Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wazektomia na życzenie

Treść

Są z tych, co to ani Boga się nie boją, ani ludzi nie wstydzą. Dlatego zaraz na początku kadencji wystąpią do marszałka Sejmu z postulatem usunięcia krzyża z sali sejmowej, żeby osiągnąć świeckość doskonałą. Taki spektakularny, a tani gest, który - jak to ujął Janusz Palikot - ma pokazać, że żadnej "gry z biskupami" nie będzie. Strategia jest czytelna. PO straszy PiS-em, Ruch Palikota - Kościołem. Efekt: łącznie połowę głosów w wyborach parlamentarnych Polacy oddali ze strachu przed wyimaginowanym zagrożeniem. Tylko czy to jeszcze jest demokracja?

Skoro wróg został zdefiniowany, teraz trzeba ludzi w tym lęku i tępej nienawiści utrzymać. Arsenału technik straszenia Palikot uczył się w PO, od takich makabrystów, jak Stefan Niesiołowski czy Paweł Graś - bądź co bądź sam stanowi prototypowy wytwór tej partii. Wcześniej pozycjonował się blisko Kościoła, np. gdy był właścicielem quasi-konserwatywnego tygodnika, wysyłał dziennikarzy w delegacje do Watykanu. Ma też w biografii epizod ze słuchaniem wykładów na KUL (jak widać, nie zapadły mu w pamięć), a nawet przedstawiał tam prelekcję o odpartyjnianiu polityki. Ale zrzucił tę maskę i tym razem do parlamentu dostał się już na fali antykatolicyzmu - który to program czynnie realizuje na antenie kilku telewizji.
Atak na krzyż to wprawdzie główny punkt założeń nowej frakcji, ale nie jedyny. Kolejne akordy to postulat łatwiejszego uśmiercania poczętych dzieci w imię uproszczenia życia kobietom, plan refundacji zapłodnienia pozaustrojowego metodą in vitro (z pieniędzy podatników przeciwnych temu procederowi), usunięcie religii ze szkół, dołożenie księżom, legalizacja marihuany i przygotowanie pakietu ustaw definiujących przywileje dla homoseksualistów. A w finale przewiduje się jeśli nie wygnanie z kraju, to przynajmniej postawienie prezesa PiS, który notabene formację Palikota zamierza ignorować, przed Trybunałem Stanu. W skrócie - nowoczesne państwo z marzeń Jerzego Urbana.
Palikot zarzeka się, że ta nowoczesna Polska niczego tak nie potrzebuje jak jego "fachowców". I nie ma bynajmniej na myśli 40-osobowej ekipy do łatania dziur w autostradach, choć tym najbardziej by się Polsce przysłużył, ale obsadę funkcji ministerialnych. Po konsultacjach z Kwaśniewskim i Kaliszem czeka już tylko na telefon od Tuska.
Jak usłyszeliśmy, Magdalena Środa - znana z deklaracji podarcia Pisma Świętego - miałaby pokierować i tak już ledwo zipiącym resortem edukacji. Jeśli Palikot naprawdę szuka bezpartyjnych fachowców, powinien sięgnąć raczej po satanistę "Nergala", który ma już w tym doświadczenie, kwalifikacje i dobry układ w TVP z gwarantowanym dostępem do dzieci i młodzieży - bo ktoś, kto tylko coś zapowiada, jeszcze za fachowca nie może być uznany. No, naturalnie z wyjątkiem ministra Grabarczyka, minister Hall, ministra Rostowskiego...
Ale każdy kij ma dwa końce i Palikot może na tym obsadzaniu stanowisk polec. Bo czy zna własnych posłów na wylot? Chyba nie wszystkich. Kandydaturę aborcyjnej bojówkarki Wandy Nowickiej wysunął do roli wicemarszałka Sejmu. Można wątpić, by nakłonił go to tego inny z jej czołowych postulatów: legalizacja chirurgicznego ubezpładniania mężczyzn "dla trwałego zabezpieczenia się przed niepożądaną ciążą". Jest pewne, że Nowicka w porywie władzy takiej okazji nie przepuści. A to może być dla niego i bolesne, i nieodwracalne.
Jolanta Tomczak

Nasz Dziennik Czwartek, 13 października 2011, Nr 239 (4170)

Autor: au