Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd Platformy teraz nie przyspieszy

Treść

Sejm w najbliższym czasie zajmie się pakietem ustaw dotyczących wielu sfer życia - zapowiedział minister w kancelarii premiera Michał Boni. Chodzi m.in.: o ustawę o szkolnictwie wyższym, pakiet ustaw zdrowotnych, systemową ustawę dotyczącą powodzi i katastrof oraz w sprawie efektywności otwartych funduszy emerytalnych. Boni zaznaczył, że do Sejmu wkrótce trafią też ustawy w sprawie in vitro i parytetu dla kobiet.
Platformie Obywatelskiej może nie starczyć kadencji na przeprowadzenie zapowiadanych ustaw. Na jesieni przyszłego roku odbędą się wybory parlamentarne, a rząd ofensywę legislacyjną zapowiedział na najbliższe miesiące. Czas na zasypanie Sejmu ustawami, z punktu widzenia propagandy rządu, jest jak najbardziej właściwy. Ofensywa legislacyjna ma wskazywać, że rząd pracuje pełną parą, skutków części uchwalonych ustaw jeszcze przed wyborami Polacy nie zdążą doświadczyć na własnej skórze, by wystawić rządowi odpowiednią ocenę, a inne zapowiadane projekty, nad którymi praca się "przeciągnie" w wyniku końca kadencji parlamentu, gdzieś przepadną. Utarty i już sprawdzony scenariusz wskazuje jednak, iż najważniejsze jest to, co ekipa Donalda Tuska obiecuje, że zrobi. Z rozliczeniem snutych obietnic jest już gorzej. Pytania o to, co rząd zrobił, aby Polakom żyło się lepiej, najczęściej zbywane są odwracaniem kota ogonem, że kilka lat temu rządził rząd Prawa i Sprawiedliwości, który miał jakoby dopuścić się jakichś strasznych zbrodni.
W nie tak odległą przyszłość, lecz przekraczającą obecną kadencję, wybiegł już Michał Boni. Minister w kancelarii premiera ocenił w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej", iż szczególnie pierwsze półrocze 2012 roku - a więc już po wyborach - powinno być dla nowego rządu niezwykle pracowite. - Wtedy musi nastąpić przyspieszenie, by do 2015 r. były gotowe fundamenty rozwoju naszego kraju - ocenił Boni. Sam minister odrzucał oskarżenia o to, że rząd "nic nie robi". - Mam już dość tego: "Szybciej, szybciej". Szybciej to się uchwala buble. Przychodzę do pracy o godz. 7.30, wychodzę po 12-14 godzinach i nie jestem w tym odosobniony. Każda minuta naszej rządowej pracy jest czymś wypełniona - tłumaczył Boni. Dlaczego więc rząd PO w ciągu czterech lat nie był w stanie wykonać przyspieszenia, aby "do 2015 r. były gotowe fundamenty rozwoju naszego kraju"? Można domniemywać, iż był jakiś hamulcowy. Boni, zapytany, dlaczego "przygotowanie ustawy żłobkowej oraz reformującej OFE musiało trwać ponad trzy lata", odparł: - Każda ustawa wymaga analiz i konsultacji. Setek godzin sporów z Ministerstwem Finansów - tłumaczył. I już chyba mamy "winowajcę" aż 14-godzinnego dnia pracy ministra Boniego. Minister finansów Jacek Rostowski zamiast być ministrem finansów i dopilnować na przykład, aby spory z jego resortem liczone były nie w setki, lecz najwyżej dziesiątki godzin, woli raczej być politykiem, a po opuszczeniu Platformy przez Janusza Palikota swoim poziomem celuje w miejsce zajmowane do tej pory przez posła z Lublina.
Uwagi Boniego pod adresem resortu finansów to nie jedyne, jakie w ostatnim czasie padły w tym kierunku. W połowie września minister finansów poinformował w wywiadzie radiowym, że zastanawia się nad likwidacją becikowego i zmianą zasad przyznawania ulgi prorodzinnej. Deklaracją Rostowskiego zaskoczona była minister pracy i polityki społecznej Jolanta Fedak z koalicyjnego PSL, która oceniła, że minister finansów "robi tę politykę społeczną, zgłaszając w radiu takie pomysły".
Do ulg prorodzinnych odniósł się również Michał Boni. Stwierdził, iż nie chce ich zmniejszać, choć "może są zbyt hojne". - Może lepiej wesprzeć dzietność, dając skumulowaną ulgę od trzeciego dziecka, a część "zaoszczędzonych" pieniędzy przeznaczyć na żłobki, przedszkola, edukację kulturalną dzieci, dostęp do książki i internetu, poprawę opieki zdrowotnej dzieci i matek. To jest temat do poważnej dyskusji ze społeczeństwem - stwierdził minister. Zapowiedział również m.in. "modernizację KRUS". W wywiadzie dla "GW" powiedział także m.in., że "warto się przyjrzeć" funduszowi emerytalnemu dla księży, zaznaczył jednak, iż wypłaty na emerytury księży to "niewielka kwota". Opowiedział się za tym, aby jasno określić, gdzie kończy się wpływ Kościoła, a zaczyna domena państwa. - Jesteśmy w XXI wieku. Państwo jest świeckie. W wielu sprawach trzeba jasno określić pola: tu kończy się wpływ Kościoła, zaczyna się domena państwa - powiedział minister Boni. Zaznaczył, że "szkoła należy także do rodziców" i powinni oni mieć wpływ na to, jaki katecheta uczy w szkole ich dzieci.
Artur Kowalski
Nasz Dziennik 2010-10-12

Autor: jc