Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Właśnie na to czekaliśmy

Treść

Nie wszystkie elementy w grze Sandecji, szczególnie w pierwszej połowie spotkania ze Stalą Rzeszów, funkcjonowały idealnie, niemniej już dawno sądeccy kibice nie opuszczali stadionu im. Ojca Władysława Augustynka w tak radosnych nastrojach. Ich ulubieńcy z kwitkiem odesłali zdecydowanego faworyta sobotniej konfrontacji, wygrywając aż 4-1. Taki wynik przewidywać mogli jedynie najbardziej niepoprawni optymiści.

Podopieczni trenera Janusza Pawlika zaimponowali przede wszystkim ambicją, graniczącą z determinacją. Nie było dla nich straconych piłek, zagrali na maksa. Dopisała im przy tym skuteczność. Wykorzystali cztery spośród sześciu, może siedmiu wypracowanych przez siebie golowych sytuacji.

Po zmianie stron gospodarze zagrali zaskakująco dojrzale taktycznie. Drugie 45 minut rozpoczęło się co prawda dla nich wyjątkowo fartownie, bo od bramki Damasiewicza, na dodatek Bodziony obronił później karnego, co też w ogromnym stopniu wpłynęło na psychikę zawodników, niemniej spokój w poczynaniach biało-czarnych godny jest pochwały. Do tego doszło trenerskie wyczucie: wprowadzeni w końcówce na plac gry Mordarski i Kudryk swoimi golami przypieczętowali efektowny triumf MKS.

Ciesząc się z przełamania złej passy, dopisaliśmy do konta Sandecji trzy jakże ważne punkty. Nie oznacza to jednak w żadnym wypadku, że nastał czas na kontemplowanie sukcesu. Do zakończenia jesiennej rundy rozgrywek pozostały jeszcze cztery kolejki spotkań. Sądeczan czekają trudne wyjazdy do Lublina i Wieliczki oraz potyczki na własnym stadionie z rezerwą Wisły i Kolejarzem Stróże. Wypada w meczach tych pokusić się o co najmniej 7-8 punktów. Niewykonalne? Ależ wręcz przeciwnie! Gracze z ulicy Kilińskiego udowodnili w sobotę, że przy odpowiedniej koncentracji stać ich na pokonanie każdego przeciwnika. Oczywiście trzecioligowego.

Zdaniem piłkarza

Szymon Mordarski, strzelec trzeciej bramki dla Sandecji:

- Cóż mogę powiedzieć? Po prostu rozpiera mnie duma. Jestem szczęśliwy. Piłka trafiła mi pod nogi, uderzyłem, jak tylko mogłem najlepiej, nie mierząc w konkretne miejsce. Przeżyłem chwilę ogromnej radości widząc, jak futbolówka wpada do siatki. Ten gol jest dla mnie zachętą do dalszej pracy. Chcę udowodnić, że zasługuję na to, by częściej dawać mi szansę występów w pierwszej drużynie Sandecji. (dw)

warto wiedzieć

Sandecja pod lupą

Bodziony 6, Hajduk 5, Kandyfer 7, Rusin 5, D. Basta 6, Damasiewicz 7, M. Gryźlak 6, Szczepański 6, A. Ciastoń 6, Zachariasz 6, Świerad 7, Mężyk 7. Wystąpili ponadto: Pociecha, Mordarski i Kudryk, grali jednak zbyt krótko, by ich oceniać, mimo że dwaj ostatni strzelili po golu. (dw)

"Dziennik Polski" 2005-10-18

Autor: ab