Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Skutki marszu na skróty

Treść

Konflikt o dolinę Rospudy pokazuje, że przy budowie dróg i autostrad nie opłaca się iść na skróty. Przyczyną eskalacji protestów, które oparły się aż o Brukselę, jest pozbawione szerszych horyzontów planowanie i specustawa, która zlikwidowała szanse naprawienia błędów. Specustawa wprowadza coś w rodzaju stanu wyjątkowego na polskich szosach, czyli ogranicza uzgodnienia administracyjne, konsultacje społeczne, zakres oceny oddziaływania inwestycji drogowej na środowisko, skraca terminy ustawowe, a wszystko po to, by można było szybciej wytyczyć trasy. I rzeczywiście - przygotowania idą sprawniej, ale do czasu. Konflikt, który powinien być rozładowany już na wstępie, wzbiera, kumuluje się, a jak już wybuchnie, to z siłą bomby, i zazwyczaj w momencie, gdy za zmianę decyzji trzeba słono zapłacić. Trudno o lepszy przykład wyrzucania pieniędzy w błoto. Żeby było jasne - obecny rząd nie jest autorem planów przecięcia obwodnicą doliny Rospudy. Powstały one w latach dziewięćdziesiątych, za rządów czerwono-różowej koalicji, tej samej, która dziś leje krokodyle łzy nad losem torfowiska. Ale to ten rząd będzie musiał konflikt rozwiązać. Na początku kadencji apelowaliśmy na łamach "Naszego Dziennika", aby program autostrad rozpocząć od weryfikacji planów podrzuconych przez poprzednie ekipy. Część z nich od początku nie nadawała się do realizacji z powodu poważnych konfliktów z mieszkańcami i środowiskiem. Niestety, rząd nie słuchał, a dziś spija piwo, którego nie nawarzył. Wydaje się, że w obecnej sytuacji nie pozostaje mu nic innego, jak szybko zaprosić wszystkie strony do stołu i z pomocą ekspertów szukać wyjścia. Referendum może tylko zaostrzyć konflikt, a w starciu z Brukselą nic nie da. Pętla obwodnicy zacisnęła się jak stryczek, a Augustów nie może czekać. Małgorzata Goss, "Nasz Dziennik" 2007-02-27

Autor: ea