Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Wystarczy chcieć i wierzyć w siebie

Treść

Rozmowa z Małgorzatą Faron, absolwentką IV LO im. Króla Bolesława Chrobrego w Nowym Sączu, która od trzech lat studiuje matematykę na amerykańskim uniwersytecie w stanie Minnesot

Jak udało Ci się dostać na stypendium za ocean?

- Wystarczy chcieć i wierzyć w siebie. Miałam przy tym odrobinę szczęścia, ponieważ poznałam dziewczynę z WSB-NLU, która kiedyś odbywała praktyki w Minnesocie i pomogła mi w przygotowaniu formalności. Po złożeniu dokumentacji i pomyślnym zdaniu w Warszawie egzaminu językowego, wypłynęłam od razu na głęboką wodę. Teraz to ja staram się pomagać innym.

Na czym to stypendium polega?

- Fundacja pokrywa koszty szkoły, zapewnia mi akademik i symboliczne kieszonkowe. Wiza F1 pozwala mi pracę tylko na terenie szkoły, więc dorabiam sobie poprawiając testy z matematyki. Niezbędnym warunkiem stypendium jest utrzymanie średniej ocen. Po studiach istnieje możliwość odbycia rocznych praktyk zawodowych, na przykład w Białym Domu.

Jak zostałaś przyjęta przez środowisko akademickie?

- Bardzo dobrze. Generalnie dużo wyrozumiałości, zarówno ze strony nauczycieli, jak i studentów. Na początku było mi bardzo ciężko, ale świadomość, że nie mam odwrotu, ponieważ nie zdawałam na żadne studia w Polsce, motywował mnie do walki. Poza tym znalazłam się w bardzo dobrej uczelni na skalę międzynarodową, która zapewnia mi pracę na całym świecie.

Dostrzegasz jakieś zasadnicze różnice miedzy polskim a amerykańskim systemem kształcenia?

- System oświatowy w Polsce ukierunkowany jest na wiedzę teoretyczną.

W Stanach natomiast większy nacisk kładzie się na praktykę. Oni wiedzą doskonale jak coś zrobić, ale nie znają źródeł. Pod tym względem znacznie przewyższamy ich poziom wiedzy. Problem polega wyłącznie na tym, że nie potrafimy jej sprzedać. Poza tym Amerykanie używają bardzo uproszczonego języka, nie rozumieją metafor, więc pod tym względem też musiałam się przestawić. No i nie ma mowy o ściąganiu. Przyłapany na tym grzeszku automatycznie jesteś skreślony z listy studentów.

Zdecydowałaś się pozostać w USA. Dołączysz zatem do miliona zdolnych ludzi, którzy opuszczają nasz kraj.

- W maju będę bronić "licencjata" i postanowiłam kontynuować naukę na tej samej uczelni na kierunku zarządzanie i ekonomia. Moim marzeniem jest zamieszkać w Toronto. Zresztą mam świadomość, jak trudno jest w Polsce o dobrą pracę, a tam nie będę miała z tym najmniejszego problemu. Poza tym pociąga mnie tamtejsza kultura. Ludzie są bardzo mili i otwarci.

Co najbardziej zaskoczyło Cię w zetknięciu z obcą kulturą?

- Chyba rozczarowanie tym, że takie pojęcia jak wolność równość, braterstwo i tolerancja to tylko stereotypy. Zauważyłam, że ciągle tkwi w Amerykanach podświadomy rasizm. Dziwi mnie także, jak bardzo zmieniają się poglądy na temat wojny w Iraku. Bush to dla nich niemal bóg. Ja na przykład dopiero w Polsce dowiedziałam się o filmie "Farrenheit 9/11" Michael?a Moore?a. Tam wierzy się tylko telewizji, a ta z kolei pokazuje jego wyidealizowany obraz. Większość też nie przywiązuje wagi do tradycji i kultury. Przykrym doświadczeniem było również dla mnie, że w dniu, kiedy odszedł od nas Ojciec św., na mszę przyszło zaledwie 15 osób.

Rozmawiała Urszula Sołtys

"Dziennik Polski" 2005-01-19

Autor: mj