Własność wycieka przy bezczynności rządu
Treść
Sąd Apelacyjny w Gdańsku zdecydował wczoraj o odroczeniu procesu odwoławczego w związku z przyznaniem przez sąd niższej instancji niemieckim spadkobiercom kamienicy w Gdańsku Oliwie. Senator PiS Dorota Arciszewska-Mielewczyk uważa, że jest za wcześnie mówić, czy taka postawa sądu oznacza zmianę nastawienia polskiego wymiaru sprawiedliwości w kierunku ochrony polskich mieszkańców przed żądaniami majątkowymi obywateli Niemiec. Termin rozprawy zostanie ustalony z urzędu.
W czerwcu 2007 r. Sąd Okręgowy w Gdańsku przyznał niemieckim spadkobiercom nieruchomość przy ulicy Polanki. Z decyzją sądu nie zgodziły się władze miasta, które przejęły nieruchomość w zarząd pod koniec lat 70. W kamienicy mieszka pięć rodzin i miasto zapowiedziało, że w przypadku niekorzystnego wyroku rodziny otrzymają mieszkania zastępcze.
Sąd w swojej wczorajszej decyzji zażądał od pełnomocników gminy przygotowania dokumentacji finansowej potwierdzającej dokonane przez miasto nakłady na utrzymanie kamienicy od 1977 r., odkąd miasto zarządza nieruchomością. Zdecydował także o powołaniu biegłych, którzy dokonają podobnej oceny.
- Uważałam, że wnioski mieszkańców, którzy ponieśli nakłady, i urzędu miasta powinny być wzięte pod uwagę. Dobrze, że sąd odroczył sprawę, bo trzeba przedstawić wszystkie argumenty, które przemawiają za zachowaniem tej kamienicy w zasobach gminy - powiedziała nam senator Arciszewska-Mielewczyk.
Dotychczas oszacowane koszty utrzymania budynku za lata 1985-2003 oraz 2007 r. wynoszą blisko pół miliona złotych. - Są to nie tylko remonty, ale także inne koszty związane z zarządzaniem nieruchomości, takie jak np. ubezpieczenie budynku, utrzymanie go w czystości, kontrole przeciwpożarowe - tłumaczył dziennikarzom jeden z pełnomocników gminy Roman Nowosielski.
Szacowanie kosztów to m.in. konsekwencja faktu, że w czasie pierwszej rozprawy w kwietniu pełnomocnicy gminy twierdzili, że kamienica nie powinna zostać przekazana niemieckim spadkobiercom, jeśli ci nie zwrócą nakładów finansowych poniesionych przez władze publiczne od 1977 roku.
Senator Arciszewska-Mielewczyk podkreśla, że na podstawie decyzji Sądu Apelacyjnego w Gdańsku nie sposób jeszcze stwierdzić, że sądownictwo polskie stanie po stronie polskich obywateli w sporach o nieruchomości z obywatelami Niemiec. - Nie chciałabym iść tak daleko, natomiast jeśli sąd odroczył sprawę, to znaczy, że pozytywnie odniósł się do argumentów mieszkańców i gminy, co dobrze wróży na przyszłość. Mam nadzieję, że mieszkańcy i gmina wygrają ten proces - powiedziała senator.
Wiesław Woda (PSL), wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych, przypomina, że "nikt nie zakaże wytaczania procesów cywilnych", jednak jego zdaniem "polskie sądy powinny rozstrzygać sprawy na korzyść Polaków". Posłowie PSL, partii, która uważa się za "partię narodową", co poseł Woda zaznaczył w rozmowie z nami, przyznali jednocześnie, że ich klub nie pracuje obecnie nad żadną ustawą, która miałaby umacniać pozycję prawną Polaków przed niemieckimi żądaniami. - PSL w tym zakresie nie wniosło żadnego projektu, może coś po wakacjach się pojawi - powiedział nam szczerze poseł Mirosław Pawlak.
Według prawa niemieckiego sądy niemieckie nie orzekają odszkodowań za mienie utracone albo zniszczone w czasie II wojny światowej. Czy podobna doktryna prawna, według której polskie sądy nie orzekałyby w sprawach żądań majątkowych niemieckich przesiedleńców, mogłaby być wprowadzona również do prawa polskiego? - Zainteresuję takim pomysłem kolegów z klubu PSL - powiedział poseł Woda. PSL miałby się zająć taką inicjatywą na jesieni.
Paweł Tunia
"Nasz Dziennik" 2008-08-08
Autor: ab