Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sandecja - Hetman Zamość 1-0

Treść

O zaletach wymierności

Czy któryś ze starszych kibiców pamięta, że w słynnym meczu na Wembley Polacy zaledwie kilkakrotnie przekroczyli środkową linię boiska, ograniczając się do kurczowej obrony? A czy jakiemuś sympatykowi sportu utkwiły głębiej w pamięci okoliczności wywalczenia przez Wojtka Fortunę złotego medalu w Sapporo, gdzie o odegraniu Mazurka Dąbrowskiego zadecydowały ułamki punktu? Przyjmuję zakład, że na tak postawione kwestie dziewięciu z dziesięciu ankietowanych z oburzeniem odpowie, że w Anglii rozpoczęła się przecież złota era drużyny Kazimierza Górskiego, a w Japonii reprezentant biało-czerwonych sięgnął po pierwsze i jak dotąd jedyne złoto na olimpiadach zimowych. I będzie to słuszna konstatacja. Ważny był bowiem wówczas efekt. Podobnie za kilka tygodni niewielkiej liczbie interesujących się futbolem sądeczan mecz Sandecji z Hetmanem Zamość nasuwał będzie skojarzenie z kiepskim poziomem zawodów. Piłka nożna to wszak nie gimnastyka artystyczna czy łyżwiarstwo figurowe, gdzie pozostawione po sobie estetyczne wrażenie przekładane jest na notę, czy ostateczną klasyfikację. Futbol jest sportem wymiernym, w którym o wyniku decyduje konkretna ilość strzelonych przez daną drużynę goli. A w sobotę Sandecja o tego jednego, jedynego gola zdobyła więcej. W konsekwencji dało jej to trzy punkty, niemal w stu procentach gwarantujące prolongatę trzecioligowego bytu.

Kiedy blisko dwa miesiące temu powierzano Januszowi Pawlikowi pieczę nad seniorskim zespołem futbolowym najstarszego w Nowym Sączu istniejącego klubu sportowego, postawiono przed nim, to znaczy Pawlikiem - nie klubem - jasno określony cel. Utrzymanie za wszelką cenę dla miasta III ligi. Tak jest, za wszelką cenę, nie bacząc na wiodące ku temu celowi środki. I trener zadanie najprawdopodobniej zrealizował. Nie wierzę bowiem, by jego podopieczni w trzech pozostałych do końca rozgrywek spotkaniach nie zdobyli jednego bodaj punktu, a Polonia wszystkie swe mecze wygrała. Jubileusz 95-lecia Sandecji obchodzić więc będziemy w pogodnych nastrojach. Jaki będzie 96. rok w historii klubu? Jakie będą kolejne dziesięciolecia? Proponuję, byśmy refleksję i określenie planu perspektywicznych działań odłożyli na czas po uroczystościach. A zapowiadają się one godnie. Oby były zwiastunem pomyślniejszej przyszłości Sędziwej Jubilatki.

Daniel Weimer

Zdaniem trenera:

- Z konieczności musiałem eksperymentować w formacjach defensywnych - przyznaje trener Sandecji Janusz Pawlik. - Dosłownie na ostatnim treningu ze składu wypadł mi Bartek Damasiewicz, a dolegliwość Jarka Kandyfera okazała się jednak na tyle poważna, że nie mogłem ryzykować i narażać na szwank zdrowia zawodnika. Zagrał więc na lewej obronie Artur Hajduk, do składu powrócił po długiej przerwie Piotrek Zachariasz. Przyznam, że trochę obawiałem się, jak to wszystko zagra. Ale zagrało! Może nie tak, jak chcieliby tego bardziej wymagający kibice, ale przecież zwyciężyliśmy i tylko to się teraz liczy. Te zainkasowane w sobotę punkty najprawdopodobniej zadecydowały o tym, że utrzymaliśmy się w trzeciej lidze. Nie oznacza to, że spoczniemy na laurach. Wręcz przeciwnie: znaczna już przewaga nad strefą drużyn objętych degradacją pozwoli chłopakom na spokojne zaprezentowanie swych prawdziwych możliwości w trzech pozostałych do zakończenia rozgrywek spotkaniach. Dla stuprocentowej pewności musimy pokusić się jeszcze o jedno "oczko". Myślę, że wywalczymy ich więcej.

- Spotkałem się z zarzutem, że zbyt odważnie i bezkrytycznie stawiam na swych wychowanków z drużyny juniorów. Niektórzy kibice obawiali się wręcz, że młodzi nie udźwigną na swych barkach ciężaru odpowiedzialności, że rywale okpią ich boiskowym cwaniactwem, ograniem. Tymczasem, okazało się, że Tomek Rusin, Dawid Janczyk, Dawid Basta, Artur Hajduk, Mateusz Michalik czy Paweł Rysiewicz poczynali sobie jak rutyniarze. Nie zawiedli moich oczekiwań. To ogrywanie nowicjuszy owocować będzie w przyszłym sezonie, kiedy zaistnieje potrzeba wystawienia w pełnym wymiarze czasowym dwóch młodzieżowców. Ja ich dzisiaj mam w nadmiarze.

- Zastanawiam się, jak zakończyć tę wypowiedź, by nie zostać posądzony o pychę, czy nadmierną pewność siebie. Powiem więc w ten sposób: owszem, nie jestem przyzwyczajony do porażek. Żaden, najlepszy nawet trener, nie może jednak liczyć na zwycięstwa, jeśli nie ma właściwych wykonawców swoich przedmeczowych założeń. Na tym polega moje szczęście, że ja takowych znalazłem.

Wysłuchał: (dw)

Sandecja pod lupą

Piotr Jachowicz 6 - jeden jedyny błąd, kiedy zlekceważył rzuconą mu "za kołnierz" piłkę, na szczęście bez konsekwencji. W innych przypadkach nadzwyczaj pewny. Zarówno na linii, jak i na przedpolu.

Paweł Szczepanik 7 - świetny występ, okraszony przepiękną bramką. Najlepszy bodaj gracz na boisku.

Tomasz Rusin 6 - coraz pewniejszy jak środkowy obrońca. Wygrał wszystkie pojedynki indywidualne, dobrze się ustawiał.

Paweł Czernecki 6 - udowodnił, że należy mu się miejsce w wyjściowej jedenastce. Spokój, opanowanie, znakomita gra w powietrzu.

Artur Hajduk 5 - w pierwszej połowie mocno stremowany - to głównie po jego stronie rywale przeprowadzali akcje ofensywne. Po przerwie znacznie bardziej przekonywujący w interwencjach.

Dawid Florian 6 - ambitny, zadziorny, przebojowy. Kto wie, czy boczna pomoc nie jest dla niego najodpowiedniejszą pozycją?

Paweł Rysiewicz bez noty - zmienił zmęczonego Floriana. Parę razy przytomnie wybił piłkę w "śmierdzących" sytuacjach.

Adam Ciastoń 6 - choćby dla jednej jego akcji warto było przyjść w sobotę na stadion. Przedryblowanie czterech rywali i rzucenie "centymetrowej" piłki na dobieg do Floriana znamionowały wielką klasę.

Tomasz Szczepański 6 - kolejny dobry mecz Szczepana. Aktywności mogą mu wszyscy zazdrościć. Przy tym oczy dookoła głowy, poświęcenie, charyzma.


Piotr Zachariasz bez noty - świetny początek, wkrótce jednak skutki niedawnej kontuzji dały znać o sobie.

Michał Gryźlak 4 - wszedł za Zacharego i wypełnił swe zadanie. Skuteczny przede wszystkim w destrukcji, choć przypomniał też, że potrafi szybkim rajdem rozerwać obronę rywali.

Janusz Świerad 5 - walczył z niesłychaną ambicją do momentu kiedy obolała noga pozwoliła mu przebywać na boisku.

Michał Gurba bez noty - waleczność, zaangażowanie, szukanie miejsca na boisku - to jego w sobotę największe zalety.

Dawid Janczyk 6 - kilkakrotnie dał próbki swych ogromnych możliwości. Nie błyszczał może tak jak w spotkaniu z Heko, ale był dla zespołu niezwykle przydatny.

Sławomir Zubel bez noty - miał swoje pięć minut. Niewiele, ale i tak zdążył w tym czasie urwać się rywalom i zagrozić ich bramce.

(dw)

"Dziennik Polski" 2005-05-23

Autor: ab