Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Test na opozycyjność

Treść

Do odsunięcia od władzy Donalda Tuska i powołania rządu technicznego potrzeba głosów 231 posłów (FOT. M. MAREK)
Wszyscy przeciw Platformie albo gra na rozłam w obozie władzy

Opozycja nie jest jednomyślna, bo PiS wyklucza współpracę z Januszem Palikotem, a SLD i PSL ostro licytują u Donalda Tuska.

W Sejmie odbędzie się jednak test na opozycyjność. Chodzi o odsunięcie PO od władzy i przedterminowe wybory.

Politycy opozycji prowadzili wczoraj rozmowy dotyczące poparcia wniosku PiS o konstruktywne wotum nieufności dla rządu Donalda Tuska. Kalkulacja jest prosta: do samorozwiązania Sejmu potrzeba 307 głosów. A kluby opozycyjne ich nie mają. Do powodzenia wniosku o konstruktywne wotum nieufności potrzeba już tylko 231 szabel i ten wariant jest możliwy do przeprowadzenia. Potrzeba tylko kilku głosów polityków koalicji, choć konfiguracja, kto za, a kto przeciw, może być dość ciekawa.

PiS postawiło na wariant zakładający, że wcześniejsze wybory, które są koniecznością, powinny się odbyć, tylko po zmianach w ordynacji wyborczej. Nowe zapisy miałyby zwiększyć pewność, że wybory są przeprowadzone w sposób uczciwy. Powinien je wprowadzić nowy, techniczny rząd oparty na większości sejmowej, która go poprze.

Teoretycznie powołanie rządu technicznego jest możliwe tylko w dwóch wariantach. Pierwszy zakłada zbudowanie koalicji odmiennie różnych grup, a więc PiS, Solidarnej Polski i Polski Razem Jarosława Gowina, ale również SLD, Twojego Ruchu i PSL. Drugi bierze pod uwagę najniebezpieczniejszy scenariusz dla obozu rządowego, który zrealizował się podczas głosowania nad uchyleniem immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu.

Wtedy okazało się, że nie tylko koalicjant, ale też część posłów Platformy zagłosowała przeciw lub wstrzymała się od głosu, kompletnie ośmieszając Donalda Tuska.

– Atmosfera, która pojawiła się po głosowaniu w sprawie Mariusza Kamińskiego, powoduje, że jest możliwość, że rząd upadnie nie tylko na skutek nacisku i głosów opozycji – przyznaje Adam Lipiński, wiceprezes PiS.

Na razie z inicjatywy PiS rozpoczęto rozmowy mające na celu zbudowanie większości sejmowej na bazie opozycyjnych klubów, kół sejmowych i koalicyjnego PSL. Najpierw odbyło się spotkanie szefa klubu Mariusza Błaszczaka z liderem Polski Razem Jarosławem Gowinem oraz posłanką Solidarnej Polski Beatą Kempą.

Gowin apeluje do Platformy o powołanie rządu technicznego, by uniemożliwić szantażowanie ujawnieniem kolejnych nagrań, wyjaśnić aferę i wskazać osoby za nią odpowiedzialne.

Niewykluczony jest też scenariusz kontrolowanego przewrotu w ramach obozu rządowego pod patronatem prezydenta Komorowskiego i części posłów Platformy związanych z Grzegorzem Schetyną.

Wczoraj szef PSL wicepremier Janusz Piechociński spotkał się po południu z prezydentem Bronisławem Komorowskim, by rozmawiać o „kryzysie politycznym” po upublicznieniu przez „Wprost” nagrań z nieskrępowanych rozmów ministrów rządu Donalda Tuska. Po południu może też dojść do rozmowy szefa ludowców z premierem Donaldem Tuskiem.

Na spotkanie z szefem klubu PiS zaproszono szefów klubów: PSL i SLD.

Wykluczono w nich udział polityków Ruchu Palikota jako ugrupowania imitującego działania opozycyjne i w rzeczywistości wspierającego Tuska w opałach.

PSL w grze udziału nie bierze, choć od kilku dni jego działacze są sondowani, jak zachowają się podczas sejmowych głosowań w Sejmie.

– W gruncie rzeczy działają na dwie strony. Są sondowani przez PiS, rozmawiają z obozem prezydenckim i ostro licytują z Tuskiem w ramach koalicji. Jemu są oni teraz bardzo potrzebni – mówi jeden z uczestników negocjacji. PSL oficjalnie dało PiS kosza, uzależniając udział w spotkaniu od wykonania wyroku sądu, który nakazuje przeprosiny za nieprawdziwe informacje w materiałach wyborczych z kampanii do PE.

Szef klubu PSL Jan Bury w liście skierowanym w poniedziałek do Błaszczaka przypomniał o tym warunku, podkreślając, że dopiero wtedy PSL rozważy możliwość spotkania.

– Dla PSL najlepszym rozwiązaniem byłyby jednak wybory parlamentarne połączone z tegorocznymi wyborami samorządowymi, które są dla tej partii bardzo ważne. Platforma z pewnością będzie chciała ciągnąć wszystko aż do przyszłego roku, by połączyć je z wyborami prezydenckimi – ocenia poseł Lipiński.

Swoją grę prowadzi też SLD, który zapowiedział otwarcie, że nie będzie wchodzić w pertraktacje z PiS. Według Sojuszu, najlepszym sposobem sprawdzenia, czy rząd Tuska ma większość, jest głosowanie nad wotum zaufania dla premiera. – PiS nie zaprasza do rozmów całej opozycji – np. Twojego Ruchu. Jeżeli Twój Ruch zostanie zaproszony, to rozważymy możliwość rozmów. SLD nie będzie rozmawiać z PiS w żadnej sprawie, która prowadziłaby do „recydywy IV RP” – mówił lider postkomunistów Leszek Miller. Według Joachima Brudzińskiego, propozycja SLD, by premier zwrócił się do Sejmu o wyrażenie rządowi wotum zaufania, to licytacja w negocjacjach z Donaldem Tuskiem.

Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik, 24 czerwca 2014

Autor: mj