Przejdź do treści
Przejdź do stopki

W stronę światowego rządu dusz

Treść

Zdjęcie: M. Kuzmanovic/ Reuters

Na przełomie maja i czerwca br. w Kopenhadze przez 3 dni obradowało 140 tuzów światowej polityki, finansjery, biznesu i mediów, lecz do opinii publicznej dotarła jedynie enigmatyczna wzmianka, że dyskutowano m.in. o sytuacji na Ukrainie, Bliskim Wschodzie, o przyszłości Europy, Chin, demografii, ochronie prywatności czy przyszłość demokracji. O konkluzjach, wnioskach, nie mówiąc już o stanowiskach czy decyzjach tego wpływowego zgromadzenia żadna agencja nawet się nie zająknęła, szanując klauzulę tajności konferencji. Choć to wręcz nieprawdopodobne, w dobie podsłuchów i wszędobylskich mediów, dla których rzekomo nie ma świętości, już 60 lat trwa embargo na przebieg obrad Klubu Bilderberg.

Tajne przez poufne

Tegoroczny komunikat agencji dpa o konferencji opatrzony był ironicznym komentarzem, że „tradycyjnie Konferencja Bilderberg obraduje w pełnej tajemnicy, bez dostępu mediów, co przez dziesięciolecia podsycało teorie spiskowe, według których dąży ona do swego rodzaju ’panowania nad światem’ i ustanowienia nowego porządku światowego”.

Faktycznie spotkania klubu organizowane są co roku w innym luksusowym hotelu, który na czas obrad zmienia się w prawdziwą twierdzę. W zasadzie trudno się nawet dziwić, że spotkanie rekinów światowej polityki, bankowości i biznesu ochraniają agencje wywiadowcze z całego świata, oddziały komandosów, a nawet – jak przed pięciu laty w Grecji – myśliwce F-16. Na ogół bywa jednak tak, że im jakaś tajemnica jest ściślej strzeżona, tym większe wywołuje zaciekawienie i chęć jej złamania. Tymczasem w kwestii skrytych debat najbardziej wpływowych ludzi na świecie panuje jedność największych agencji medialnych świata aprobujących ich prawo do dyskrecji.

I znów trudno się temu dziwić, skoro jednymi z członków Klubu Bilderberg są wysocy przedstawiciele medialnych koncernów. W tegorocznym spotkaniu brali na przykład udział Mathias Döpfner, prezes Axel Springer SE, i Nougayrède Natalie, szefowa „Le Monde”, która przybyła na trzydniową konferencję mimo ogromnych problemów w kierowanej przez siebie gazecie, w której w połowie maja br. złożyło dymisję siedmiu członków ścisłego kierownictwa.

Wśród członków Grupy Bilderberg byli nieomal wszyscy liczący się na świecie przez ostatnie półwiecze magnaci medialni, jak np. David Rockefeller, Conrad Black, Edgar Bronfman czy Rupert Murdoch.

– To oni chronili tajemnicy tajnego stowarzyszenia i pewnie właśnie dlatego słowo „Bilderberg” brzmi dla ciebie obco – podsumował tę swoistą zmowę milczenia w swoim międzynarodowym bestsellerze „The True Story of the Bilderberg Group” Daniel Estulin, niezależny dziennikarz usiłujący od lat przeniknąć tajemnicę Klubu Bilderberg.

Od kilku lat na oficjalnej stronie klubu podawana już jest lista uczestników konferencji i komunikat o tematach poruszanych w czasie obrad.

Dyskusja czy spisek

 

W oficjalnej autoprezentacji Klub Bilderberg to forum dyskusyjne różnych wpływowych osobistości ze świata polityki, gospodarki, bankowości czy mediów, które po prostu chcą parę dni poprzebywać z sobą, dzieląc się swoimi spostrzeżeniami na ważkie dla świata tematy.

– Chcieliśmy zapewnić możliwość szczerej dyskusji bez ryzyka przeinaczenia przez wysłanników mediów i bez niekończących się przemówień dla zdobycia poklasku – charakteryzował specyfikę tych obrad ich pomysłodawca Józef Retinger, Żyd polskiego pochodzenia, wolnomularz i „szara eminencja” polityki europejskiej okresu od zakończenia I wojny światowej do lat 60. XX wieku.

Jednak sam autor tej deklaracji to postać tak mroczna i niejednoznaczna, że trudno przyjmować wszystko, co mówił, za dobrą monetę. Urodzony w Polsce, a kształcony na najlepszych europejskich uczelniach Retinger uznawany jest za jednego z najbardziej wpływowych masonów swojego czasu. Przemierzał świat wzdłuż i wszerz, doradzając nie tylko prezydentom Stanów Zjednoczonych, ale nawet prezydentowi Plutarco Callesowi, który usiłując wprowadzić masońskie porządki w Meksyku, próbował fizycznie zniszczyć zakorzeniony tam od wieków katolicyzm drakońskimi prawami i mordami na duchownych. W efekcie doprowadził do Cristiady, krwawej religijnej rewolucji w obronie Kościoła, która pochłonęła ok. 100 tys. ofiar. Niedawne problemy ze światową dystrybucją znakomitego filmu o tych wydarzeniach wskazują na obecny zasięg masońskich wpływów.

Powiązany z wywiadem brytyjskim, a także prawdopodobnie sowieckim, Retinger towarzyszył gen. Sikorskiemu we wszystkich jego samolotowych podróżach z wyjątkiem tej, w której generał zginął. Przerzucony z agenturalną misją do okupowanej Polski bez uzgodnienia z władzami Państwa Podziemnego otrzymał wyrok śmierci i tylko dzięki szczęśliwemu dla siebie zbiegowi okoliczności uszedł z życiem.

W sprawie Klubu Bilderberg, któremu Retinger przewodniczył aż do swojej śmierci w 1960 r., funkcjonują również bardzo krytyczne opinie obśmiewane jednak przez medialny establishment jako „teorie spiskowe”.

Magowie systemu

Zdaniem Jana Łopuszańskiego, prawnika i posła do Sejmu X, I, III i IV kadencji, działalność Klubu Bilderberg i innych tego rodzaju elitarnych i działających niejawnie struktur jest ściśle związana z demokratycznym systemem politycznym.

– Oni dbają o zachowanie demokracji jak o dostęp do powietrza, gdyż dobrze wiedzą, że dopóki nieustannie zmienne większości demokratyczne (niedouczone, niedoinformowane, w konsekwencji niezorientowane i swobodnie sterowane przez media) będą legitymować rządy państw, dopóty dyskrecjonalna władza ludzi wpływowych będzie trwać niezagrożona – wskazuje. – To są główni beneficjenci demokracji i główni magowie tego systemu.

W opinii Jana Łopuszańskiego, należą do nich przede wszystkim właściciele wielkich kapitałów i osoby wynajęte do zarządzania ich własnością, propagowania ich przekonań i organizowania sprzyjającej wielkim kapitałom przestrzeni życia publicznego.

Innymi sposobami ubezwłasnowolniania społeczeństw są oddziaływania za pomocą programowania edukacji i mediów w celu obniżenia poziomu ogólnego wykształcenia oraz skierowania uwagi wielkich rzesz ludzkich ku maksymalizacji konsumpcji i poszukiwaniu przyjemności, co powoduje odwracanie ich uwagi od spraw dobra wspólnego, osłabia męstwo ludzi i zdolność do ofiary.

Zdaniem Łopuszańskiego, zagrożeniem dla postępującego globalizmu jest katolicyzm.

– Zagrożeniem tym większym, im bardziej Kościół przyciąga ludzi do Chrystusa i im więcej ich przyciąga – konkluduje.

Po instrukcje?

Od 20 lat w spotkaniach Klubu Bilderberg biorą udział także Polacy. Szlak przecierał Andrzej Olechowski, który w czasach PRL działał w takich międzynarodowych instytucjach jak np. Konferencja Narodów Zjednoczonych ds. Handlu i Rozwoju UNCTAD w Genewie czy Bank Światowy. Agenturalna przeszłość nie przeszkodziła, by od 1994 do 2006 r. uczestniczył w spotkaniach Klubu Bilderberg. Z innych prominentnych polskich polityków do Klubu zaproszeni zostali też: była premier Hanna Suchocka (1998), były prezydent Aleksander Kwaśniewski (2008) i dwukrotnie jako urzędujący minister finansów Jan Vincent Rostowski.

Udział Rostowskiego w Klubie Bilderberg niepokoił ekonomistkę, poseł dr Gabrielę Masłowską. Mimo kilku zapytań nie uzyskała satysfakcjonującej odpowiedzi.

– Pytanie to zadałam w związku z debatą o perspektywach unii bankowej – przypomina pani poseł. – Istotą tego projektu ma być przekazanie kompetencji w zakresie nadzoru nad bankami w ręce Europejskiego Banku Centralnego. Choć jeszcze do końca nie jest pewne, jakiego typu kompetencje uzyska EBC, ale jest dla mnie oczywiste, że będzie to musiało oznaczać uszczuplenie kompetencji naszego polskiego nadzoru. Nie jest to korzystne, gdyż, o ile od Polaków możemy oczekiwać troski o dobro Polski, o tyle po obcokrajowcach tego spodziewać się nie możemy.

Zdaniem poseł Masłowskiej, szczególnie niepokojące jest utajnienie treści wystąpień uczestników spotkań Klubu Bilderberg.

– Nie chce mi się wierzyć, aby tego typu spotkania poświęcone były tylko luźnej wymianie poglądów – zaznacza pani poseł. – Tym bardziej że obserwujemy od wielu lat budowę różnych elementów czegoś w rodzaju rządu światowego.

Adam Kruczek
Nasz Dziennik, 28 czerwca 2014

Autor: mj