Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szantaż wrakiem

Treść

Z posłem Witoldem Waszczykowskim (PiS), wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, rozmawia Anna Ambroziak

Prezydia Komisji Spraw Zagranicznych Sejmu i Senatu uczestniczą w rozmowach ze stroną rosyjską. Jak wyglądają te spotkania?

– Mamy już za sobą spotkanie z wiceministrem spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Władimirem Titowem oraz szefem Polsko-Rosyjskiej Grupy ds. Trudnych Anatolijem Torkunowem. To nie są proste rozmowy. Rosja to trudny partner, który pokazuje, że dzieli nas prawie wszystko. Dzieli nas spojrzenie na architekturę bezpieczeństwa w Europie, dzieli nas spojrzenie na ekonomię, na politykę gospodarczą. Wreszcie dzieli nas historia. I ta odległa, jak Katyń, i ta najnowsza, jak sprawa smoleńska. Moim zdaniem – oczywiście pogląd na tę sprawę inni parlamentarzyści mogą mieć odmienny – nie widać tu chęci ze strony rosyjskiej, by przybliżyć stanowiska obu stron, by współpracować. Raczej jest z ich strony chęć, żebyśmy to my byli tą stroną uległą, a nie partnerską. Taki jest mój ogólny wniosek po tych pierwszych spotkaniach.

Z pierwszych informacji wynika, że to strona rosyjska zabiegała o zorganizowanie rozmów.

– Prawdę mówiąc, te spotkania to inicjatywa dwustronna – wśród polskich parlamentarzystów jest założenie, abyśmy przynamniej raz w roku odbywali wspólne spotkanie – czy to w Polsce, czy to w Rosji. Po prostu po to, by rozmawiać.

Ale sam Pan stwierdził, że efektów nie ma…

– Ponieważ widać z tych spotkań, że jest potworny brak zaufania, i to z obu stron. Ze strony rosyjskiej padają uwagi, że Polska traktuje biznes rosyjski z nieufnością, że rząd polski nie chce współpracować na warunkach gospodarczych, a kieruje się jedynie polityką. Został tu podany przykład tarnowskich Azotów. Strona rosyjska zarzuca polskiemu rządowi niechęć do prywatyzacji itp. My z kolei tłumaczymy, skąd ta nieufność wynika: mianowicie z zachowania rosyjskiego wobec katastrofy smoleńskiej, z rosyjskiej polityki zagranicznej, którą my traktujemy jako asertywną, a wręcz agresywną. Tłumaczymy też, że nie dostrzegamy, by Rosja była krajem demokratycznym i wszystko, co z tego wynika – że jest to kraj nieprzewidywalny i groźny. Mówimy, że mamy wiele zastrzeżeń i obaw co do stanowiska rosyjskiego i że obawiamy się, że właśnie z ich strony wiele zachowań gospodarczych jest motywowanych polityką, czego przykładem jest choćby cena gazu. Będąc najbliższym sąsiadem Rosji, płacimy za gaz najwięcej w porównaniu z innymi krajami Unii Europejskiej.

Jaka jest riposta ze strony Rosjan?

– Żadna. Po prostu tłumaczą, że mają swoje koncepcje, swój scenariusz w tych kwestiach.

Czyli dialogu nie ma?

– Właściwie nie ma. Po obu stronach jest lista zastrzeżeń, problemów, konfliktów. Wspólnie tę listę tworzymy, rozszerzamy, a nie rozwiązujemy problemów.

Głównym tematem rozmów miał być zwrot wraku rządowego tupolewa.

– Sprawę zwrotu wraku Tu-154M poruszaliśmy właściwie na każdym spotkaniu. Za każdym razem odpowiedź ze strony Rosjan była w tej sprawie absolutnie negatywna. Za każdym razem spotykamy się z odmową. Dostajemy odpowiedź jednoznaczną – że dopóki w Polsce nie zakończy się śledztwo smoleńskie, to strona rosyjska tego wraku nam nie odda.

Zaraz, zaraz… Przecież dotąd argumentacja była odwrotna – Rosja mówiła, że nie odda wraku, dopóki nie zakończy się postępowanie prowadzone przez Komitet Śledczy FR.

– Teraz dostajemy natomiast sygnał, że to najpierw śledztwo polskie musi zostać zakończone.

Zostało to powiedziane wprost?

– Właściwie tak. Powiedział mi to sam wiceminister Władimir Titow. Na skierowane przeze mnie pytanie, kiedy Rosja odda nam wrak, Titow odpowiedział mi w ten sposób, że dopóki śledztwo w Polsce się nie zakończy, to strona rosyjska wraku nie odda. Najwidoczniej Rosja obawia się, że nasza prokuratura jeszcze coś w tym wraku znajdzie.

Jestem przekonany, że o zwrocie wraku tupolewa nie ma nawet teraz co myśleć. Rosjanie traktują wrak jak pewnego rodzaju sąd polityczny. Być może kiedy zakończy się śledztwo polskie, strona rosyjska będzie oczekiwać na jakiś znak ze strony premiera Donalda Tuska w tej kwestii. Zakładam, że przed kolejnymi wyborami w 2015 roku wrak Tu-154M może zostać przekazany premierowi Tuskowi. Wszystko po to, by pokazać opinii publicznej, że po wielkim wysiłku ze strony rządowej Polska wreszcie ów wrak otrzymała.

Dziękuję za rozmowę.

Nasz Dziennik Wtorek, 26 lutego 2013

Autor: jc