Śmierć w płomieniach
Treść
W wyniku wybuchu gazu i pożaru zginęła wczoraj 61-letnia mieszkanka Krynicy. Jej mąż doznał poważnych, prawie 80-procentowych poparzeń. Rannego przewieziono śmigłowcem do specjalistycznego szpitala w Siemianowicach Śląskich.
Do tragedii doszło po północy. Jak opowiadali sąsiedzi, wszystkich w okolicy obudził potężny huk.
- Kiedy wybiegłem przed dom, zobaczyłem ogień u sąsiadów -powiedział nam kilkunastoletni Grzegorz Szabla. - Wróciłem po rodziców, by pomogli. Niestety, ogień był tak duży, że nic się nie dało zrobić.
W płonącym domu było czworo ludzi: starsze małżeństwo oraz dwoje wnuków. W chwili wybuchu chłopiec spał obok pokoju dziadka i babci. Jego siostra na piętrze.
- Wnuk miał ogromne szczęście - mówili strażacy. - Kiedy gaz wybuchł, dach został podniesiony, a okna wyleciały z futryn kilkanaście metrów poza budynek. Belka stropowa spadła tuż koło łóżka chłopaka. Wtedy uciekł z domu. Jednak za chwilę wrócił, by wyprowadzić dziadka z budynku. Babci nie udało się już uratować.
Prawdopodobną przyczyną tragedii była nieszczelność w sieci gazowej, która biegnie niedaleko domu. Gaz ulatniający się przez ziemię oraz fundamenty dostał się do budynku i kotłowni, gdzie pracował piec centralnego ogrzewania. Chwilę później nastąpił potężny wybuch i pożar.
Ogień został dość szybko ugaszony. Niestety, eksplozja spowodowała naruszenie fundamentów oraz konstrukcji budynku. Wczoraj przez cały dzień pogotowie gazownicze usuwało skutki awarii.
Jerzy Cebula
"Dziennik Polski" 2005-02-01
Autor: ab