Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd ma szczęście, że w tym roku nie będzie rozliczenia

Treść

Z Grażyną Gęsicką, byłą minister rozwoju regionalnego, poseł PiS,
rozmawia Paweł Tunia


Twierdzi Pani, że obecna koalicja nie daje sobie rady z wykorzystaniem środków unijnych, a do końca listopada 2008 r. poziom wydatkowania środków przeznaczonych na lata 2007-2013 miał wynieść zaledwie 0,3 procent. Jakie są - Pani zdaniem - główne przeszkody w wykorzystywaniu funduszy?
- Obecnie główną przeszkodą są problemy administracji publicznej. I chodzi nie tylko o rząd, ale także o samorządy. Administracja w ostatnim czasie niezwykle zwolniła, długo ocenia wnioski, umowy z beneficjentami podpisywane są z opieszałością. Bardzo długo przygotowuje się akty prawne, które mają pomóc w całej procedurze, nie daje się zaliczek. Jeśli popatrzymy na to, ile wniosków i na jaką sumę beneficjenci złożyli, a Ministerstwo Rozwoju Regionalnego mówi o około 70 mld zł, to pokazuje to, że beneficjenci jednak starają się pozyskiwać te pieniądze i nie można powiedzieć, żeby nie było zainteresowania z ich strony. To właśnie potwierdza, że opóźnienia leżą po stronie administracji.

Można już mówić, że grozi nam niewykorzystanie unijnych funduszy, może jednak za wcześnie na stawianie takiej tezy?
- Kolejne rozliczenie z tych środków nastąpi w 2010 roku. Rząd ma szczęście, że w bieżącym roku rozliczenia nie będzie. Nie wiadomo, w jakim tempie to wszystko będzie się rozwijać, a ponieważ jeszcze trochę czasu zostało, trudno odpowiedzieć na to pytanie. Natomiast jeśli mówimy o zagrożeniach, to bardziej trzeba zwrócić uwagę na to, że mamy kryzys. I aby przed nim się zabezpieczyć, trzeba zwiększyć inwestowanie ze środków publicznych, a środki publiczne to pieniądze z UE i polskiego budżetu. I to jest właśnie poważny problem, że mając taką górę środków, możemy tych potrzebnych naszemu krajowi inwestycji nie zrealizować. Kolejna kwestia jest taka, że my jako Polska, kraj na dorobku, bardzo potrzebujemy tych inwestycji. Mamy kłopoty z infrastrukturą, z drogami, z metrem, z ochroną środowiska, z kolejami i innymi rzeczami. Na inwestycjach zarabiać będą polscy przedsiębiorcy, bo oni je będą wykonywać, kupować różne urządzenia i surowce, maszyny, będzie się zatrudniać ludzi.

Rząd Donalda Tuska zapowiada realizację dużych projektów infrastrukturalnych w 2010 roku.
- Patrzę na to w tej chwili z perspektywy "makro" i widzę, że postęp jest niewielki, jeśli chodzi o wydatkowanie, a w związku z tym nie bardzo wierzę w te słowa. Ciągle przytacza się takie opinie, a w ubiegłym roku zbudowano 67 km autostrad, z kolei plan na kolejny wynosi 92 kilometry. Można oczywiście żonglować datami, mówić 2014, a może 2030 itd., ale dla mnie to jest po prostu abstrakcja. Widzę, co się dzieje, a dzieje się źle.

Brak woli działania i nadania sprawie właściwej rangi to jednak poważne zarzuty.
- Tak, bo chodzi o traktowanie tych spraw jako priorytetu. Powinna nastąpić mobilizacja w rządzie, bo środki wydają różne resorty. Na przykład w energetyce mamy prawie 800 mln euro na energię odnawialną, a nie wydamy nic. Na informatyzację prawie 4 mld euro i też nic nie wydamy. Pozostają jeszcze słynne drogi i autostrady, badania naukowe i tę listę można tak ciągnąć. Nie widać postępu.

Minister rozwoju regionalnego Elżbieta Bieńkowska twierdzi, że wszystkie zaległości pozostałe w resorcie po poprzednikach zostały nadrobione.
- Nie wiem, o jakich zaległościach mówi pani minister. Powtarza coś o jakichś trupach w szafie, o bombach, które ktoś miał jej podkładać. Dopóki nie dowiem się, o co chodzi pani minister, to mogę tylko podziwiać słowotwórstwo, chociaż ono się powtarza. Bo podobnego nazewnictwa używa od końca 2007 roku.

Jak ocenia Pani wykorzystanie funduszy unijnych z lat 2004-2006?
- Z tego okresu, czyli z Narodowego Planu Rozwoju, wykorzystano aż 91 proc., chociaż można powiedzieć, że aż i tylko tyle. Te środki to są pierwsze fundusze, które dostaliśmy zaraz po wejściu do UE, około 13 mld euro. Mieliśmy je wydać i rozliczyć do końca 2008 roku. Polska wystąpiła do Komisji Europejskiej o przedłużenie wydatkowania z tej perspektywy jeszcze o rok 2009. UE zgodziła się, dzięki czemu jest szansa, że nie utracimy 4 mld złotych. To jest do odzyskania. Tylko trzeba zakończyć wreszcie tę starą perspektywę i zabrać się za nową, z której wydaliśmy tyle, co kot napłakał, a niestety, jeszcze przez wiele miesięcy będziemy się zajmowali NPR. I jest to dla Polski niezwykle niekorzystne.

Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-01-14

Autor: wa