Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rząd zajęty sobą

Treść

Zapowiedzi rekonstrukcji rządu, która ma nastąpić w tym tygodniu, to rozpaczliwa próba poprawy wizerunku i chwyt propagandowy – twierdzą eksperci. Zamiast rozwiązywać realne problemy Polaków, rząd zajął się sobą.

Według najnowszego sondażu CBOS działania koalicji PO – PSL źle ocenia już co drugi z nas. Podejmowana w sytuacji rosnącego społecznego niezadowolenia rekonstrukcja rządu ma odwrócić ów trend. Ten manewr premierowi może się nie udać – planuje zbyt płytkie zmiany.

Szumne deklaracje Donalda Tuska nie przypadkiem zbiegają się z pozornie ignorowanym wnioskiem Prawa i Sprawiedliwości o wotum nieufności dla całego rządu. Premier chce zbudować przekaz, jakoby rząd cały czas działał odpowiedzialnie i był gotowy do zmian. Ma to zapewnić przetrwanie na minimalnym poziomie poparcia społecznego. Jednak sprawny propagandowo aparat zdaje się tracić poparcie. Najnowszy sondaż CBOS wskazuje, że w lutym zadowolonych z tego, że pracami Rady Ministrów kieruje Donald Tusk, było 32 proc. badanych, a niezadowolonych aż 53 procent. Pozytywny stosunek do rządu zadeklarowało 25 proc. ankietowanych, a negatywny 40 procent. Kolejne badania opinii publicznej są jednocześnie dla Donalda Tuska sygnałem, że „coś” musi zmienić.

 

Pudrowanie biedy

– Premier po raz kolejny podejmuje decyzję – tym razem o rekonstrukcji rządu – czysto koniunkturalnie. Najwidoczniej domyśla się, że obecnie jest czas na to, aby dokonać jakichś kosmetyczno-personalnych zmian w składzie rządu, ponieważ wyciąga wnioski z badań demoskopowych. A te są coraz bardziej niekorzystne zarówno dla samego Donalda Tuska, jak i całego rządu. Od dłuższego czasu zauważamy ewidentną tendencję spadkową PO i nie sądzę, aby to się zmieniło. Niezadowolenie społeczne rośnie – zauważa dr Marcin Zarzecki, ekspert w zakresie socjologii polityki. Jak podkreśla, projektowane zmiany w rządzie – bardziej czy mniej spektakularne – nie będą oparte na merytorycznej ocenie dokonań poszczególnych ministrów, a na ocenie bieżących nastrojów społecznych. Ten sposób reagowania jest typowy dla całego aktualnego układu władzy. – Te kosmetyczne zmiany w rządzie mają na celu wysłanie do wątpiących albo zrezygnowanych wyborców Platformy sygnału, że nadal warto ją popierać, bo jest to wciąż partia atrakcyjna, dynamiczna, skłonna do wewnętrznych reform – mówi Zarzecki. – Należy również pamiętać, że Platforma nie jest partią monolityczną. Są w niej różne frakcje, które ścierają się i kierują zakulisowymi interesami – dodaje. Według eksperta, prawdopodobnym scenariuszem jest sytuacja, w której PO będzie szukała kozłów ofiarnych i pod szyldem „radykalnych zmian” postara się zbudować wrażenie, że np. grupa posłów głosująca przeciwko legalizacji tzw. związków partnerskich, w tym układów homoseksualnych, nie ma już racji bytu i kierunek całej partii jest w danym momencie skrajnie lewicowy. Chodzi o przypodobanie się określonej grupie potencjalnych wyborców.

Zdaniem eksperta, o ile Donald Tusk opanował propagandowe chwyty marketingowe, o tyle coraz trudniej jest nimi zasłaniać nieudolność w radzeniu sobie z realnymi problemami. – Zapowiedzi na temat rekonstrukcji rządu – co samo w sobie brzmi bardzo poważnie i sugeruje radykalne kroki – pozostają tylko deklaracjami, ponieważ premier nie jest w stanie sprowokować roszad, które coś zmienią w sposobie rządzenia, prowadząc do rzeczywistych reform. Nie sądzę nawet, by te kroki przyniosły PO korzyści w sondażach. Im bardziej Platforma jest skonfliktowana wewnętrznie, im bardziej nie radzi sobie z opanowaniem coraz gorszej sytuacji w naszym kraju, im więcej grup społecznych wyraża dezaprobatę, tym więcej do powiedzenia będą mieli doradcy premiera z zakresu marketingu politycznego – ocenia Zarzecki.

Na kogo wypadnie, na tego bęc

Co prowadziłoby do zmian realnych, przekładalnych na poprawę życia Polaków, nękanych wzrostem obszarów biedy i bezrobocia? Premier powinien wymienić ministra finansów, zdrowia, ministra edukacji, infrastruktury, pracy, skarbu? – Właściwie cały obecny rząd powinien podać się do dymisji, i to jak najszybciej – uważa Andrzej Maciejewski, politolog z Instytutu Sobieskiego. W jego opinii, sam sposób zakomunikowania przez premiera jego zamiarów dotyczących zmian w rządzie świadczy o niepoważnym traktowaniu społeczeństwa i samych ministrów. – Sądzę, że składając deklarację, Donald Tusk sam jeszcze nie wiedział, kogo pozbawi stanowiska. Z drugiej strony, takie rzucane jakby od niechcenia na konferencji prasowej zapowiedzi są niepoważne. Świadczą one o tym, że szef rządu jeszcze nie konsultował ewentualnych roszad z poszczególnymi ministrami – ocenia politolog.

W jego przekonaniu, dobry szef rządu nie powinien opierać swoich działań na doraźnych nastrojach społecznych, jak dzieje się to w tym przypadku. – Sytuacja w kraju jest bardzo poważna, czego nie zobaczymy w prorządowych mediach. Premier wie, że dziennikarze będą żyli spekulacjami na temat zmian w rządzie. Może właśnie o to chodzi – mówi Maciejewski. Szczegóły „rekonstrukcji” premier ma podać w środę po planowanym posiedzeniu Rady Ministrów.

Nasz Dziennik Poniedziałek, 18 lutego 2013

Autor: jc