Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Sikorski musi się wytłumaczyć

Treść

Posłowie oczekują, że minister Radosław Sikorski wreszcie wyjaśni sprawę zniszczenia w MSZ rzeczy osobistych śp. Tomasza Merty, który zginął w katastrofie smoleńskiej

Ujawniona przez "Nasz Dziennik" sprawa zniszczenia dowodu osobistego wiceministra kultury oraz kradzieży jego obrączki, zegarka i portfela była omawiana podczas wczorajszego posiedzenia Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku. To jedna z najbardziej kompromitujących dla naszego rządu spraw związanych ze smoleńską tragedią i dlatego posłowie PiS chcą zapytać o nią szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego. Taka próba zresztą już została wczoraj podjęta, ale posłowie nie doczekali się odpowiedzi ze strony MSZ.

Witold Waszczykowski (PiS), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, poinformował podczas posiedzenia Zespołu, że kwestię zniszczenia i kradzieży rzeczy osobistych Tomasza Merty próbował poruszyć na posiedzeniu swojej komisji. Waszczykowski poprosił o wyjaśnienie całej sprawy wiceminister spraw zagranicznych Grażynę Bernatowicz.

- Pani minister uchyliła się od odpowiedzi. Pan przewodniczący komisji Grzegorz Schetyna powiadomił nas, że 11 lipca na posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych będzie obecny pan minister Sikorski. I wtedy tę sprawę podniesiemy jeszcze raz - powiedział Witold Waszczykowski.

Posiedzenie Komisji Spraw Zagranicznych, na które został zaproszony minister Radosław Sikorski, ma być poświęcone co prawda przede wszystkim sprawom związanym z działaniem Grupy Wyszehradzkiej. Ale posłowie opozycji liczą na to, że wykorzystają obecność szefa polskiej dyplomacji do ustalenia, który z urzędników podległego mu resortu zdecydował o zniszczeniu rzeczy śp. Tomasza Merty. I kto zdecydował o tym, że trafiły one do polskiego MSZ z Ambasady RP w Moskwie, a potem nie zostały zwrócone rodzinie. Przesłuchiwany niedawno przez śledczych Prokuratury Okręgowej w Warszawie w charakterze świadka były ambasador RP w Moskwie Jerzy Bahr nie potrafił na te pytania jednoznacznie odpowiedzieć.


- Bardzo się cieszę, że sprawa niszczenia rzeczy śp. wiceministra kultury Merty zostanie poruszona na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Liczę na to, że minister Radosław Sikorski będzie w stanie wytłumaczyć, jak do zniszczenia tych rzeczy mogło dojść na terenie jego resortu - mówi mecenas Bartosz Kownacki, pełnomocnik rodziny Tomasza Merty.

On i posłowie opozycji mają też nadzieję, że koalicja nie będzie próbowała przeszkodzić im w stawianiu trudnych pytań ministrowi Sikorskiemu. Bo do tej pory szef dyplomacji nie zabiera głosu w sprawie tej skandalicznej afery - MSZ ograniczyło się tylko do wydania ogólnikowego komunikatu. A pytań będzie na pewno sporo, tym bardziej że w posiedzeniu Komisji Spraw Zagranicznych może brać udział każdy poseł, także do niej nienależący. I wielu parlamentarzystów z Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku wybiera się na lipcowe spotkanie z Radosławem Sikorskim.

Dla wdowy po wiceministrze kultury oraz posłów sprawa zniszczenia i zaginięcia rzeczy Tomasza Merty jest zagadkowa.

- Nie rozumiem całej tej sprawy. Nie wiem, dlaczego rzeczy mego męża wydzielono od pozostałych, przesłano do Polski szczególną drogą, którą - poza tymi rzeczami - trafił tylko telefon prezydencki, i natychmiast zniszczono. I Ministerstwo Spraw Zagranicznych podejmuje decyzję o natychmiastowym spaleniu tych rzeczy - mówiła na wczorajszym posiedzeniu Zespołu Parlamentarnego ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku Magdalena Pietrzak-Merta. Dodała, że jednocześnie urzędnicy zmówili się, aby nie dopuścić do tego, żeby ta sprawa się wydała. Magdalena Pietrzak-Merta podkreśliła, iż jest pewna tego, że wina nie leży w tym wypadku po stronie Rosjan. Świadczy o tym protokół przekazania dowodu, zegarka, portfela i obrączki śp. Tomasza Merty stronie polskiej.

- Co takiego było w tych rzeczach, że tak je potraktowano? - zastanawia się Pietrzak-Merta.


- Warto tu przypomnieć raport Najwyższej Izby Kontroli w kwestii działań MSZ po katastrofie smoleńskiej, kiedy to opisano je niemal w samych superlatywach. Myślę, że warto będzie do tej sprawy wrócić - zauważyła z kolei poseł Anna Fotyga (PiS), była minister spraw zagranicznych. Jak ustaliła Izba, MSZ, a konkretnie jego Centrum Operacyjne, właściwie reagowało na sytuacje kryzysowe.

Warto tu jednak skonfrontować fakt, jaki wynikł z ujawnionych niedawno rozmów Sikorskiego z Centrum Operacyjnym: wyszło na jaw, iż MSZ w dniu katastrofy miało poważny problem... awarię komputerów.


Na to, że do niszczenia rzeczy doszło na terenie polskiego MSZ, a konkretnie na posesji archiwum resortu spraw zagranicznych, wskazywały zeznania jednego ze świadków. Warszawska prokuratura okręgowa, która prowadzi dwa odrębne postępowania: w sprawie niszczenia dowodu oraz kradzieży obrączki, zegarka i portfela śp. wiceministra kultury, zleciła w ubiegłą środę przeprowadzenie oględzin miejsca zdarzenia. Niestety, ze skutkiem negatywnym. Nie odnaleziono żadnych śladów niszczenia (palenia) rzeczy ani śladów zaginionej obrączki. Zdaniem wdowy i jej pełnomocnika, taki, a nie inny skutek poszukiwań to efekt wadliwego sprzętu, jakim posłużyła się policja. Był to wykrywacz metali, który nie odróżniał metali zwykłych od szlachetnych. Dlatego ma zostać złożony nowy wniosek o przeszukanie posesji należącej do MSZ już z użyciem odpowiedniego sprzętu.

Anna Ambroziak

Nasz Dziennik Czwartek, 28 czerwc

Autor: au