Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wyniki analiz po zbadaniu oryginałów

Treść

Biegli pracujący na zlecenie Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie wciąż nie dostarczyli wyników badań czarnych skrzynek z pokładu Tu-154M. Dotyczy to zarówno analiz kopii rejestratora głosu, jak i tzw. skrzynki szybkiego dostępu. Jak ustaliliśmy, analizy rozmów z kokpitu będą sporządzone dopiero po dokonaniu badania oryginalnego rejestratora dźwięku. Nieco lepiej wygląda kwestia pozyskania danych z rejestratora firmy ATM, bo z informacji zapisanych na tym urządzeniu od dawna korzysta Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, działająca pod egidą ministra Jerzego Millera. Przekazanie danych prokuraturze jest jedynie kwestią proceduralną.
Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie wciąż oczekuje na wynik prac ekspertów z Instytutu Ekspertyz Sądowych, którzy pracują nad odczytaniem zapisów rozmów z kokpitu Tu-154M z kopii czarnej skrzynki samolotu. Jak poinformował nas płk Zbigniew Rzepa, rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej, biegli z zakresu fonoskopii nie zakończyli jeszcze tych prac. Prokuratura nie wie też, kiedy wydana zostanie końcowa opinia, ponieważ biegli przed tym mają przebadać jeszcze oryginalny zapis, który obecnie jest dowodem w postępowaniu prokuratury Federacji Rosyjskiej. - Data wydania ostatecznej opinii fonoskopijnej jest trudna do określenia, jest bowiem uzależniona od zbadania przez biegłych oryginalnego rejestratora dźwięku z kabiny samolotu Tu-154M nr 101 - zaznaczył rzecznik.
Kopia nagrań głosu z kabiny Tu-154M do IES w Krakowie trafiła na początku czerwca ubiegłego roku. Już pierwsze analizy wzbudziły podejrzenia ekspertów, że otrzymana kopia nie jest wiernym odzwierciedleniem zawartości oryginalnego rejestratora. Jak ustalono, w zapisie zabrakło ok. 17 s nagrania. Niezbędne było wykonanie w Moskwie kolejnej kopii. Jej zgodność z oryginałem potwierdził wówczas minister Jerzy Miller. Wkrótce jednak okazało się, że analizę nowej kopii utrudniają zakłócenia z sieci zasilającej, powstałe w chwili tworzenia nagrania. Prokuratura zwróciła się więc do strony rosyjskiej z wnioskiem o ustalenie częstotliwości sieci elektroenergetycznej w czasie wykonywania kopii. Wniosek czeka na realizację. W tym czasie Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) ogłosił raport końcowy i przekazał oryginalne nagrania czarnych skrzynek do prokuratury FR. Polscy śledczy uznali więc, że w tej sytuacji, we współpracy z rosyjskimi śledczymi, możliwe będzie dokonanie badań oryginalnych zapisów skrzynki przez krakowskich ekspertów.
Biegli z ATM
jeszcze pracują

Jak ustaliliśmy, prokuratura wojskowa czeka także na wyniki prac ekspertów z firmy ATM, producenta tzw. skrzynki szybkiego dostępu. - Biegli, powołani przez Wojskową Prokuraturę Okręgową w Warszawie, nie przedstawili dotychczas efektów badania rejestratora szybkiego dostępu - poinformował nas płk Rzepa. Jak dodał, "ustalenia powołanych do tej pory specjalistów będą dopiero punktem wyjścia do pogłębionych badań zespołu biegłych". Taki zespół prokuratura zamierza jednak powołać "w przyszłości". Jak zaznaczył rzecznik NPW, stanie się to, gdy zespół "będzie miał do dyspozycji zapisy ze wszystkich rejestratorów pokładowych" Tu-154M. Jak wyjaśnił płk Rzepa, dopiero taki zbiór informacji pozwoli powołanym ekspertom na dokonanie rzetelnych analiz, porównanie zapisów i wyciągnięcie właściwych wniosków. W rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Paweł Jajkowski, przedstawiciel firmy ATM, producenta skrzynki szybkiego dostępu, potwierdził, że eksperci wciąż realizują prace na zlecenie prokuratury wojskowej oraz że z danych zapisanych na skrzynce "od dawna" mogli korzystać przedstawiciele tzw. komisji Millera. Skąd zatem opóźnienie w przekazaniu materiału prokuraturze? Jak usłyszeliśmy, taka sytuacja nie jest spowodowana trudnościami technicznymi, ale stanowi wynik pewnych wymogów proceduralnych.
Prokuratura
chce wyjaśnień

Prokuratura potwierdziła też doniesienia "Naszego Dziennika" o nieprawidłowościach wykazanych przez biegłych z krakowskiego IES przy przyjęciu próbek materiału biologicznego pobranych od ofiar katastrofy smoleńskiej. Opisywana sprawa miała miejsce na początku lipca 2010 r., kiedy krakowscy eksperci otrzymali do badań próbki przekazane stronie polskiej w Smoleńsku jeszcze w kwietniu ubiegłego roku. Biegli w sporządzonym protokole rozbieżności wyszczególnili kilkanaście pozycji niezgodnych z załączoną dokumentacją. Mylono nie tylko numery próbek, ale i m.in. próbki włosów z fragmentami mięśnia czy tkankę miękką z krwią. Brakowało też figurującej w spisie rosyjskim próbki opisanej "Kaczyński Lech, mięsień piersiowy, tkanki miękkie". Jak ustaliliśmy, szacunkowa liczba popełnionych pomyłek kształtowała się na poziomie ok. 5 procent w odniesieniu do całej dokumentacji przekazanej z próbkami.
- Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie potwierdza, że w toku badań drugich egzemplarzy próbek, pobranych z ciał ofiar katastrofy samolotu Tu-154M nr 101, powołani przez prokuraturę biegli sygnalizują pewne niejasności dotyczące braku czytelności bądź też nieprawidłowości w oznaczeniach tych próbek - zaznaczył płk Rzepa. Jak zapewnił, polscy prokuratorzy po skompletowaniu pełnej listy stwierdzonych niezgodności wystąpią do strony rosyjskiej z żądaniem ich jednoznacznego wyjaśnienia. Rzecznik nie ustosunkował się do pytań dotyczących oceny skali popełnionych pomyłek. Nie otrzymaliśmy też jednoznacznej odpowiedzi, czy w dokumentowaniu tego materiału na terenie Federacji Rosyjskiej brali udział polscy eksperci lub prokuratorzy, a jeśli tak, to w jakim charakterze. Rzecznik nie odpowiedział również, czy wskazane błędy rodzą obawy WPO co do rzetelności innych działań związanych z procesem identyfikacji ofiar katastrofy, i jak w tym świetle prokuratura odnosi się do kwestii przeprowadzenia ekshumacji. W odpowiedzi na nasze pytania płk Rzepa przyznał jedynie, że z zebranego materiału nie wynika, by nieprawidłowości stwierdzono już w momencie przejmowania wspomnianych próbek przez stronę polską. Zatem na końcowe wnioski trzeba jeszcze poczekać. - Dopiero po uzyskaniu wyjaśnień strony rosyjskiej możliwe będzie dokonanie ocen czy też rozstrzygnięć związanych z podnoszonymi przez pana redaktora okolicznościami - dodał płk Rzepa.
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2011-01-20

Autor: jc