Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd o mecze spokojny

Treść

Rząd skrytykował pomysł bojkotowania meczów piłkarskich mistrzostw Europy na Ukrainie, podkreślając, że impreza ma charakter sportowy, a nie polityczny. MSZ uspokaja, że na pewno nie będzie bojkotu ze strony drużyn i kibiców. W Sejmie odbyła się debata nad informacją rządu dotyczącą groźby bojkotu Euro 2012 oraz związanych z tym zagrożeń.

Informację rządu przedstawiono wczoraj na wniosek Ruchu Palikota. Poseł Łukasz Gibała tłumaczył, że Polska powinna wystąpić z hasłem "Nie bojkotujmy Euro i brońmy demokracji". - Za niemal 30 dni oczy świata zwrócą się na nasz kraj. To szansa wizerunkowa, którą należy wykorzystać. Cały szereg ważnych polityków europejskich ogłosiło, że chce bojkotować mecze na Ukrainie. Również niektórzy polscy politycy dołączyli się do bojkotu, w tym lider największej partii opozycyjnej oraz niektórzy europosłowie Platformy Obywatelskiej. To sytuacja kuriozalna - mówił Gibała. - To absurdalne, gdy ktoś, kto organizuje tę imprezę, ją bojkotuje - podkreślał. Według przedstawiciela partii Palikota, skoro na Ukrainie nie są przestrzegane standardy demokracji i praworządności, to znaczy, że fiasko poniosła tam polska polityka zagraniczna.
Wiceminister spraw zagranicznych Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz odpowiedziała, że nie ma nawoływań o bojkot rozgrywek przez drużyny ani zachęcania do tego kibiców. - Szanujemy te decyzje polityków europejskich, którzy nie pojadą na Ukrainę - mówiła. Jak podkreślała Pełczyńska-Nałęcz, bojkot powinien mieć miejsce tylko w sytuacji "poważnych, masowych i systemowych naruszeń praw człowieka oraz praworządności". - Odnotowujemy z dużym zaniepokojeniem instrumentalne traktowanie wymiaru sprawiedliwości do działań politycznych. Prowadzimy z Kijowem dialog na wszystkich szczeblach, czynimy to ze wszystkimi partnerami unijnymi - zapewniała. Informowała też posłów, że rząd podjął akcję dyplomatyczną wyjaśniającą polskie stanowisko w tej sprawie. - To akcja prewencyjna - tłumaczyła Pełczyńska-Nałęcz. Tymczasem w Parlamencie Europejskim europosłowie Solidarnej Polski, tuż przed początkiem głosowań, zaapelowali do wszystkich grup politycznych o poparcie ich stanowiska w sprawie obrony Euro 2012 przed bojkotem ze strony Komisji Europejskiej i części unijnych polityków. - Święto europejskiej piłki ma wymiar symboliczny, w związku z czym potrzebna jest debata na temat reguł fair play, które winny być przestrzegane zarówno w sporcie, jak i w polityce - mówił europoseł Zbigniew Ziobro, prezes SP. Po konferencji europosłowie ubrani w stroje reprezentacji i polskie szaliki wręczyli prowadzącemu obrady symboliczną piłkę z logo Euro oraz symbolami Polski i Ukrainy. Piłka podpisana przez wszystkich europosłów ma trafić do ukraińskiej opozycji, którzy również sprzeciwiają się bojkotowi meczów rozgrywanych w ich państwie. Bojkotowi sprzeciwiają się ukraińskie władze. Tamtejsze MSZ wydało oświadczenie, w którym zwróciło uwagę, że nikt nie ma prawa czynić z Euro 2012 "zakładnika bieżących warunków politycznych". Kijów obiecał zreformowanie prawa karnego, o co apelował w środę prezydent Bronisław Komorowski, aby "doprowadzić do rozwiązania kwestii byłej premier Julii Tymoszenko".
Tymczasem portal EurActiv podał, że za dwa tygodnie ma być gotowy akt oskarżenia przeciwko Julii Tymoszenko i Pawłowi Łazarence (premier w latach 1996-1997), którzy mają zostać obciążeni odpowiedzialnością za zabójstwo posła Jewhena Szczerbania w 1996 roku. Prokuratura twierdzi, że ma twarde dowody na to, że oboje zlecili zabójstwo. Tymoszenko odpowiada, że z tą zbrodnią nie ma nic wspólnego, a jest to kolejny przejaw prześladowań politycznych.

Maciej Walaszczyk

Nasz Dziennik Piątek, 11 maja 2012, Nr 109 (4344)

Autor: au