Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Straszak dyscyplinarki

Treść

Zdjęcie: Robert Sobkowicz/ Nasz Dziennik

„Nasz Dziennik” ujawnia, jak środowisko warszawskiej palestry instrumentalizuje sprawę komentarza mecenasa Bartosza Kownackiego o spaleniu „tęczy” na placu Zbawiciela.

Do spalenia doszło podczas ubiegłorocznego Święta Niepodległości. Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO) przeznaczyła na renowację kompozycji aż 100 tys. złotych.

Na portalu społecznościowym Kownackiego znalazł się wtedy komentarz, że renowacja obiektu kojarzonego z wybrykami homoaktywistów to marnotrawienie publicznych pieniędzy, które można by przeznaczyć na cele charytatywne. Wpis został usunięty, a na głowę posła posypały się w lewicowych mediach gromy.

Podzielone głosy

Rzecznik dyscyplinarny Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie wszczął w tej sprawie najpierw czynności wyjaśniające, potem zdecydował o postępowaniu dyscyplinarnym. Prawnikowi zarzucono złamanie zasad etyki adwokackiej oraz naruszenie godności zawodowej.

Sprawa potoczyła się błyskawicznie. 11 listopada 2013 r. ukazał się wpis prawnika na portalu społecznościowym, a już kilka dni potem, bo 15 listopada, sprawą zajął się rzecznik dyscyplinarny ORA.

Zawiadomienie do Rady złożyły dwie osoby. Pierwszą z nich był Piotr Wertenstein-Żuławski, przewodniczący Rady Dzielnicy Żoliborz, oraz szef klubu radnych PO. Drugą – mecenas Marcin Górski z Łodzi, który reprezentował Alicję Tysiąc w procesie z publicystą Tomaszem Terlikowskim.

Kownackiemu grozi kara od upomnienia do wydalenia z palestry. Obecnie sprawę bada Okręgowa Rada Adwokacka w Katowicach.

O przeniesienie sprawy do Katowic wnioskował sam mecenas Kownacki. Biorąc pod uwagę stosunek do niej warszawskiej palestry, trudno się temu dziwić.

Protokół z lutowego posiedzenia ORA nasuwa ciekawe wnioski.

Co prawda, samo nazwisko osoby, której posiedzenie dotyczyło, zostało zanonimizowane, jednak z kontekstu jednoznacznie wynika, że chodzi właśnie o Kownackiego.

W sprawie spotkali się: rzecznik dyscyplinarny Łukasz Chojniak, mec. Magdalena Czernicka-Baszuk – rzecznik prasowy Rady, mec. Dominika Stępińska-Duch – wicedziekan, mec. Mikołaj Pietrzak, mec. Włodzimierz Barański – sekretarz ORA, mec. Ewa Milewska-Celińska, mec. Andrzej Orliński – wicedziekan, mec. Anna Maria Borkowska, mec. Michał Bieniak oraz mec. Paweł Rybiński. Adwokaci debatowali, jaki nadać bieg sprawie; czy wystarczy upomnienie dziekańskie, czy należy poddać sprawę pod osąd sądu dyscyplinarnego.

Głosy były podzielone. Jedni, jak mec. Stępińska-Duch czy mec. Pietrzak, uważali, że upomnienie dziekańskie byłoby postrzegane jako „zamykanie sprawy we własnym środowisku” i że jest rozwiązaniem zbyt łagodnym, tak więc sąd dyscyplinarny byłby tu rozwiązaniem optymalnym. Inni, jak mec. Barański, twierdzili z kolei, że poddanie sprawy pod werdykt sądu dyscyplinarnego rozwlecze sprawę, poza tym może się skończyć uniewinnieniem, a do tego nie można dopuścić, gdyż „chodzi o to, by społeczeństwo widziało, że sprawa została poddana próbie sądu”, ważne jest, by kara nie była zbyt łagodna, by reagować szybko, skutecznie i by jak najszybciej całą sprawę zakończyć.

 

Wizerunek przede wszystkim

Zasadniczo konkluzja sprowadzała się do stwierdzenia, że taki właśnie wizerunek adwokatury: reagującej błyskawicznie i skutecznie, najlepiej „sprzeda się” w mediach. I że każdą formę kary można rozegrać wizerunkowo. Przy czym rodzaj kary nie może być zdeterminowany pozycją Kownackiego, który sprawuje też funkcje publiczne – jest posłem PiS.

Warto przypomnieć, że kilka dni po dokonaniu wpisu do bydgoskiego biura poselskiego Bartosza Kownackiego zaczęły napływać wulgarne e-maile i telefony z groźbami pod jego adresem. Ktoś zniszczył też tabliczkę informacyjną na budynku, w którym jest jego biuro. Została nadpalona w miejscu, gdzie widnieje godło państwowe. Pod biurem odbył się też happening działaczy bydgoskiego Twojego Ruchu, którzy ustawili tęczę z kolorowych balonów.

Kownackiemu rzecznik dyscyplinarny ORA postawił zarzut naruszenia etyki zawodowej i godności zawodu, o czym stanowi Zbiór Zasad Etyki Adwokackiej i Godności Zawodu. Chodzi konkretnie o te zapisy kodeksu, które obligują adwokatów do zachowania norm zwyczajowych przyjętych przez środowisko adwokackie, a więc „umiar, współmierność i oględność w wypowiedziach, zarówno wobec sądu i organów państwowych, jak wobec dziennikarzy i przedstawicieli mediów, tak aby nie uchybić zasadzie godności zawodu”(par. 17 Zbioru).

Z zarzutem nie zgadzają się jednak wszyscy mecenasi. W środowisku prawniczym podniosły się głosy w obronie mec. Kownackiego. Doktor hab. adw. Justyna Jurewicz z Katedry Prawa Karnego Międzynarodowego Uniwersytetu Łódzkiego w sporządzonej opinii z 29 kwietnia br. stwierdza jednoznacznie, że z zarzutem postawionym prawnikowi nie sposób się zgodzić. Jego wypowiedź na temat „tęczy” nie wiązała się bowiem z działalnością adwokacką, miały do niej dostęp tylko osoby zainteresowane i zalogowane na portalu społecznościowym, ponadto wypowiedź ta nie była ani wulgarna, ani obraźliwa, a użyte w niej zwroty odnosiły się tylko do przedmiotu, a nie do osoby. Zasadę tę potwierdzają wyroki międzynarodowe, jak orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 7 grudnia 1976 roku. Trybunał uznał wtedy, że swoboda wypowiedzi osoby wykonującej funkcje publiczne „nie może ograniczać się do informacji i poglądów, które są odbierane przychylnie albo są postrzegane jako nieszkodliwe lub obojętne, lecz odnosi się w równym stopniu do takich, które obrażają, oburzają lub wprowadzają niepokój”. „Takie są wymagania pluralizmu i tolerancji, bez których demokracja nie istnieje” – pisze dr Jurewicz. „To tylko presja określonych środowisk powoduje, że za wypowiedzenie tego słowa wytacza się w dzisiejszych czasach postępowanie sądowe” – podnosi dalej dr Jurewicz w opinii.

Co do nazwania Hanny Gronkiewicz-Waltz „bufetową” dr Jurewicz powołała się na wywiad z prezydent stolicy w programie „Kropka nad i” z 29 maja ubiegłego roku. Na pytanie dziennikarza, czy obraża ją to określenie, szefowa stołecznego ratusza stwierdziła, że nie. „Polityk musi mieć grubą skórę. Każdy ma jakąś ksywę. Ta nie jest najgorsza” – mówiła wtedy Gronkiewicz-Waltz.

– Wypowiedź mecenasa Kownackiego nie nosi znamion znieważenia ani zniesławienia, zatem nie powinna być oceniana przez pryzmat wykroczenia dyscyplinarnego – konkluduje dr Justyna Jurewicz.

Zasługi ORA

Warszawska palestra stawia na aspekt wizerunkowy, co samo w sobie może nie jest niczym złym, pytanie tylko, czy tego kierunku mają strzec kolejne postępowania dyscyplinarne. Jakoś – dziwnym trafem – trafiają one w adwokatów, którzy w jakiś sposób odeszli od kanonów propagowanych choćby przez media głównego nurtu sprzyjające obozowi władzy. Wystarczy tu przypomnieć choćby sprawę mecenasa Rogalskiego, wobec którego w warszawskiej ORA toczyło się postępowanie dyscyplinarne w związku z jego krytycznymi wypowiedziami na temat działań byłego naczelnego prokuratora wojskowego gen. Krzysztofa Parulskiego po katastrofie smoleńskiej.

Postępowanie warszawskiej palestry krytycznie oceniają sami adwokaci.

Jej członkowie to na ogół ludzie młodzi, bez zawodowego doświadczenia w zawodzie. „Lawinowo rośnie liczba dochodzeń dyscyplinarnych” – w protokole z posiedzenia ORA z lutego br. wypowiada się rzecznik dyscyplinarny adwokat Łukasz Chojniak. Nic dziwnego, bo za czynnościami związanymi z postępowaniem dyscyplinarnym idą większe pieniądze – w zależność od podjętych czynności zastępcy rzecznika dyscyplinarnego otrzymują kilkakrotnie większe gratyfikacje niż adwokaci za sprawy podejmowane z urzędu, za co płaci Skarb Państwa. To kwoty sięgające nawet ponad 1600 złotych. – Kiedy jednak zapytałem w ORA, ile zarabia mecenas Chojniak, otrzymałem odpowiedź, że jest to jego osobista sprawa – podkreśla mec. Andrzej Nogal, puentując, że autorytetu nigdy nie buduje się na straszeniu dyscyplinarkami.

Anna Ambroziak
Nasz Dziennik, 8 sierpnia 2014

Autor: mj