Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spełnienie tych norm jest niewykonalne

Treść

Z Grzegorzem Biereckim, prezesem Krajowej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej, rozmawia Artur Kowalski
Sejm, głosując w tym tygodniu nad poprawkami Senatu, zakończy parlamentarne prace nad nową ustawą o Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych. Kasa Krajowa SKOK mocno protestowała przeciw ustawie. Dlaczego?
- Ta ustawa dewastuje Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe. Pod pozorem wprowadzenia nadzoru publicznego nad Kasami w rzeczywistości dokonuje się demontażu systemu Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, wprowadzając ustawowo nowe ryzyka w działalności Kas, które dotychczas nie występowały. Chodzi o ryzyko płynności w systemie Spółdzielczych Kas, ryzyko niedostatecznego nadzoru, i wreszcie najistotniejsze - ryzyko niespełnienia norm kapitałowych, które w tej ustawie pojawiają się dla Kas po raz pierwszy. A pojawiają się z niezwykle krótkim okresem przejściowym. Tak krótkim, że w praktyce spełnienie tych norm jest niewykonalne.
Posłowie Platformy Obywatelskiej, wyjaśniając motywy, którymi się kierowali, przygotowując ustawę, tłumaczą, że chodzi o to, aby pieniądze członków SKOK-ów były bezpieczniejsze. A to przecież na pewno szlachetne pobudki.
- Oczywiście, że muszą tak kłamać, aby móc uzasadnić przed opinią publiczną działania, które się podejmuje. Ale to oczywiste kłamstwo. Prawdziwe intencje wnioskodawców wyraził poseł Janusz Palikot na swoim blogu. Zanim ta ustawa trafiła do Sejmu, stwierdził, że "na kryzysie najbardziej zyskują SKOK-i, które chcą się wizerunkowo odciąć od banków. W międzyczasie okazało się, że mają całkiem niezły wynik finansowy. Mój pomysł jest prosty. Wyjść z inicjatywą objęcia SKOK-ów nadzorem bankowym - ustawa leży w komisji, u posła Neumanna. Wymaga tylko zaostrzenia". Tak naprawdę intencje tego ugrupowania są bardzo jasne. Platforma w swoisty sposób spłaca swoje zobowiązania wobec środowiska bankowego, które przecież jednoznacznie popiera tę partię.
Podczas prac nad ustawą w Sejmie akcentował Pan, że piszą ją bankowcy...
- Osobą, która kierowała pracami i nadzorowała prace nad tym projektem, jest pan poseł Sławomir Neumann, urlopowany pracownik zagranicznego banku Nordea. Nie tak dawno ze zdumieniem przeczytałem jego wypowiedź dla portalu internetowego bankier.pl. Na pytanie, czy to niedobrze, że Kasy tworzą polski kapitał, odpowiedział, że to nieważne, nie ma większego znaczenia, czy to polski kapitał, czy zagraniczny.
W takie brednie ludzie mogli wierzyć przed kryzysem finansowym, który pokazał, że tak naprawdę kapitał finansowy ma narodowość. I że na koniec jakiś kraj się nim zaopiekuje, uznając jakiś kolejny bank za własny.
Jako strona, Kasa Krajowa na pewno brała udział w pracach nad ustawą. Jaki był Państwa wpływ na to, co w ustawie się znalazło?
- Mieliśmy do czynienia z fikcją konsultacji społecznych. Dostaliśmy chyba trzy dni na przygotowanie opinii do ustawy. Następnie, w trakcie posiedzeń sejmowej Komisji Finansów Publicznych raz udzielił mi głosu jej przewodniczący poseł Zbigniew Chlebowski, który później stwierdził, że bardzo tego żałuje. Na fikcję konsultacji społecznych zwracało uwagę wiele podmiotów, związki zawodowe, organizacje społeczne, Krajowa Rada Spółdzielcza.
Nadzór publiczny jednoznacznie kojarzy się jednak jako nadzór "lepszy". A to może być dobrym argumentem dla forsujących ustawę.
- Fakty przeczą tej tezie. Jeżeli porównać historię 18 lat działalności Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych, które miały nadzór samorządowy, to możemy bez wahania powiedzieć, że nikt w Spółdzielczej Kasie nie stracił ani złotówki. Wszyscy, którzy ulokowali pieniądze w Spółdzielczych Kasach, otrzymali je w terminie z powrotem z należnymi odsetkami. Nie można tego powiedzieć o sektorze bankowym, który jest nadzorowany przez państwo. W okresie kilkunastu lat upadło przecież wiele banków. I setki tysięcy ludzi w Polsce miało problemy z odzyskaniem swoich pieniędzy.
Warto zwrócić uwagę, że w końcowym etapie prac nad ustawą do Komisji Finansów Publicznych trafiło pismo z Komisji Nadzoru Finansowego, które wskazuje też na przyjęcie najbardziej kosztownego nadzoru nad Kasami, bo nadzoru bezpośredniego. W związku z tym wyliczenie kosztów tego nadzoru, które przedstawiła KNF, jest takie, że sektor SKOK-ów nie jest w stanie zapłacić za ten nadzór. Świadomość tego mieli senatorowie, głosując za tą ustawą, ale pominęli ten problem, mówiąc wprost, że "jakoś to będzie". Uchwalona w ustawie opłata za nadzór wystarczy na pokrycie około jednej czwartej kosztów. W efekcie pojawi się sytuacja, z którą dotąd nie mieliśmy do czynienia. Nadzór niby będzie lepszy, bo publiczny, ale ponieważ nie będzie wyposażony w odpowiednie środki, nie będzie w stanie efektywnie sprawować swojej funkcji. Dlatego powiedziałem wcześniej, że ta ustawa stwarza ryzyko, które do tej pory nie występowało w systemie Spółdzielczych Kas. Stwarza ryzyko nieadekwatnego nadzoru.
Antagoniści mogliby jednak stwierdzić, że krytykując objęcie Kas nadzorem publicznym, broni Pan interesów korporacyjnych.
- Myśmy nigdy nie protestowali przed wprowadzeniem nadzoru publicznego, postulując wprowadzenie nadzoru nad systemem Spółdzielczych Kas przy jednoczesnym pozostawieniu ustawowych funkcji Kasy Krajowej i wykorzystaniu naszych doświadczeń w skutecznym prowadzeniu działań kontrolnych oraz nadzorczych. Komisja Nadzoru Finansowego napisała, że potrzebuje minimum 40 etatów, żeby nadzorować Kasy. My to wykonujemy teraz 12 etatami. I robimy to skutecznie. Między innymi dlatego, że to jest jeden zestandaryzowany system, że wiemy, co kontrolować i jak to robić. Dlatego ten system jest tańszy dla Kas. I co istotniejsze - jest zarazem tańszy dla członków SKOK-ów, bo przecież w ostatecznym rozrachunku dwa miliony naszych członków zapłaciłoby za nadzór. Poseł Palikot bardzo szczerze powiedział jednak, że kwestia nadzoru publicznego ma stanowić jedynie pretekst, aby rozwiązać problem, który w rozumieniu Platformy Obywatelskiej i zainteresowanych wsparciem jej grup finansowych polega na tym, że istnieje instytucja, która świetnie daje sobie radę.
Na czym polegają te kolejne ryzyka, które, jak Pan powiedział, ta ustawa stwarza?
- W tej ustawie jest szereg błędów legislacyjnych, które będą skutkowały trudnościami w egzekwowaniu bieżącego nadzoru i kontroli. Zwracaliśmy na to uwagę, lecz było to ignorowane. Odnoszę wrażenie, że pomysłodawcom ustawy właśnie chodziło o to, aby ta ustawa była afunkcjonalna. Kolejnym istotnym problemem jest ryzyko płynności. Cały system Spółdzielczych Kas dysponuje obecnie właściwą płynnością. Kasy dają sobie radę bardzo dobrze, oferując Polakom usługi na godziwych warunkach. Kiedy banki miały kłopot z pozyskaniem środków, myśmy tego kłopotu nie mieli. Teraz demontuje się system w ten sposób, że pojedyncze Kasy będą mogły lokować środki, gdzie chcą. Ale jednocześnie na Kasie Krajowej wciąż będzie spoczywał obowiązek zapewnienia płynności w sytuacji, kiedy Kasa będzie miała zagrożenie jej utraty. Wówczas żaden bank nie udzieli jej kredytu. Od tego - zgodnie z ustawą - jest Kasa Krajowa, ale ona nie będzie dysponowała odpowiednimi środkami, ponieważ te pieniądze będą rozrzucone po rynku. Bo tak naprawdę o to właśnie chodziło bankom, żeby Kasy stały się ich klientami i tę płynność przeniosły do banków. I ta ustawa to realizuje. Wprowadza się pozornie mechanizm zapewnienia płynności przez Narodowy Bank Polski. W ustawie jest zapis, że w przypadku niewystarczających środków Kasa Krajowa może zaciągnąć kredyt w Narodowym Banku Polskim dla zapewnienia płynności. Ale zgodnie z ustawą musi ten kredyt odpowiednio zabezpieczyć. Natomiast zgodnie z zapisami ustawy kapitał własny Kasy Krajowej będzie wynosił kilkadziesiąt tysięcy złotych. Ponieważ do kapitału będzie można zaliczyć fundusz zasobowy, który powstaje w przypadku Kasy Krajowej wyłącznie z wpisowego, czyli 500 zł razy 62 Kasy oraz fundusz udziałowy, to jest 100 zł razy 62 Kasy. Nasza nadwyżka wypracowana przez Kasę Krajową, czyli zysk, odmiennie niż we wszystkich innych instytucjach w Polsce, zgodnie z ustawą nie będzie mógł być zaliczany do środków własnych. Będzie zaliczony do środków funduszu stabilizacyjnego, który nie będzie zaliczany do środków własnych Kasy Krajowej. W związku z czym nawet naszego zysku rocznego nie będziemy mogli pokazać jako zabezpieczenia zaciąganego kredytu. W ten sposób Kasa Krajowa pod rządami tej ustawy nie ma praktycznie możliwości zaciągnięcia kredytu. Czyli w sytuacji zagrożenia płynności nie będzie instytucji, która mogłaby skutecznie zareagować. Mamy zatem sytuację w której ustawa tworzy zagrożenie dla płynności.
Może to zaważyć na wizerunku Kas...
- To trzecie zagrożenie, bardzo istotne - zagrożenie reputacji Kas, powstanie po wejściu w życie ustawy, ponieważ wtedy Kasy będą zobowiązane spełniać wskaźnik kapitałowy, który jest w niej zapisany. Informowaliśmy, że okres dojścia jest zbyt krótki. Żąda się od nas, abyśmy zwiększyli kapitały o 25 proc. w sytuacji kryzysu gospodarczego, mając na to 9 miesięcy. Po 9 miesiącach nadzór będzie zmuszony uznać, że Kasy nie spełniają norm ustawowych, co stanie się informacją publiczną i zachwieje reputacją Kas. Ta ustawa stwarza nowe, dotychczas nieistniejące, ryzyka w działalności systemu SKOK-ów. Trzy najistotniejsze ryzyka. Zaistnienie któregokolwiek z nich może być dla Kas dewastujące. Ale właśnie taka jest intencja ustawodawców, aby zdewastować konkurenta dla banków.
W czasie prac nad ustawą w Sejmie pojawiały się głosy, że zawiera ona pewne niekonstytucyjne rozwiązania. Czy zostały one ostatecznie usunięte?
- Wskazywaliśmy nie tylko my, bo także Narodowy Bank Polski, eksperci obecni w podkomisji i komisji finansów, na niekonstytucyjność szeregu rozwiązań tej ustawy. Było to zbywane śmiechem. Muszę panu powiedzieć, że miałem okazję obserwować pracę wszystkich Sejmów od 1989 roku, ale takiej nonszalancji, pychy i pogardy wobec społecznych inicjatyw, wobec dwóch milionów ludzi i wobec społeczników, którzy pracują w Kasach, takiego zachowania nigdy nie widziałem.
Ustawa jest już uchwalona. Możemy oczekiwać na weto prezydenta, ale liczba głosów, którą w Sejmie poparto ustawę, nie wskazuje, by to ewentualne weto mogło zostać podtrzymane. Co dalej Kasy zamierzają w tej sprawie zrobić?
- Będziemy wskazywać na te elementy niekonstytucyjne. Jest naruszeniem zaufania obywatela do prawa przyjęcie ustawy po to tylko, aby wyrządzić szkodę obywatelom - bo tak poseł Palikot zdefiniował ten cel. Przyjęcie tej ustawy jest tak naprawdę czynem sprzecznym z Konstytucją.
SKOK-i będą więc zabiegać o to, by ustawę zbadał Trybunał Konstytucyjny?
- Myślę, że w Sejmie RP oprócz posłów Platformy Obywatelskiej, a wśród nich szczególnie urlopowanych pracowników banków, piszących ustawę o swojej konkurencji, czyli SKOK-ach, są także inne partie, które tego rodzaju zobowiązań nie mają. I mam nadzieję, że ten rozsądek i świadomość wezmą górę. W Polsce problemem jest to, że angażowanie się polityków w spory pozorne odbiera im czas na analizę tych naprawdę poważnych problemów. Z powodu innych ważnych problemów, które ostatnio pojawiły się w Polsce, niedostatecznie interesowano się ustawą o Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych. A sądzę, że ta ustawa, sposób jej przeprowadzenia i okoliczności jej powstania są co najmniej równie interesujące jak głośne afery ostatnich tygodni.
Informowaliście Państwo niedawno o złożeniu skargi do Komisji Europejskiej w sprawie dyskryminowania SKOK-ów.
- Ta skarga została złożona i Komisja Europejska podjęła nad nią pracę. Wkrótce będzie okazja do uzyskania informacji o działaniach Komisji Europejskiej. Podstawą tej skargi jest realna dyskryminacja podatkowa Spółdzielczych Kas Oszczędnościowo-Kredytowych. Obecnie, jako polskie organizacje o charakterze niezarobkowym, płacimy wyższe podatki niż komercyjne banki.
Z czego to wynika?
- Banki mają szereg przywilejów podatkowych, które są wpisane w różne ustawy. A te przywileje są niedostępne dla żadnego innego podmiotu.
Jakie na przykład?
- Prawo zaliczania w ciężar kosztów podatkowych rezerw tworzonych zarówno na ryzyko ogólne, jak też i rezerw na przeterminowane pożyczki, co znacząco obniża koszt podatkowy banków. A także szereg zwolnień banków z różnego rodzaju opłat. Ten już słynny bankowy tytuł egzekucyjny faktycznie oznacza pomoc publiczną dla banków polegającą na zwolnieniu ich z opłat sądowych - to ogromne kwoty.
Jak SKOK-i radzą sobie w sytuacji kryzysu finansowego?
- Przechodzimy go znacznie lepiej niż konkurencja. Jesteśmy instytucją niskiego ryzyka. Mamy dużo małych pożyczek, małych oszczędności. Dla nas ważny jest brak koncentracji wysokich zobowiązań. Chociaż na pewno szkodzi nam w jakiś sposób zamieszanie wywołane tą ustawą. Uwagę na to zwracali również eksperci, Narodowy Bank Polski, że to nie jest w ogóle właściwy moment na rozpoczęcie dyskusji na temat zmian ustawowych. I to też jest bardzo ważne pytanie, które trzeba sobie zadać: Czy ustawodawca nie mógł osiągnąć celu ustawowego środkami mniej kosztownymi? Jeżeli celem było tylko wprowadzenie nadzoru publicznego, to przecież wystarczyło w naszej ustawie wpisać ten nadzór publiczny nad Kasą Krajową. Bardzo krótka zmiana. I reszty nie dotykać, bo zmiany w tym momencie, jak też i samo rozpoczynanie dyskusji na ten temat, wprowadzają niepokój wśród członków Kas. Samym już otwarciem debaty w tym właśnie momencie się szkodzi. Ale wracam do tego, co powiedział poseł Palikot - cel jest jasno zdefiniowany. Chodzi o to, żeby zepsuć Spółdzielcze Kasy Oszczędnościowo-Kredytowe. Tymczasem SKOK-i rozwijają się bardzo dobrze, od lat na godziwych warunkach służą milionom Polaków. Dlatego to niemożliwe, żeby taka antyobywatelska ustawa weszła w życie.
Dziękuję za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2009-11-02

Autor: wa