówczas ocenie działaczy, którzy będą mogli się wypowiedzieć za bądź przeciw wotum zaufania dla swojego szefa. Ludowcy uzgodnili wcześniej z koalicjantem, że zagłosują przeciwko odwołaniu ministra spraw wewnętrznych. Fakt przeszukań dokonanych u szefa klubu sprawił, że z ust polityków PSL można było usłyszeć sugestię: możemy mieć do czynienia z jakąś próbą zastraszenia. Przed głosowaniem prezes PSL Janusz Piechociński poinformował, że oczekuje wyjaśnień ze strony służb i prokuratury. – Wczoraj i dzisiaj wokół wniosku o odwołanie ministra stało się zdumiewająco zbyt wiele. […] Chcemy, aby do porządku obrad najbliższego posiedzenia Sejmu wprowadzić informację premiera i prokuratora generalnego w tej sprawie, bo nie tylko Wysoka Izba, ale i opinia publiczna powinny wiedzieć, co się dzieje – stwierdził Piechociński.

Po szefie PSL na trybunę sejmową wkroczył były prezes Waldemar Pawlak, który w przeciwieństwie do Piechocińskiego nie chciał, aby ze względu na okoliczności wniosek o odwołanie Sienkiewicza głosowany był tego dnia, lecz zawnioskował o przerwę w obradach Sejmu do 22 lipca. – Wczoraj przeszukano pokój poselski, mieszkanie, dom, biuro posła na Sejm. Faktycznie oskarżono polityka przed ważnym głosowaniem. […] Nie postawiono żadnych zarzutów […] Czy nie należy tego wyjaśnić, aby głosowanie nie odbywało się pod zastraszeniem, swego rodzaju szantażem? Powinno na tym zależeć i opozycji, i koalicji. Panu premierowi chyba nie zależy na tym, aby minister utrzymał się głosami posłów, którzy są zastraszani – argumentował Pawlak. Wnioskował, by do tego czasu informację o sprawie przekazał prokurator generalny oraz premier jako osoba nadzorująca CBA. – Chodzi o to, żeby podali jedną prostą informację: czy są poważne zarzuty wobec posła. Nie interesują nas żadne dowody, żadne szczegóły, ale to, czy są poważne zarzuty, czy będzie postawiony pod oskarżenie – dodał Pawlak.

Wniosek Pawlaka o 11-dniową przerwę w posiedzeniu Sejmu, mimo poparcia opozycji, przepadł. Rządząca koalicja odrzuciła następnie wniosek o dymisję szefa MSW. Za pozostawieniem Sienkiewicza na stanowisku opowiedziało się 235 posłów – z PO, PSL oraz 4 niezrzeszonych, 213 było przeciwnego zadnia, a jeden – Waldemar Pawlak – wstrzymał się od głosu.

Gliński premierem nie będzie

Premierem nie został wczoraj prof. Piotr Gliński. Za konstruktywnym wotum nieufności dla rządu, którego przyjęcie skutkowałoby odwołaniem rządu Donalda Tuska i powołaniem na stanowisko premiera Piotra Glińskiego, opowiedziało się 155 posłów – z klubów PiS oraz Solidarnej Polski, a także 8 niezrzeszonych (m.in. Jarosław Gowin, Tomasz Kaczmarek, Andrzej Smirnow, Przemysław Wipler). Przeciw było 236 posłów – z klubów PO i PSL, a także 4 niezrzeszonych (wśród nich John Godson). Od głosu wstrzymało się 60 posłów z SLD i klubu Janusza Palikota – głosując w ten sposób za rządem Tuska. Prezes PiS Jarosław Kaczyński, odnosząc się do wyników tego głosowania, stwierdził, że natychmiast po głosowaniu skutkującym ocaleniem rządu PO – PSL wszyscy mogli zaobserwować, jak ten rząd faktycznie wygląda. Nawiązał tym do targów trwających w koalicji tuż przed głosowaniem nad wotum nieufności dla ministra Sienkiewicza. – Mogliśmy obserwować, jak bardzo prawdziwe było użyte przeze mnie sformułowanie w trakcie wystąpienia w dyskusji nad wnioskiem o konstruktywne wotum nieufności, że to wszystko jest zlepione brudem. Nikt nie jest w stanie w tej chwili tego zakwestionować – stwierdził Kaczyński.

Prezes PiS zapowiedział ponowienie przez jego klub wprowadzenia w ramach tzw. pakietu demokratycznego zmian co do sposobu debatowania w Sejmie. Chodzi m.in. o wprowadzenie przepisów, na mocy których posłowie mogliby w Sejmie bezpośrednio od premiera uzyskiwać odpowiedzi na pytania dotyczące bieżących spraw. – W pakiecie demokratycznym, obok przepisów odnoszących się do aktów demokracji bezpośredniej, np. wniosków obywatelskich o uchwalenie ustaw, są także takie przepisy, które pozwolą premierowi – który jest bardzo bojowy, ale tylko w sytuacji, kiedy przeciwnik może zabierać głos przez minutę – raz na miesiąc stanąć przed parlamentem i być na równi, jeżeli chodzi o prawa na sali sejmowej, z przywódcami partii opozycyjnych. Jeżeli premier jest taki dzielny, to niech to przyjmie i stanie do tego rodzaju konfrontacji – stwierdził prezes PiS. Kaczyński zapowiedział także zgłoszenie propozycji przepisów znoszących możliwość dysponowania przez urzędników państwowych służbowymi kartami kredytowymi.

Komentując, że ponownie nie został wybrany przez Sejm na premiera, Gliński ocenił, „że nad interesem publicznym zwyciężyły indywidualne i grupowe interesy”. – To wotum miało trzy zadania: odwołanie się jeszcze raz do decyzji parlamentarzystów w sytuacji kryzysu państwa, była kwestia konieczności podtrzymania debaty na temat powodu, dlaczego jesteśmy w kryzysie – rząd przecież twierdzi, że państwa nie ma, i wypowiada się pogardliwie o społeczeństwie. Po trzecie, był to rodzaj protestu moralnego – stwierdził Gliński.

Artur Kowalski
Nasz Dziennik, 12 lipca 2014

Autor: mj