Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trudno wrócić z Kamczatki

Treść

W przyszłym roku przypada 75. rocznica deportacji ludności polskiej z Ukrainy sowieckiej do Kazachstanu. Wiele z tych osób zginęło, a ich dzieci i wnuki wciąż oczekują na powrót do Polski. Tymczasem polityka repatriacyjna państwa polskiego pozostawia wiele do życzenia. Na powrót rodaków, którzy nie ze swojej winy znaleźli się poza granicami kraju, zwłaszcza na Wschodzie, wciąż brakuje pieniędzy.
O ludobójstwie katyńskim przez lata skrywanym przez Sowietów i peerelowskie władze dziś, chociażby za sprawą ubiegłorocznej katastrofy smoleńskiej, wie niemal cały świat. Tymczasem białych plam w historii relacji polsko-rosyjskich jest wiele. Ciągle obnażane są nowe karty ze zbrodni sowieckiego reżimu. W latach 1937-1938 na terytorium ZSRS z rozkazu ludowego komisarza spraw wewnętrznych NKWD Nikołaja Jeżowa, z polecenia Stalina, wymordowano co najmniej 111 tys. mieszkających tam Polaków, przy czym represjom poddano znacznie więcej osób. Liczba ta jednak odnosi się głównie do mężczyzn w wieku tzw. produkcyjnym i nie obejmuje np. więźniów łagrów czy ludności zdziesiątkowanej przez choroby czy głód. Mordy mężczyzn nie były przypadkowe. Sowieckim oprawcom zależało bowiem na rozbiciu rodzin. Terror, który objął terytorium od Smoleńska po Kamczatkę, był częścią planowej masowej likwidacji "elementów antyradzieckich" w drugiej połowie lat 30. Sowieci obawiali się, że lokalna Polonia może stać się zarzewiem rozruchów rozbijających ZSRS. Pozostawione na pastwę losu żony, matki z dziećmi przesiedlano do Kazachstanu, a ich majątek podlegał konfiskacie. Dzieci trafiały do domów dziecka, gdzie ukrywano przed nimi ich prawdziwą tożsamość i wychowywano je w duchuhomo sovieticus. Ci, którzy nie zostali przesiedleni: chociażby rodzice czy teściowie zamordowanych, bez wsparcia byli praktycznie skazywani na śmierć głodową. Ludobójstwo Polaków w latach 1937-1938 na terenach ZSRS objęło nawet 250 tys. ludzi. 75. rocznica deportacji ludności polskiej z Ukrainy sowieckiej do Kazachstanu, a także polska polityka repatriacyjna były tematami posiedzenia senackiej Komisji Spraw Emigracji i Łączności z Polakami za Granicą. Senator Ryszard Bender (PiS) w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" podkreśla, że o zbrodniach sowieckich trzeba mówić głośno, ale pamiętając o Katyniu - najboleśniejszej dla Polaków sprawie - nie można pominąć tego wszystkiego, co zbrodnie te poprzedziło. - Deportacje Polaków, głównie do Kazachstanu, z najpierw zagrabionych perfidnie okręgów, które miały dać rozwój ludności polskiego pochodzenia, a które po traktacie ryskim znalazły się w ramach ZSRS, były efektem planowej polityki eksterminacyjnej. Sowieci, widząc, że Polaków nie da się zapalić internacjonalizmem, postanowili dokonać zbrodni wysiedlenia, nie mówiąc o tych, których wcześniej wymordowano - akcentuje senator Bender. Na repatriację oczekuje 3-4 miliony Polaków, z czego w Kazachstanie 50-100 tys. osób. Dla Polaków, którzy tyle dla Polski za swoje przekonania wycierpieli, ważne jest, by mogli powrócić do Ojczyzny swoich przodków. Tymczasem znowelizowana ustawa o repatriacji przewiduje, że powrotem do Polski może zostać objęta ograniczona liczba rodzin, bo na więcej nas nie stać, a jeszcze do niedawna ostatecznym terminem powrotu miał być 2013 rok. - Była to próba ograniczania tych ludzi, którzy przecież muszą się przygotować na spotkanie z macierzą materialnie, duchowo i psychicznie. W tej sytuacji nie można im stawiać granic. Kiedy jeszcze przed wojną odbywała się repatriacja Polaków z Zagłębia Ruhry, z Nadrenii, nie było bariery czasowej, a ci, którzy mieli możliwość powrotu, powracali - ocenia działania rządu senator Bender. W jego przekonaniu, należy nawiązywać do dobrych wzorców. To z kolei wiąże się z wyciągnięciem pomocnej ręki, a nie z ograniczaniem zarówno liczby osób, jak i czasu powrotu. Tymczasem rząd, zasłaniając się fatalną sytuacją finansów publicznych kraju, uważa, że stać nas na przyjęcie tylko 3,6 tys. rodzin, bo resztą nie będzie się miał kto zaopiekować. Innego zdania jest senator Bronisław Korfanty, zastępca przewodniczącego senackiej Komisji Spraw Emigracji iŁączności zPolakami zaGranicą, który obok zobowiązań historycznych wobec ojców polskich emigrantów podkreśla także korzyści, jakie płyną z tego dla Polski. Jego zdaniem, Polacy powracający do kraju z emigracji tylko wzmocnią naszą gospodarkę, dlatego w żaden sposób nie należy ograniczać liczby osób, które mogłyby powrócić do kraju. Ważnym problemem, który nie sprzyja przyjmowaniu powracających do kraju, jest także fakt, że polski rząd nie refunduje samorządom gminnym i powiatowym poniesionych wydatków związanych ze wsparciem powracających repatriantów. - Stawiamy sprawę zdecydowanie, że pomoc dla tych, którzy pozostali poza wschodnimi granicami Polski, według ustawy, która niestety została przyjęta, to zdecydowanie za mało, niż powinniśmy tym ludziom zaproponować - przekonuje senator Korfanty. W jego ocenie, .eps"Solid",n,100,1,1,0,1,0,,t,0,"","Default")>
Niemcy sprowadzali z Kazachstanu blisko 3,5 miliona swoich rodaków rocznie, Rosjanie po rozpadzie ZSRS ok. 800 tysięcy, tymczasem Polacy od 2001 r. niespełna 7 tysięcy
Nasz Dziennik 2011-04-29

Autor: jc