Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Swoją drogą z babcią Józią

Treść

Maria Drue, Katarzyna Łaniewska, Stanisław Górka i Wojciech Machnicki stworzyli niezapomniany wieczór w Małopolskim Centrum Kultury "Sokół" w ramach XII Sądeckiego Festiwalu Jubilaei Cantus. Dzięki nim przenieśliśmy się do przedwojennego Krakowa i powojennego Londynu, poznaliśmy mnóstwo faktów z życia Mariana Hemara, Feliksa Ref-Rena Konarskiego, Wiktora Budzyńskiego, Zofii Terne i Ireny Andersowej (Renaty Bogdańskiej). To był wieczór promujący książkę Marii Drue "Swoją drogą'. Autorka pochodząca z krakowskiej żydowskiej rodziny Weisslitz przeżyła II wojnę światową. Znalazła się w Londynie. Tam została akompaniatorką w słynnych kabaretach Hemara i Ref-Rena, założyła Teatr dla Dzieci "Syrena". Okazała się nie tylko świetną pianistką, ale też pisarką. Właśnie w Nowym Sączu ukazały się jej opowiadania. - Napisałam tę książkę z kilku powodów - powiedziała Maria Drue. - Chciałam czytelników zapoznać ze strukturą społeczną na emigracji. To pierwszy powód, a drugi - to sprawa, która leżała mi na sercu przez wiele lat. Chciałam z siebie wyrzucić wdzięczność dla tych, którzy w czasie wojny mnie i moim najbliższym uratowali życie, narażając własne. Od czasu do czasu pojawiają się nieprawdziwe wiadomości na ten temat, co mnie boli. Te opowiadania powstały z potrzeby serca. Bohaterce wieczoru w sali im. Romana Sichrawy towarzyszyli przyjaciele: Katarzyna Łaniewska (popularna jako babcia Józia w "Plebani"), Stanisław Górka (kościelny Zbyszek w tym serialu) i Wojciech Machnicki (znany z wielu świetnych ról). Znakomici aktorzy czytali fragmenty prozy pani Marii, śpiewali popularne piosenki Mariana Hemara i Feliksa Konarskiego (autora "Czerwonych maków") i opowiadali o swojej znajomości. - Marysia prezentuje się przed państwem jako pisarka - mówiła Katarzyna Łaniewska. - To jest już trzecie wydanie jej książki. Jest akompaniatorką, kompozytorką, pisze teksty piosenek. Nade wszystko jednak to osoba wielkiego serca, postać, której liczni moi koledzy z Warszawy i Krakowa sporo zawdzięczają. Bo kiedy z trudem wyjeżdżaliśmy za tzw. żelazną kurtynę na Zachód, jeśli się nam udawało, to Marysia miała dla nas zawsze otwarty dom. Jej gościnny pokój mógłby powiedzieć wiele ciekawych słów o wspaniałych aktorach, którym pomagała, załatwiała pracę, którzy bywali z nią w teatrze. Ja jestem weteranką tego ruchu Marysi opieki. Dzisiaj jest taki dzień, kiedy w imieniu moich kolegów chcę za wszystko co robiłaś, a przyjaciół masz bardzo dużo, podziękować. Piotr Gryźlak "Dziennik Polski" 2006-11-16

Autor: wa