Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Rzeka wraca do koryta

Treść

Po dramatycznych dwóch tygodniach walki politycznej w powiecie nowosądeckim Jan Golonka, lider Sądeckiego Ruchu Samorządowego, znów jest starostą, mając przy sobie jako zastępcę ponownie Mieczysława Kiełbasę. Opozycyjne Sądeckie Porozumienie Samorządowe z Wiesławem Bastą na czele, skupiające między innymi radnych z PiS, przegrało wszystko, co można było przegrać w walce o władzę. Po pierwszej prowadzonej na raty sesji Rady Powiatu Nowosądeckiego znane są konkretne nazwiska i funkcje. Jan Golonka wybrany został ponownie na starostę. Zastępcą jest pełniący dotychczas tę funkcję Mieczysław Kiełbasa. Zarząd powiatu tworzą oprócz nich Józef Broński oraz Waldemar Olszyński. Pierwszy z nich, sekretarz gminy Grybów, współpracujący z PiS i z senatorem Kogutem, nie będący jednak członkiem tej partii, zajął w Radzie Powiatu stanowisko niezależne i opowiedział się za grupą SRS Golonki. Waldemar Olszyński, dyrektor Wydziału Edukacji Urzędu Miasta w Nowym Sączu, członek PiS, również zdystansował się od układu władzy ustalonego w umowie koalicyjnej PiS-SRS i nie poparł jej ustaleń. Wszedł do zarządu jako członek społeczny. Nadal więc zachowuje funkcję kierowniczą w edukacji w mieście. Golonka, Kiełbasa i Broński są członkami etatowymi. Dotychczasowemu członkowi zarządu Józefowi Zygmuntowi zabrakło dwóch głosów, by zająć poprzednie miejsce, co nie znaczy, że podczas następnej sesji, nie będzie to możliwe. W każdym razie starosta Golonka widzi taką możliwość przy ponownym zgłoszeniu Zygmunta na to stanowisko. W prezydium Rady Powiatu Nowosądeckiego, przypomnijmy, znaleźli się przewodniczący Stanisław Wanatowicz, dyrektor Szkoły Podstawowej w Krużlowej. Startował do wyborów z grupy SPS, lecz po różnych intrygach wokół jego osoby przeszedł na stronę Golonki. Dla Wiesława Basty, posiadającego pierwotnie w swojej grupie sześciu radnych, odejście Wanatowicza było bardzo dotkliwym ciosem. W pierwszych słowach po przejęciu prowadzenia obrad sesji przewodniczący Wanatowicz wspomniał o szantażu, podejrzanych telefonach i zastraszaniu go i że mimo wszystko zdecydował się przejść na drugą stronę i objąć funkcję przewodniczącego. Wczoraj Wiesław Basta, komentując efekty samorządowej burzy w powiecie, stanowczo zaprzeczył, jakoby ktokolwiek z jego ludzi wykonywał telefony z pogróżkami pod adresem Wanatowicza: - Zapewniam, że nikt z nas nie miał zamiaru ani nie posunął się do jakiejkolwiek presji, a już w żadnym wypadku szantażu i telefonów z groźbami - powiedział nam Wiesław Basta. W prywatnych rozmowach podczas sesji sugerowano nam, że szantaże mogły być akurat z drugiej strony barykady. Obrazuje to, jak daleko rozlała się powódź wzajemnych oskarżeń i pomówień. Miejsce obok przewodniczącego Wanatowicza zajęli Jerzy Górka (PO) oraz Jan Dziedzina (SRS), którym od początku daleko było do porozumienia Basty. Szef SPS po porażce próbuje zachować spokój i odwołuje się do zasad: - Chciałbym się w tej chwili wstrzymać od szczegółowych analiz tego, co się stało - powiedział nam Wiesław Basta. - Myślę, że z czasem społeczeństwo to wszystko właściwie oceni. Władza nie jest dla nas, tylko dla ludzi. Tą zasadą kierowałem się zawsze i tak dalej będę pracował. Mam za sobą doświadczenie samorządowca. Byłem wiceprzewodniczącym Gminnej Rady Narodowej w Łososinie Dolnej, później przewodniczącym Rady Gminy w tej samej miejscowości. Wyborcy dali mi wysokie zaufanie, więc nie mam zamiaru się poddawać jakimkolwiek manipulacjom. Chcę działać w imieniu ludzi dla dobra powiatu. Nie obrażam się na nikogo. Nie chcę też komentować odejścia określonych ludzi z SPS. Mogę powiedzieć tylko tyle, że ja bym na pewno tak nie postąpił. Waldemar Olszyński powiedział nam, że mimo formalnej przynależności do PiS, do chwili spektakularnego usunięcia go w sobotę z tej partii, zachowywał swoje zdanie w kwestiach dogadywania się z ludźmi i budowy porozumień. Przypomniał, że po pierwszej części sesji Rady Powiatu, po pierwszych nieudanych próbach wyboru przewodniczącego, rozmawiał z posłem PiS Arkadiuszem Mularczykiem, w kwestii układu sił: - Jako radny starałem się zachować swoją niezależność - stwierdził wczoraj Waldemar Olszyński. - W rozmowie z posłem Mularczykiem, powiedziałem, że skoro nie ma mowy o szerszej koalicji, to jednak trzeba wziąć pod uwagę jakieś ustępstwa w imię porozumienia i oddać część władzy dla SRS Golonki. Tak to widziałem, bo wskazywały na takie rozwiązanie dotychczasowe dobre doświadczenia w powiecie. Moim zdaniem, ludziom w samorządach nie można narzucać sztywnych centralnych podziałów partyjnych. Polityczne, arbitralne wpływy kończą się tam, gdzie się zaczyna rozsądek samorządowca. Początkowa porażka Jana Golonki w wyborach i niewejście do składu Rady okazały się jednak pozorne. Zbyt silną miał pozycję, by arytmetyka wyborcza mogła ją naruszyć. Mógł zostać starostą, nie będąc radnym i to był klucz do dalszej gry. Na pierwszej sesji siedział w tylnych rzędach jako pilny i spokojny obserwator tego, co się dzieje. Miał mocną świadomość, że łatwo nie da się usunąć. Dziś jest powściągliwy w słowach, jak zwykle zresztą. Uważa, że po powodzi wody wrócą do swojego poziomu. - Na najbliższej sesji powołane zostaną składy komisji, wybrany zostanie piąty członek zarządu - mówi starosta. - Czeka nas konkretna praca nad budżetem i myślę, że w ten sposób emocje opadną. Wojciech Chmura, "Dziennik Polski" 2006-12-04

Autor: ea