Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wszystko dla euro

Treść

Po wygłoszeniu w Berlinie przez ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego quasi-exposé w sprawie polskiej polityki zagranicznej i po wystąpieniu premiera Donalda Tuska na forum Parlamentu Europejskiego z podsumowaniem polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej oraz po zebraniu pochwał od zagranicznych europarlamentarzystów za "znakomite", w ich ocenie, polskie przywództwo w Unii, rząd postanowił w końcu poinformować o realizowanej polityce unijnej również polski parlament. Sejm wysłuchał wczoraj informacji Donalda Tuska o przyszłości Unii Europejskiej. Zarówno z ust premiera, jak i ministrów rządu wielu konkretów nie usłyszeliśmy, a na pierwszy plan wysuwały się ataki na opozycję. Tusk nie rozstrzygnął wczoraj, w jaki sposób miałaby zostać przyjęta przez Sejm ratyfikacja umowy międzyrządowej, co ma być skutkiem ostatniego unijnego szczytu. Prezydent Bronisław Komorowski, który przysłuchiwał się w Sejmie wystąpieniu premiera, stwierdził, że "powinniśmy sobie życzyć, aby w procesie ratyfikacji zapisów umowy międzyrządowej w sprawie paktu fiskalnego podjętych na ostatnim unijnym szczycie nie obowiązywał wymóg większości dwóch trzecich głosów w Sejmie". Premier starał się uzasadnić postawę swojego rządu na forum unijnym zachęcającą do większej integracji państw Wspólnoty. Przestrzegał, że Unia Europejska może się podzielić na kraje należące do strefy euro i pozostałych członków Unii Europejskiej, a taki układ - zdaniem szefa rządu - "niesie dla Polski ryzyko". - Nie ma dla Polski większego ryzyka dzisiaj, nie ma większego ryzyka niż cichy podział Europy, w którym nikt nie zwraca już uwagi na tych, którzy są poza strefą euro. Strefa euro się naprawia i zapomina o tym, że istnieje coś takiego jak "dwudziestka siódemka" - mówił Tusk. W związku z tym przekonywał, że uczestnictwo w ratowaniu strefy euro leży w interesie naszego kraju. - W ostatnich miesiącach powstała, i jest coraz odważniej artykułowana, taka teza często wiązana z francuską myślą polityczną i coraz częściej praktyką polityczną, że Unia Europejska powinna wrócić do swojego zasadniczego zrębu, który opisany jest dzisiaj granicami strefy euro. (...) Z polskiego punktu widzenia, jestem o tym głęboko przekonany, jest rzeczą bardzo ważną, aby Polska nie stała się w Unii Europejskiej, choćby z tego względu, że jest poza strefą euro i że nie osiągnęliśmy jeszcze tego poziomu rozwoju cywilizacyjnego jak najbogatsze państwa strefy euro, żeby Polska nie stała się elementem drugiego lub trzeciego kręgu. Bo coraz częściej precyzyjnie definiuje się, z jakich kręgów ta nowa Unia Europejska mogłaby się składać - mówił premier. Tusk akcentował, że przyszłość Unii Europejskiej - i to nawet ta najbliższa - w obliczu zjawisk kryzysowych jest wysoce niepewna. W czasie ostatnich burzliwych miesięcy naznaczonych kryzysem finansowym i coraz wyraźniejszym kryzysem politycznym oraz ustrojowym w Unii Europejskiej nie spotkałem nikogo ani w Brukseli, ani w Strasburgu, ani w stolicach europejskich, kto miałby dzisiaj pewność w oczach, kiedy jest pytany o przyszłość Unii Europejskiej, i to nie w perspektywie pięciu, dziesięciu czy piętnastu lat, ale w perspektywie pięciu czy dziesięciu miesięcy - stwierdził premier.
Przekonywał, że w obliczu sytuacji kryzysowej "Europa potrzebuje działań szybszych, bardziej zdecydowanych". Premier stwierdził, że główną osią sporu nie tylko w Polsce, lecz także w Europie jest przede wszystkim to, czy w interesie - również Polski - jest, aby dążyć wszystkimi dostępnymi sposobami do utrwalenia Unii Europejskiej. - Do tendencji integracyjnej w obrębie naszego kontynentu, czy też będziemy opowiadali się (a są przecież zwolennicy tej tezy, nie tylko w Polsce) za tym, aby Unia Europejska pozostała w stanie dynamicznej nierównowagi, gdzie interesy narodowe czy państwowe będą wyraźnie ważniejsze, będą wyraźniejszymi priorytetami niż działanie wspólnotowe - mówił. Szef rządu zaznaczył, że "będziemy się starali uniknąć sytuacji, w której, wobec bezsilności Unii Europejskiej, wspólnotę zastąpiłby dyktat jednej, dwóch, trzech bądź czterech stolic". Stwierdził przy tym, że z tego powodu działania rządu miały zmierzać ku temu, aby Polska miała wpływ na decyzje dotyczące także zmian w strefie euro. Była minister spraw zagranicznych Anna Fotyga (PiS) oceniła, że za sprawą działań rządu Donalda Tuska Polska utraciła możliwość budowania wewnątrz Unii Europejskiej sojuszy w sprawach istotnych dla naszego kraju. Według Fotygi, stało się tak, ponieważ rząd starał się wpisać swoją polityką w "główny nurt unijny". Jak oceniła, "Polska stała się rzecznikiem Rosji w Unii Europejskiej".

– Myślenie o płynięciu w głównym nurcie nie pozwala panu na podejmowanie decyzji o państwie i jego interesach – podsumowała działania premiera Fotyga. Była szefowa MSZ krytycznie odniosła się także do koncepcji pożyczki, jaką Polska ma udzielić Międzynarodowemu Funduszowi Walutowemu. Szef rządu mógł liczyć natomiast na poparcie w sprawie unijnej polityki ze strony Ruchu Palikota i SLD. Politykom tych ugrupowań Tusk dziękował wczoraj za „lojalność wobec państwa polskiego”. Posłowie Ruchu Palikota podczas debaty w klapach marynarek mieli wpięte znaczki z flagą Unii Europejskiej, posłowie Prawa i Sprawiedliwości mieli znaczki biało-czerwone.

Jałta Sikorskiego
Mimo wielogodzinnej debaty nad unijną polityką, po której jeszcze planowano rozpatrzyć  wniosek o wotum nieufności dla ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, temperatura dyskusji praktycznie ani na moment nie spadła. Zapędy rządu Donalda Tuska do zgody na dalsze ograniczenie suwerenności Polski w wyniku zwiększenia stopnia integracji państw członkowskich Unii Europejskiej Antoniemu Macierewiczowi skojarzyły się z traktatem jałtańskim, zwłaszcza że szef MSZ podczas jednego ze swoich ostatnich wystąpień za granicą przywoływał Jałtę. – Polska w swoich dziejach znajdowała się w dramatycznych sytuacjach, w których musiała różny dyktat przyjmować do wiadomości. I pan nawet nam powiedział, o jaką sytuację chodzi, jakimi wzorcami pan się posługiwał w Berlinie, gdzie pan wypowiadał swoje przemówienie oraz ostatnio w Brukseli. Mianowicie, wzorem traktatu jałtańskiego – mówił poseł PiS, zwracając się do ministra Sikorskiego. –  To Jałtę pan przywołał jako przykład swoich obecnych decyzji. To Jałta ma być wzorem, do którego pan wraz z panem Palikotem i panem Millerem nas pcha. Otóż ja mogę panu powiedzieć tak: rozumiem obecność pana Millera i pana Palikota w tej formule. Ale pana? To może jest głupie, ale powiem panu więcej. To jest nie tylko głupie, to jest dla Polski szkodliwe. Przykładają państwo rękę do niszczenia Unii Europejskiej wolnych państw i narodów. Tej, którą stworzyli ojcowie założyciele – mówił Macierewicz. Pogratulował też Sikorskiemu nowej koalicji z Millerem i Palikotem. – Pan Leszek Miller, który jeszcze nie zdążył rozliczyć się z moskiewskiej pożyczki, już pragnie zapisać się do nowego państwa federacyjnego. (…) Klub Palikota, który chciałby za wszelką cenę zalegalizować heroinę, chciałby także wesprzeć koalicję.  Moje gratulacje, powstaje formacja, która może liczyć na poklask. Tylko jakiej Europy? Co takiego się zdarzyło, jaką to wojnę Polska przegrała, żeby mieć taką Europę – charakteryzowaną przez byłych aparatczyków komunistycznych i ludzi, dla których legalizacja narkotyków jest głównym celem politycznym? – pytał Macierewicz.
Z „Jałty” postanowił wytłumaczyć się minister Sikorski. – Po pierwsze, chciałbym powtórzyć do protokołu sejmowego: posłużyłem się pewną figurą retoryczną pokazującą, że nie na wszystkie porozumienia państw trzecich Polska może mieć wpływ. Wiele traktatów jest zawieranych, także  skrajnie dla nas niekorzystnych, na które po prostu nie mamy wpływu. Tylko taką myśl próbowałem przekazać. Pan poseł Macierewicz jak zwykle nadinterpretował ją nieco – wyjaśniał Sikorski. Przyznał, że faktycznie w sprawie polityki europejskiej zgadza się z Millerem – „byłym człowiekiem politbiura”, gdyż Miller „zrozumiał, iż sojusze, jakie zawieraliśmy w czasie
II wojny światowej, już niekoniecznie obowiązują i że wrogowie z tamtych czasów też niekoniecznie obowiązują”, a nie zrozumiał tego „dzielny kiedyś człowiek, współzałożyciel KOR” – jak wyraził się o Macierewiczu. Sikorski, żeby nie występować w Sejmie tylko jako ten, który się tłumaczy, zaatakował też Macierewicza, zarzucając mu m.in. „spartaczenie lustracji, spartaczenie likwidacji WSI i ośmieszenie procesu badania przyczyn tragedii smoleńskiej”.
Artur Kowalski

Nasz Dziennik Piątek, 16 grudnia 2011, Nr 292 (4223)

Autor: au