Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Urzędnik skarbowy jak komisarz polityczny

Treść

Projekt znowelizowanej ustawy o finansowaniu partii politycznych przygotowany przez Platformę Obywatelską, który niebawem ma trafić pod obrady Sejmu, to kuriozum. Dokument znalazł się już w Kancelarii Sejmu i czeka na oficjalne nadanie "numeru druku". Rozwiązania proponowane przez PO nie tylko utrzymują dotowanie partii z budżetu państwa, ale również powodują, że podatnicy będą musieli ujawniać w złożonych zeznaniach podatkowych swoje preferencje polityczne; deklaracje te, nieobjęte klauzulą tajności, będą dostępne dla państwowych urzędników powoływanych przez partię sprawującą władzę. - A co to takiego wielkiego? - pytają politycy Platformy. - Projekt ustawy przygotowanej przez Platformę budzi nasze olbrzymie zastrzeżenia. Są w nim zapisy, które powodują wątpliwości natury konstytucyjnej. Jeżeli Platforma chce rzeczywiście zmniejszyć finansowanie partii z budżetu państwa, niech po prostu obetnie te środki o 50 procent, a nie wymyśla "cuda niewidy" - mówi w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" poseł Eugeniusz Kłopotek (PSL). Projekt Platformy dzieli nie tylko koalicjantów. Suchej nitki nie zostawia na nim PiS. "Nie chcemy pieniędzy z budżetu państwa" i "koniec z finansowaniem partii politycznych z państwowych pieniędzy" - takie deklaracje padały i padają ze strony polityków Platformy Obywatelskiej. Medialnie brzmią świetnie. Tyle że w świetle projektu noweli ustawy o finansowaniu partii politycznych, który niebawem trafi pod obrady parlamentu (nie jest jeszcze "zaewidencjonowany" przez marszałka Bronisława Komorowskiego), zapewnienia Platformy o "skończeniu" dotowania partii publicznymi pieniędzmi okazują się nieprawdziwe. I tak zapłaci podatnik Jak Platforma chce rozwiązać kwestie finansowania partii? Propagandowo wszystko brzmi pięknie: niech sami wyborcy, podatnicy zadecydują, która partia powinna otrzymać dofinansowanie. W związku z tym projekt ustawy daje podatnikowi możliwość przeznaczenia 1 procenta od wysokości płaconego przez niego podatku na określoną partię polityczną. - To jedyne rozsądne rozwiązanie - zapewnia posłanka Magdalena Kochan (PO). W uzasadnieniu do ustawy politycy PO przyznają, że utrzymanie partii politycznych odbędzie się kosztem środków z budżetu państwa. Różnica polegać będzie jedynie na systemie dystrybucji, tym razem prosto z kieszeni podatnika. Platforma zapewnia, iż co prawda ustawa likwiduje obciążenia związane z finansowaniem partii politycznych bezpośrednio z budżetu państwa, ale zaledwie kilkanaście zdań dalej przyznaje, że spowoduje uszczuplenie dochodów budżetowych poprzez możliwość przekazania 1 procenta podatku dochodowego na rzecz partii politycznych. - Jakieś kuriozum. Projekt jest wewnętrznie sprzeczny: z jednej strony mówi się, że partie są finansowane z budżetu państwa i tak być nie powinno, a jednocześnie proponuje się rozwiązanie, które wprowadza finansowanie z budżetu, tyle że w bardziej zakamuflowanej formie - komentuje propozycje PO poseł Andrzej Dera (PiS), prawnik i członek Krajowej Rady Sądownictwa. - Ja nie wiem, czy te pieniądze trafiłyby do budżetu państwa, czy by nie trafiły. Pieniądze z budżetu państwa trafiają do partii politycznych, które w wyborach uzyskały 3 procent głosów. Ja wolałabym, żeby podatnik powiedział - popieram partię X i odprowadzam na nią 1 procent swojego podatku - mówi posłanka Magdalena Kochan (PO). Zgodnie z obowiązującą obecnie ustawą o partiach politycznych roczną subwencję z budżetu państwa, a więc pieniędzy podatnika może otrzymać partia, która - jak stanowi obowiązujący dziś przepis art. 28 ustawy, pkt 1 i 2 - "w wyborach do Sejmu samodzielnie tworząc komitet wyborczy, otrzymała w skali kraju co najmniej 3 proc. ważnie oddanych głosów na jej okręgowe listy kandydatów na posłów albo w wyborach do Sejmu weszła w skład koalicji wyborczej, której okręgowe listy kandydatów na posłów otrzymały w skali kraju co najmniej 6 proc. ważnie oddanych głosów". To ma się zmienić, a środki finansowe z tytułu płaconych przed społeczeństwo podatków będą trafiać również do ugrupowań, które do parlamentu nie weszły. Wszystko po to, żeby zlikwidować "dyskryminację partii politycznych cieszących się mniejszym poparciem społecznym" - czytamy w uzasadnieniu projektu. Kosztem organizacji pożytku publicznego Dziś każdy podatnik może dowolnie przeznaczyć 1 procent swojego podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego. Projekt ustawy przygotowanej przez Platformę Obywatelską nie zawiera zapisów pozwalających na przekazanie obok 1 procenta na rzecz partii politycznych również 1 procenta dla organizacji charytatywnych. Autorzy ustawy ograniczyli się bowiem do zapisu, że "podatnik podatku dochodowego od osób fizycznych może na zasadzie i w trybie określonym w odrębnych przepisach przekazać jeden procent podatku na rzecz wybranej przez siebie partii politycznej". - Stracą na tym przede wszystkim organizacje społeczne. Jeżeli obywatele będą mieli do przekazania tylko 1 procent swojego podatku, to będą to często robić na rzecz partii politycznych. Na rozwiązaniu Platformy straci demokracja, ale przede wszystkim stracą organizacje społeczne, stracą ci, którzy korzystają ze świadczonej przez nich pomocy - uważa poseł Przemysław Gosiewski, przewodniczący Klubu Parlamentarnego PiS. - Ustawa nie reguluje wprowadzenia możliwości odliczenia drugiego procenta na rzecz partii. A jest skandaliczne stawianie na równi partii politycznej z działalnością organizacji pożytku publicznego służącej ludziom i ich potrzebom. Nie zgodzimy się na to, by obywatel stanął przed dylematem, czy oddać procent podatku na stowarzyszenie pomagające chorym osobom, czy na partię. To może doprowadzić do skrzywdzenia tych, którzy pomocy potrzebują - mówi Eugeniusz Kłopotek (PSL). Trafisz na afisz Zapisy projektu ustawy przygotowanej przez Platformę Obywatelską dadzą urzędnikom izb i instytucji skarbowych, a więc urzędów państwowych podległych opcji rządzącej w danej kadencji poznanie sympatii politycznych każdego podatnika. Obywatel chcący przeznaczyć 1 procent płaconego przez siebie podatku na konkretną partię polityczną będzie musiał wypełnić specjalny druk, w którym zadeklaruje, którą partię chce wesprzeć finansowo. - Platforma powinna zasięgnąć opinii konstytucjonalistów, czy czasami przez to, że ujawnia się swoje preferencje polityczne wraz z nazwiskiem, nie dochodzi do złamania pewnej normy konstytucyjnej, zakładającej, iż poglądy polityczne podatnika to jego prywatna sprawa - uważa Kłopotek. Druk, złożony razem z rocznym zeznaniem podatkowym, trafi do odpowiedniego miejscowo urzędu skarbowego. Ustawa nie przewiduje jednak zastrzeżenia tych informacji jako "danych wrażliwych", a to oznacza, że dostęp będzie miał do nich praktycznie każdy urzędnik instytucji skarbowych, od najniższego szczebla po pracowników ministerstwa. - Z projektu, który właśnie analizuję, wynika jednoznacznie: podatnik będzie musiał przekazać urzędnikom skarbowym dokument określający jego preferencje wyborcze. To pomysł, jaki w krajach demokracji na całym świecie chyba jeszcze nie miał miejsca. Albo ktoś chce wspierać czynnie jakąś partię i wtedy należy do niej, płaci składki, albo z różnych powodów, choćby z racji zawodu, woli się z tym nie afiszować publicznie. Na przykład przedsiębiorcy - dla nich ujawnianie preferencji politycznych, kojarzenie z daną opcją polityczną jest niewygodne, teraz będą do tego niejako przymuszeni - komentuje poseł Andrzej Dera (PiS). Problemu nie widzą jednak działacze PO. - A co to takiego wielkiego? Każdy z nas ma preferencje polityczne. Trudno się wstydzić swoich poglądów politycznych, jeśli się je ma - argumentuje posłanka Magdalena Kochan (PO). Parlamentarzyści, z którymi rozmawialiśmy na temat projektu ustawy, podnoszą jeszcze jeden wątek. 1 procent podatku płaconego przez przedsiębiorcę, biznesmena to znacznie większa kwota niż 1 procent podatku płaconego przez emeryta, rencistę czy pracownika sfery budżetowej. A to oznacza, że partia polityczna - by pozyskać środki na działalność - będzie musiała w myśl projektu ustawy Platformy Obywatelskiej realizować interesy klasy najbardziej zamożnej. A to powoduje, iż w Polsce będziemy mieć do czynienia - w przypadku przyjęcia ustawy - ze zjawiskiem serwilizmu politycznego w jego najbardziej patologicznej formie. Wojciech Wybranowski "Nasz Dziennik" 2008-05-14

Autor: wa