Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Spełniona obietnica

Treść

Gol kapitana Giorgosa Karagounisa zadecydował o sensacyjnym zwycięstwie Grecji nad Rosją, które tej pierwszej dało ćwierćfinał Euro, a Sborną wysłało do domu. Takiego rozstrzygnięcia mało kto się spodziewał.

Grecy, marząc o awansie, musieli wygrać, Rosjanom wystarczał remis. Nic zatem dziwnego, że podopieczni Fernando Santosa zaatakowali od początku. Powinni prowadzić od 6. minuty, ale doskonałej okazji nie wykorzystał Kostas Katsouranis. Potem jednak gra się wyrównała, a im bliżej przerwy, tym bardziej przeważali Rosjanie. Nic jednak z ich dominacji nie wynikało. Co prawda przeprowadzili szereg efektownych akcji, oddali dużo strzałów (w całym meczu 25 wobec 5 Greków, 10-2 w celnych), ale albo pewnie bronił je Michalis Sifakis, albo brakowało im precyzji. I gdy wydawało się, że pierwsza połowa zakończy się remisem, fatalny błąd popełnił Siergiej Ignaszewicz. Obrońca Sbornej, nieatakowany, w niegroźnej sytuacji podał piłkę... Karagounisowi, ten znalazł się oko w oko z Wiaczesławem Małofiejewem i nie dał mu szans. W drugiej połowie Grecja zagrała niczym na Euro 2004. Przede wszystkim z szaloną dyscypliną w obronie. Wybudowała przed swoim polem karny mur, broniła się całym zespołem, ale skutecznie. Dobrze pokazała się przy tym w ofensywie. Giorgos Tzavellas trafił z rzutu wolnego w spojenie słupka z poprzeczką, Karagounis był faulowany w polu karnym, co sędzia zinterpretował jako... próbę wymuszenia i pokazał zawodnikowi żółtą kartkę. Wynik 1:0 utrzymał się do końca, a to oznaczało, że pierwsza wielka sensacja Euro stała się faktem. Po meczu z Czechami w Rosjanach upatrywano przecież kandydatów do tytułu. - Od początku byliśmy bardzo skupieni i nie pozwoliliśmy rywalom wykorzystać swych atutów - powiedział Santos. - Ten wynik pozwoli uśmiechnąć się moim rodakom. Gdy wyjeżdżaliśmy z Grecji, obiecaliśmy, że damy z siebie wszystko - dodał Karagounis. Prowadzący Rosję Dick Advocaat nie obwiniał swych podopiecznych. - Robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, mieliśmy na boisku trzech napastników, ale się po prostu nie udało. Taka bywa piłka - skomentował.

Pisk

Nasz Dziennik Poniedziałek, 18 czerwca 2012, Nr 140 (4375)

Autor: au