Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Szef PiS w ogniu pytań

Treść

Prezes PiS Jarosław Kaczyński zapowiedział w Telewizji Trwam, że nie obawia się powołania go przed Trybunał Stanu w sprawie rzekomych zaniedbań jego rządu w dziedzinie naprawy sytuacji ekonomicznej polskich stoczni. Telefonujących do studia słuchaczy nie przekonały natomiast jego wyjaśnienia, dlaczego rząd PiS nie przeprowadził bilansu otwarcia i zamknięcia, gdy odchodził od władzy. Prawdziwa była wypowiedź Kaczyńskiego na temat stosunku polskich władz do gloryfikacji na Ukrainie oddziałów UPA, które winne są bezprecedensowemu ludobójstwu popełnionemu na ludności polskiej w latach czterdziestych XX wieku. Jarosław Kaczyński zapytany w trakcie programu "Rozmowy niedokończone" w Telewizji Trwam o to, czy nie obawia się być postawionym przed Trybunał Stanu w związku z zarzucanymi mu przez Platformę Obywatelską błędami polityki jego rządu w sprawie poprawienia sytuacji ekonomicznej polskich stoczni, odpowiedział przecząco. - Nie, bo wtedy można by wiele rzeczy wyłożyć, pewne ciągi zdarzeń precyzyjnie wymienić, na co wcześniej nie było czasu - stwierdził prezes PiS. Politykę Platformy Obywatelskiej, która szuka winnych sytuacji w polskich stoczniach, określił jako "agresywną". - PO od 2005 r. psuje polskie życie publiczne, wprowadzając agresję politycznego dyskursu - zauważył Kaczyński. Skrytykował on zamiar Platformy postawienia przed TS byłego ministra Skarbu Państwa Wojciecha Jasińskiego. - Przekroczono dla celów propagandowych pewną granicę, np. próbując stawiać przed TS człowieka, który uczynił wszystko, by stocznie ratować - oznajmił prezes Prawa i Sprawiedliwości. Przypomniał jednocześnie działania rządu PiS, które dążyły do poprawy sytuacji polskiego przemysłu stoczniowego. - Wydzielenie Stoczni Gdańskiej było ekonomicznie uzasadnione, za co biorę odpowiedzialność. Jeśli ktoś opowiada bajki o rzekomych Kuwejtczykach z pieniędzmi, którzy chcą nabyć stocznie, to nie ma pojęcia o obecnej sytuacji na rynku. Ale ta władza zrobi wszystko, by pijarowsko się dobrze znaleźć - posumował Kaczyński. Podczas wieczornej części audycji w Radiu Maryja prof. dr hab. Jerzy Robert Nowak pytał Jarosława Kaczyńskiego, dlaczego PiS nie przeprowadziło bilansu otwarcia i zamknięcia swoich rządów oraz dlaczego tak mało wiemy o tym, co się w tamtym czasie udało lub czego nie udało się zrealizować. - Próbą bilansu było kilka moich wystąpień, długich, półtoragodzinnych, w których mówiłem, co w poszczególnych resortach jest robione, a później też - co było już zrobione, ale to się kompletnie nie przebiło. Po prostu nie ma tutaj żadnej absorpcji tego rodzaju wiedzy przez media - odpowiedział Kaczyński. Kolejni słuchacze telefonujący do Radia Maryja nie dali się jednak przekonać prezesowi PiS do jakoby wielkich różnic programowych dzielących jego ugrupowanie z Platformą Obywatelską. Do takich osób należała m.in. pani Anna z Nadrenii, która stwierdziła, że "nie ufa panom Kaczyńskim, chociażby z tego względu, że rozpisując wcześniejsze wybory, oddali władzę, by utorować drogę w Polsce traktatowi lizbońskiemu". Z kolei pan Wiesław z Dolnego Śląska prosił o ustosunkowanie się do kwestii gloryfikacji oddziałów UPA oraz SS na Ukrainie i roli w tym prezydenta Juszczenki. - To bardzo ważne i trudne pytanie, bo z jednej strony, nie ma najmniejszej wątpliwości, że sprawa Ukrainy jest sprawą nie tylko o znaczeniu strategicznym, ale superstrategicznym. Z drugiej strony, jest i tak, że żaden naród nie może przechodzić do porządku dziennego nad tego rodzaju zbrodniami, które zostały popełnione wobec niego, na członkach tego narodu, w tym wypadku na Polakach. Mówię tutaj o Wołyniu, ale tych zbrodni było oczywiście więcej. I tutaj trzeba jasno mówić, że było to ludobójstwo, i powinniśmy o tym pamiętać i jednak zwracać się do Ukraińców o to, żeby do tej sprawy mieli taki stosunek, jaki powinni mieć - powiedział szef PiS. Wyraził sceptycyzm co do skuteczności nacisków zmieniających Ukrainę do swojej niechlubnej przeszłości. - Ukraina, jak każdy kraj, który odzyskał niepodległość, musi się do czegoś odwoływać, do jakiejś tradycji. Otóż fatalna sytuacja, z którą mamy do czynienia, polega na tym, że tam innej tradycji narodowej nie ma. Pan mówił tutaj o SS Galizien, więc jest już tutaj sprawa skrajnego przypadku, bo oczywiście co to było SS - wszyscy wiemy. Natomiast jeżeli chodzi o UPA czy OUN, które były przecież ze sobą związane, to były w gruncie rzeczy organizacje, które, jeśli chodzi o zabieganie o niepodległość Ukrainy - nie mówię tutaj o wydarzeniach mających miejsce zaraz po rewolucji październikowej - żadnej poważnej konkurencji nie miały i dlatego ta sprawa jest trudna - mówił Kaczyński. Dodał jednocześnie, że siły nacjonalistyczne na Ukrainie skupione są wokół premier Julii Tymoszenko, a nie prezydenta Wiktora Juszczenki. Jego zdaniem, problem ten należy rozwiązywać według zasady: "Polacy nigdy nie mogą się zgodzić na to, ażeby ludobójstwo na nich popełniane było zapomniane, pomijane lub w jakikolwiek sposób, nawet pośredni, akceptowane". - Jeżeli bowiem to robimy, obrażamy przede wszystkim tych, którzy zginęli, zresztą w tym wypadku niekiedy śmiercią wręcz potwornie męczeńską, ale także stwarzamy pewną legitymizację na przyszłość - podkreślił Jarosław Kaczyński. Zdecydowane słowa prezesa PiS odnośnie do mordów na Polakach przez ukraińskich nacjonalistów kontrastują z postawą prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który, jak pamiętamy, odmówił patronatu nad uroczystościami upamiętniającymi 65. rocznicę ludobójstwa na ludności polskiej na Kresach Wschodnich. W liście wystosowanym do uczestników tych uroczystości ani razu prezydent nie użył słowa ludobójstwo odnośnie do masowych mordów na Polakach przez UPA. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-09-09

Autor: wa