Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd szuka sposobu na opcje

Treść

Globalni potentaci bankowi w sposób spekulacyjny destabilizują rynki Europy Środkowowschodniej. Wykorzystują do tego mechanizm opcji - pisze o tym w liście do redakcji "Wall Street Journal" Jerzy Bielewicz, przewodniczący Stowarzyszenia Przejrzysty Rynek.

Na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów ma zostać przedstawiony harmonogram działań w sprawie opcji walutowych, które - zakupione przez polskie przedsiębiorstwa, gdy złoty się wzmacniał - po odwróceniu trendu na rynku walutowym stały się mechanizmem transferu kapitału z polskiej gospodarki za granicę. Rząd odrzucił propozycję radykalnych rozwiązań przedstawioną przez wicepremiera i ministra gospodarki Waldemara Pawlaka, aby w razie bezskuteczności dobrowolnej renegocjacji umów opcyjnych z bankami - umożliwić rozwiązanie kontraktów, a nawet - unieważnić je z mocy prawa. Przeciwko projektom resortu gospodarki podniósł się cały chór głosów w koalicyjnym rządzie PO - PSL oraz w środowisku bankowym. Prezes Związku Banków Polskich Krzysztof Pietraszkiewicz zagroził, że sprawa znajdzie finał w Trybunale Konstytucyjnym.
Jednak premier Donald Tusk nie odniósł się do opinii niezależnych ekspertów, którzy dowodzą, że kontrakty opcyjne były elementem strategii stosowanej w Polsce przez dziesięć banków. Strategii nastawionej na oszukanie klientów. Media opublikowały m.in. opracowanie na ten temat dr. Mariusza Andrzejewskiego oraz analizę dr. Pawła Karkowskiego, którzy wykazują, że banki większość transakcji opcyjnych zawarły w momencie, gdy złoty był u szczytu aprecjacji i dla bankowców musiało być jasne, że lada chwila trend się odwróci i nastąpi deprecjacja. Co więcej - oferowano przedsiębiorstwom w pakietach opcje asymetryczne, jednostronnie korzystne dla banków, a czasem uzależniano od nich przyznanie kredytu obrotowego. Mimo to Rada Ministrów zdecydowała, że sprawę trzeba załatwić przy pomocy łagodniejszych narzędzi. Jakich? Na razie nie wiadomo. Rząd ma udzielić poszkodowanym przedsiębiorstwom pomocy organizacyjnej, logistycznej i prawnej, jeśli te zdecydują się dochodzić swoich praw w sądach. Zdecydowano ponadto, że we wszystkich spółkach Skarbu Państwa przeprowadzony zostanie audyt dotyczący opcji walutowych, który ma wykazać, kto i ile zawarł takich kontraktów, jakie grożą z tego tytułu straty, kto podpisywał umowy. - Nie wykluczam wniosków do prokuratury - powiedział premier.
Tymczasem podnoszą się głosy, że skutki finansowe kontraktów opcyjnych i tak poniesie Skarb Państwa, czyli podatnicy. Rząd zapomniał bowiem w listopadzie 2007 r. wdrożyć unijnej dyrektywy MIFID, która zabezpieczała klientów banków przed nieuczciwym oferowaniem niekorzystnych instrumentów finansowych. W rezultacie - firmy, które stracą na opcjach, będą mogły dochodzić odszkodowania od państwa. Beneficjentami transakcji nie będą jednak banki w Polsce. Przeciwnie - mogą one znaleźć się w kręgu poszkodowanych, jeśli zabezpieczały swoje pozycje w zagranicznych bankach inwestycyjnych. To właśnie duże banki inwestycyjne amerykańskie i europejskie, operujące za pośrednictwem funduszy hedgingowych, dzisiaj zarabiają na opcjach miliardy. Wczoraj do redakcji "Wall Street Journal" skierował list szef Stowarzyszenia Przejrzysty Rynek Jerzy Bielewicz, wskazując, że globalni potentaci bankowi w sposób spekulacyjny destabilizują rynki Europy Środkowowschodniej. Komisja Nadzoru Finansowego wyceniła wartość kontraktów opcyjnych na 15 mld zł, ale nie brak głosów, że może to być nawet 50 mld złotych. Stratami zagrożone są tysiące firm.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2009-02-20

Autor: wa