Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Trzydziestu strażaków za mało

Treść

- Wiosenne wypalanie traw załatwiło nam całą ubiegłoroczną statystykę pożarów - poinformował wczoraj komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej w Nowym Sączu Janusz Basiaga. Tymczasem, żeby podołać wszystkim zadaniom na terenie miasta i powiatu, potrzeba jeszcze trzydziestu strażaków, ale na etaty dla nich nie ma pieniędzy. O 286, czyli ponad siedemdziesiąt procent wzrosła w okresie styczeń - czerwiec liczba pożarów na terenie Sądecczyzny w porównaniu z półroczem roku ubiegłego. Na 1484 zdarzenia, do których jechały wozy bojowe z załogami, było aż 683 pożarów i 740 zagrożeń, wśród których dominowały wypadki drogowe. - Liczba pożarów spowodowanych wypalaniem traw wzrosła nam lawinowo, bo właściwie od stycznia nie było śniegu - wyjaśnia brygadier Basiaga. - Na minus trzeba zapisać, że podczas zdarzeń były ofiary śmiertelne. A na korzyść, że mimo wszystko te zdarzenia miały niewielką skalę i nie odnotowaliśmy żadnych huraganów czy powodzi. Do zapamiętanych większych wypadków, w których udział brało dużo strażaków zarówno z PSP jak i OSP, komendant zaliczył pożar w lutym w Nawojowej suszarni drewna i ratowanie gospodarstwa w Mochnaczce Wyżnej, gdzie walczono z ogniem przez prawie dziewięć godzin. Podobnie długi czas tłumiono pożar stogów siana w marcu w Czarnym Potoku. Blisko setka strażaków wzięła udział w poszukiwaniach pensjonariusza Domu Pomocy Społecznej w Zbyszycach. Dużo sił i środków trzeba było zaangażować z początkiem czerwca przy uwalnianiu ofiar zderzenia autokaru z ciężarówką w Piwnicznej Zdroju i w podobnym wypadku w Jasiennej. Przedstawione wczoraj przez komendanta Basiagę i naczelnika wydziału operacyjno szkoleniowego Mariana Marszałka dane mnożą w tysiące strażackie wyjazdy i interwencje. Na uwagę zasługuje na przykład fakt, że w skali roku na numer ratunkowy 112 zadzwoniło 150 tysięcy osób. - To uzasadnia istnienie w jakiejś formie terenowego centrum powiadamiania ratunkowego - stwierdza Janusz Basiaga. - Numer funkcjonuje i nie trzeba tego sprawdzać, chyba że jest rzeczywiście poważna potrzeba - dodaje młodszy brygadier Marszałek. Osobny problem, z jakim borykają się jednostki ratowniczo gaśnicze Państwowej Straży Pożarnej na terenie Sądecczyny, to brak pełnej obsady na dyżurach. Dwa lata temu strażackie związki zawodowe wywalczyły skrócony czas pracy. - Przy braku obsady, powstał problem nadgodzin. Nie mamy pieniędzy, żeby za nie zapłacić - mówi Basiaga. - Potrzebujemy około trzydziestu strażaków dla wyrównania niedoborów. Być może jesienią otrzymamy trzy etaty. Ta sytuacja powoduje, że jeszcze bardziej niż do tej pory współpracujemy z ochotniczymi strażami pożarnymi. Niezależnie od tych kłopotów pełną parą idą przygotowania do budowy strażnicy przy ulicy Witosa. Na początku lipca został ogłoszony przetarg wykonawczy. W tym roku ma być przygotowany teren pod inwestycję i jak optymistycznie zakłada kierownictwo komendy - wbita pierwsza łopata. W tym zadaniu Nowy Sącz ściga się z Wieliczką, Dąbrową Tarnowską i Bochnią. (WCH) "Dziennik Polski" 13.07.07

Autor: aw