Strajk rozpoczęty
Treść
Pacjenci nie ucierpią - zapewniają lekarze
Sądecki szpital i jego specjalistyczne przychodnie włączyły się wczoraj do ogólnopolskiego, bezterminowego strajku lekarzy. Przyjmowani byli tylko pacjenci w stanach zagrożenia zdrowia i życia. Wszystkie planowane zabiegi zostały przesunięte na inny termin.
Sądecki szpital jest jednym z 21 w Małopolsce, w którym rozpoczął się bezterminowy protest. Wczoraj przed południem dyrektor Artur Puszko odbył naradę z ordynatorami. Mówiono o działaniach i funkcjonowaniu szpitala w okresie protestu.
- Wypadła nagła sprawa i musiałem tutaj się zgłosić - mówił nam wczoraj pacjent, czekający na poradę w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. - Zarejestrowałem się i czekam cierpliwe już prawie godzinę. Widzę, że dyżury są wyznaczone i lekarze przyjmują. Też uważam, że ta grupa zawodowa powinna lepiej zarabiać.
Od wczoraj szpital pracuje tak, jak na ostrym dyżurze, czyli lekarze przyjmują tylko tzw. ostre przypadki, w których udzielenie pomocy medycznej jest niezbędne.
- Dzisiaj spotkałem się z ordynatorami i omówiliśmy sytuację związaną ze strajkiem - relacjonuje dyrektor Artur Puszko. - Ordynatorzy poinformowali mnie, że solidaryzują się ze strajkiem i że na ich oddziałach będzie się pracować w trybie dyżurowym, aczkolwiek czuwają oni nad ich funkcjonowaniem. Każdy, kto znajduje się w szpitalu i osoby, które do niego trafią będą mieć zapewnioną należytą opiekę na takim samym poziomie, jak do tej pory. Szpitalny Oddział Ratunkowy funkcjonuje tak jak zawsze, czyli przyjmuje pacjentów w stanach zagrożenia zdrowia i życia. Natomiast przychodnie podstawowej opieki zdrowotnej będą mieć teraz więcej pracy.
Dyrektor jest za strajkiem
Dyrektor Puszko przyznaje, że popiera protest. Z niecierpliwością czeka na efekty rozmów na szczeblu rządowym i ministerialnym. Jeśli nie przyniosą one pozytywnych skutków nie wyklucza, że strajk może się zaostrzyć, a to jeszcze bardziej utrudni pracę placówce. - Każda forma protestu, czy strajku jest utrudnieniem dla nas i pacjentów. Na pewno nie jest to zdrowa sytuacja.
Na ostrzu noża
Środowisko lekarskie jest zdeterminowane i stawia sprawę na ostrzu noża. Powodem protestu jest nie tylko sytuacja finansowa lekarzy, którzy domagają się podwyżek. Chodzi im także o głębokie reformy w służbie zdrowia. Rozmowy premiera Jarosława Kaczyńskiego z przedstawicielami związków zawodowych, działających w służbie zdrowia nie doprowadziły do porozumienia.
Czekanie na kompromis
- Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby nie doszło do sytuacji, w których zdrowie i życie ludzkie byłoby narażone deklaruje dr Zbigniew Moroz, przewodniczący sądeckiego oddziału Związku Zawodowego Lekarzy. - Ostatnie piątkowe rozmowy na wysokich szczeblach nic nie dały. Zobaczymy, jakie będą efekty następnych. Muszą zapaść konkretne decyzje wiążące na piśmie. Myślę, że strajk będzie się rozszerzał w całej Polsce. Kolejną formą protestu będzie być może niewypisywanie druków L4. Jestem jednak optymistą i mam nadzieję, że jakiś kompromis zostanie osiągnięty. Nie jest to strajk przeciwko pacjentom, dyrekcjom szpitali, czy przeciwko innym lekarzom. Chodzi o gruntowną reformę służby zdrowia.
By nikt nie umarł
- Solidaryzujemy się ze strajkiem - mówi Grzegorz Borowiec, przewodniczący Rady ordynatorów sądeckiego szpitala i szef szpitalnej laryngologii. - Jesteśmy odpowiedzialni za oddziały. Będziemy się starali zapewnić jak najlepszą opiekę pacjentom, by nikt poprzez strajk nie doznał uszczerbku na zdrowiu, by nikt nie umarł. Ordynatorzy będą codziennie w pracy i dobiorą taką liczbę osób, która zapewni świadczenie usług medycznych w tamach tzw. ostrego dyżuru. Ustaliliśmy, że pozostali lekarze nie będą przychodzić do pracy, włączając się w strajk absencyjny, ale będą uchwytni pod telefonami aby w każdej chwili móc na wezwanie stawić się w szpitalu. Na każdym oddziale czuwać będzie zespół operacyjny oraz lekarz, czy lekarze, pełniący funkcje konsultantów. Wszystkie nagłe i ostre przypadki będą przyjmowane przez szpitalny oddział ratunkowy, a jeśli zajdzie taka konieczność - przez inne oddziały. Pacjenci przyjęci do szpitala zostaną oczywiście diagnozowani. Lekarze będą się starali wykonać planowe przełożone zabiegi w nieodległym czasie. Będą dłużej zostawać w pracy.
W przychodniach jak w szpitalu
Większość szpitalnych przychodni specjalistycznych pracowało wczoraj tak jak sam szpital. Na drzwiach budynku przy Alejach Wolności, w której znajduje się większość szpitalnych poradni pacjenci mogli wczoraj przeczytać dwie informacje: "Od 21 maja 2005 poradnia urazowo ortopedyczna przyjmować będzie tylko przypadki ostre (opatrunki gipsowe, opatrunki). Terminy będą przesuwane na terminy późniejsze. Zwolnienia lekarskie w rejonie. Strajk Lekarzy" oraz drugą "Od 21 bezterminowy strajk lekarzy. Przyjmowane będą tylko przypadki ostre (L4 przychodnie rejonowe)". Wczoraj budynek przy Alejach Wolności praktycznie świecił pustkami. Więcej osób czekało tylko w kolejce do kardiologa, kilku pacjentów do okulisty.
- Na dzisiaj miałem wyznaczony termin do lekarza kardiologa - mówił nam jeden z pacjentów. - Ja oczekiwałem na wizytę od kwietnia. Przyszedłem do przychodni bez względu na strajk.
- Takie strajki to chyba na złość chorym - dopowiadał inny. - Bo jak to inaczej rozumieć?
- Jeśli lekarze strajkują to mają rację - twierdził natomiast inny chory. - Są przepracowani. Słyszy się, że do przychodni przychodzą oni po wielogodzinnych dyżurach, by przyjmować pacjentów. Lekarzowi przemęczonemu może przecież coś umknąć, może coś przeoczyć. Jest to słuszna forma protestu.
Kolejna pacjentka czekała do lekarza okulisty.
- Lekarka zgodziła się mnie przyjąć. W sobotę miałam uraz oka. Musiałam pojechać do szpitala do Gorlic, bo tam jest całodobowy dyżur. Dostałam zalecenie, by zgłosić się dzisiaj do okulisty w Sączu. Uważam, że strajk nie jest dobry dla pacjentów. Moim zdaniem lekarze nie powinni strajkować, bo na pewno nie zarabiają mało.
Dla lekarzy specjalistów, pracujących na kontraktach poniedziałek był normalnym dniem pracy. Do poradni szpitalnych zgłaszało się natomiast mniej pacjentów. Część chorych, wiedząc o rozpoczynającym się strajku nie wybrała się wczoraj do lekarza.
Nie strajkowały natomiast niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej. Pracowały normalnie i przyjmowały chorych, choć zatrudnieni w nich lekarze i personel medyczny solidaryzowali się ze strajkującymi.
Iga Michalec, "Dziennik Polski" 2007-05-22
Autor: ea