Szatan nie umarł!
Treść
30 lat temu skazano w Niemczech cztery osoby za udział w egzorcyzmach, które rzekomo przyczyniły się do śmierci 23-letniej dziewczyny. Od 30 lat trwa zmowa milczenia wokół "egzorcyzmów Anneliese". Czas ją przerwać. Historia egzorcyzmów Anneliese jest wstrząsająca. Nie tyle przez fakt opętania młodej dziewczyny przez demony, ile z powodu całkowitego zaprzeczenia istnieniu osobowego zła przez oskarżycieli tych, którzy chcieli jej pomóc. Wśród nich byli także wpływowi teolodzy, którzy "pożegnali się z diabłem" i ogłosili "śmierć szatana". Opętanie Anneliese w ich oczach było w najlepszym wypadku przejawem groźnej neurozy. Tylko takie opinie zyskiwały wówczas poklask w mediach. -Wysoki Sądzie, nawet jeśli pięćdziesiąt milionów ludzi będzie się śmiało, jeśli teraz powiem, że wypędziliśmy sześć demonów, to ja i tak wiem, co mówię -bronił się ks. Ernst Alt, oskarżony w procesie egzorcystów. Przez długi czas był kierownikiem duchowym Anneliese. Pan Bóg otworzył mi oczy -wspomina dziś sędziwy ks. Alt w reportażu Lecha Dokowicza i Macieja Bodasińskiego, który w Wielki Czwartek o godz. 23.00 wyemituje TVP 2. Montażysta z różańcem Leszek i Maciej spotkali się z kapłanem, który 30 lat temu został publicznie napiętnowany za udział "w szerzeniu zabobonnych praktyk, doprowadzając do śmierci Anneliese". -Podczas pracy nad materiałem dowiedzieliśmy się, że akta sprawy Anneliese w archiwum diecezjalnym w Würzburgu zostały utajnione na kolejne 40 lat -mówi Lech Dokowicz. Dlatego reportaż opiera się przede wszystkim na relacjach ks. Ernsta Alta oraz matki Anneliese. Autorzy korzystali też z licznych kopii dokumentów związanych ze sprawą. W efekcie powstał poruszający dokument, który wydobywa historię Anneliese z zapomnienia. Dzięki temu, że egzorcyzmy były nagrywane na taśmach (jest ich ponad 50, co daje ok. 110 godzin nagrań), możemy wysłuchać fragmentów rozmów kapłanów z demonami, które opętały Anneliese. To szokujące przeżycie. -W reportażu wykorzystaliśmy ok. 11 minut oryginalnych nagrań egzorcyzmów. Nie po to, aby straszyć, tylko pokazać, że szatan naprawdę istnieje -mówi Lech Dokowicz. Maciej Bodasiński opowiada, że podczas zgrywania materiału dźwiękowego z oryginalnych taśm szpulowych na tzw. bety, używane w telewizji maszyny rejestrujące poziom dźwięku wariowały. -Montażysta, który musiał siedzieć cały czas i zgrywać te taśmy, po wysłuchaniu fragmentu pobiegł po różaniec i odtąd nie wypuszczał go z rąk. Czujniki rejestrowały nieludzki dźwięk, który wydawały demony, używając ciała Anneliese -tłumaczy. Takie dźwięki można sobie teoretycznie wyobrazić, kiedy naraz zagra cała orkiestra symfoniczna. Ale nigdy pojedynczy człowiek! "Przypadek z Klingenbergu" 1 lipca 1976 r. w Klingenbergu nad Menem zmarła 23-letnia studentka pedagogiki Anneliese Michel. Od niemal roku odprawiano nad nią rytuał egzorcyzmu, który miał na celu uwolnienie dziewczyny od demonicznego wpływu. Śmierć Anneliese stała się medialną sensacją. Odbiła się szerokim echem w całych Niemczech. Był to pierwszy w historii Kościoła katolickiego przypadek śmierci w trakcie odprawiania egzorcyzmu. Rozpoczęła się bezlitosna kampania medialna, wymierzona przeciwko duchownym katolickim, którzy starali się pomóc opętanej dziewczynie oraz jej rodzicom, którzy widząc bezradność lekarzy i pogarszający się stan córki, zwrócili się o pomoc do kapłanów. Oskarżano ich o stosowanie średniowiecznych praktyk, ciemnotę i przyczynienie się do śmierci Anneliese. Prokuratura postawiła wniosek o ukaranie oskarżonych: ks. Ernsta Alta, o. Arnolda Renza oraz rodziców Anneliese, Józefa i Anny Michel, z powodu "doprowadzenia do śmierci wskutek zaniedbania". Wyrok sądu znacznie wykraczał poza propozycje prokuratury. Cała czwórka została skazana na pół roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Nawet nieprzychylna dotąd prasa krytykowała nadgorliwość sędziego. Od tamtego czasu unika się praktykowania egzorcyzmów w Niemczech. "Przypadek z Klingenbergu", jak określano śmierć Anneliese Michel, stał się skuteczną przestrogą dla "nieroztropnych" księży, którzy chcieli podtrzymywać wiarę w "zabobon" opętania przez złe duchy. Opętana przez sześć demonów Anneliese Michel urodziła się 21 września 1952 r. jako drugie dziecko Józefa i Anny. Pochodziła z pobożnej bawarskiej rodziny. Od wczesnego dzieciństwa często chorowała i była raczej wątłym dzieckiem. Pewnej nocy 16-letnia Anneliese poczuła, że jakaś przeogromna siła trzyma ją w uścisku. Nie mogła wydobyć słowa. Była przerażona. Rok później atak się powtórzył. Lekarz postawił diagnozę: napad padaczkowy. Jakiś czas potem Anneliese ciężko zachorowała na płuca i musiała się udać do sanatorium dla dzieci i młodzieży w Mittelbergu. Do czasowego paraliżu dochodziły omamy. Anneliese zaczęła widzieć przerażające diabelskie twarze. Jej stan z każdym rokiem się pogarszał. Podczas pielgrzymki do San Damiano zaczęła dziwnie się zachowywać. Mówiła grubym głosem, wydawała z siebie nieprzyjemny odór. Współpasażerowie byli skonsternowani. Zaczęto plotkować, że jest opętana. Po dwuletniej obserwacji i pomocy duszpasterskiej ze strony zaprzyjaźnionego ks. Ernsta Alta, miejscowy biskup Józef Stangl wyraził zgodę na przeprowadzenie egzorcyzmu uroczystego. Główny ciężar egzorcyzmowania wziął na siebie salwatorianin o. Arnold Renz. Walka z sześcioma demonami: Judaszem, ks. Fleischmanem, Kainem, Hitlerem, Neronem i Lucyferem była mordercza. Egzorcyzmy odprawiano regularnie od września 1975 r. aż do śmierci Anneliese 1 lipca 1976 r. Uczestniczyła w nich najbliższa rodzina dziewczyny. Codzienność wypełniała ciągła opieka nad Anneliese, która wbrew swojej woli pod wpływem demonów raniła się, rzucała po całym domu, wyła nieludzkim głosem. -Najgorsze było to, że nie mogliśmy jej przed tym uchronić -wspomina ze łzami w oczach niemal 90 - letnia Anna, mama Anneliese. Z pięknej dziewczyny zamieniła się w rzucaną w konwulsjach szmaciana lalkę, którą rozrywały potężne siły diabelskie. Pomimo egzorcyzmów dziewczyna umiera w męczarniach. Egzorcyzmy zawsze kończą się wyrzuceniem złych duchów. Tym razem tak się nie stało. Dlaczego
Autor: wa