Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Z haka w dół

Treść

Szczątki świadczą o młodym wieku ofiar (FOT. M. BORAWSKI)
Archeolodzy i medycy sądowi eksplorujący cmentarz na warszawskim Służewie wysuwają hipotezę, że znalezione dotychczas ofiary mogły zostać zamordowane przez powieszenie

– Mija właśnie czwarty dzień naszej pracy. Odnaleźliśmy dotąd szczątki 10 osób. Wyznaczamy skraj pola więziennego, jesteśmy dokładnie w miejscu, gdzie ono się zaczyna. Od miejsca, gdzie udało się odnaleźć dół, w którym było co najmniej sześciu mężczyzn, możemy dzisiaj wyznaczyć linię graniczną, która przebiega pod kątem w kierunku muru przy ulicy Bacha. Pod znajdującym się w tym miejscu chodnikiem udało się także określić początek linii, która wytycza nam drugi skraj pola więziennego – relacjonuje kierujący pracami prof. Krzysztof Szwagrzyk.

Z uwagi na pogrzeb, który odbywał się wczoraj po południu w miejscu badań, odsłonięte w środę trzy wykopy sondażowe zostały tymczasowo zasypane, płytki chodnikowe wróciły na miejsce. Archeologom udało się jednak stwierdzić, że w pierwszym zasypanym wykopie jest nie pięć ciał, jak wcześniej sądzono, ale przynajmniej sześć. Profesor Szwagrzyk uważa, że w dole może spoczywać dziesięć lub więcej osób, jednak do ich szczątków na razie nie można się dostać, ponieważ zlokalizowane są pod współczesnymi grobami.

Przed drugim wykopem, w którym pochowany był mężczyzna w trumnie, odkryto w środę wieczorem kolejną czaszkę. Po wczorajszym pogrzebie założono tutaj kolejny wykop sondażowy, by dokładnie zbadać to miejsce. Natomiast w trzecim dole, który w środę i czwartek również był eksplorowany, a w którym pierwotnie natrafiono na czaszkę, badacze odkryli również szczątki innej osoby, także pod nagrobkami. Wczoraj po południu założono wykopy sondażowe w dwóch kolejnych miejscach, skąd archeolodzy spodziewają się wydobyć kolejne szczątki.

– W związku z pogrzebem musieliśmy zmodyfikować przyjęte wcześniej założenia badawcze i rozpocząć dziś prace sondażowe w innych miejscach. Po uroczystości powracamy znowu pod chodnik, by na zakończenie naszych prac w sposób precyzyjny móc określić kształt i wielkość dawnego pola więziennego – mówi prof. Szwagrzyk. Archeolodzy podnoszą z dołów tylko kompletne szczątki – do tej pory postąpiono tak jedynie z dwiema osobami. Jeżeli nie można dotrzeć do danej części ciała, szczątki są badane w dole, pobierany jest materiał genetyczny, są fotografowane i opisywane, po czym zostają zasypane. – To jest pierwszy etap naszych prac. Wierzę, że będą w przyszłości możliwości, których nie ma dzisiaj, i te osoby wówczas wydobędziemy. Być może rodziny, które mają tutaj swoich bliskich, wiedzą, że pod ich nagrobkiem jest ktoś pochowany, że jest tam jakaś czaszka czy nawet dwie. Jeśli dana rodzina wyrazi zgodę, to wtedy możemy doprowadzić do tego, że te szczątki wydobędziemy w całości – zaznacza nasz rozmówca, zastrzegając, że prace nie naruszają współczesnych grobów.

Mężczyźni, bardzo młodzi

Po wstępnych oględzinach udało się ustalić, że szczątki odnalezionych osób świadczą o ich młodym wieku. – Przeprowadziliśmy oględziny pierwszych szczątków, czyli szkieletu nr 1, a drugi szkielet, nr 7, jest teraz w trakcie oczyszczania i układania w porządku anatomicznym. Pierwsze szczątki należą do młodego mężczyzny w wieku prawdopodobnie nieprzekraczającym 19-20 lat, bez śladów obrażeń na kościach, które by mogły doprowadzić do śmierci – tłumaczy dr Łukasz Szleszkowski z Zakładu Medycyny Sądowej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu. Jak zaznacza, nie wyklucza to urazowej przyczyny zgonu – bo nie wszystkie urazy pozostawiają ślady na kościach. Na czaszkach nie ma natomiast typowego postrzału głowy, który spotykano na Łączce. – Trudno wyrokować, co było przyczyną zgonu tego młodego mężczyzny. Charakterystyczny jest tutaj stan po przebytym, wygojonym złamaniu kości udowej lewej. Druga osoba była w starszym wieku, ale jeszcze dokładnie tego nie ocenialiśmy, też ma stan po przebytym złamaniu kości udowej, prawej, z przemieszczeniem nie do końca dobrze zestawionym i wygojonym – dodaje dr Szleszkowski. Na drugich szczątkach również brak typowych egzekucyjnych śladów obrażeń. To o niczym nie przesądza, gdyż i takie przypadki były spotykane na Łączce. Nasz rozmówca nie wyklucza, że czaszki, do których nie udało się dotrzeć, mogą nosić ślady po postrzałach.

Szleszkowski przypomina, że niektórzy więźniowie byli skazywani przez komunistów na karę śmierci przez powieszenie, lecz po kilkudziesięciu latach potwierdzenie tego faktu jest bardzo trudne. –To byłby wyjątkowy przypadek, gdybyśmy natrafili na obrażenia kręgosłupa szyjnego, które mogłyby być związane z powieszeniem egzekucyjnym – słyszymy. Jeżeli lina była długa, specjalnie mocowany węzeł i zapadnia, wtedy są szanse, że mogły wystąpić obrażenia kręgosłupa szyjnego.

Badacze są pewni, że odkrywane przez nich pochówki są pochówkami więziennymi. Wskazuje na to sposób pochowania ciał, które bez najmniejszego szacunku były wrzucane do dołów i zasypywane. – W grobie sześcioosobowym były dwie warstwy ciał, na skraju jamy grobowej dwa ciała były ułożone na boku, a więc rytuał pochówku z pewnością nie był zachowany. Natomiast szkielety nr 9 i 10, które wczoraj były przez nas badane, są w pozycji jakby oparte plecami o jamę grobową, w postaci półleżącej czy półsiedzącej. Nie ma trumien, czyli to jest sytuacja, z jaką spotykamy się w innych miejscach w Polsce przy pochówkach ofiar komunizmu – wskazuje dr Szleszkowski.

W związku z pracami na cmentarzu przy ul. Wałbrzyskiej IPN apeluje do rodzin ofiar komunizmu o zgłaszanie się w celu oddania DNA do badań porównawczych.

Piotr Czartoryski-Sziler
Nasz Dziennik, 4 lipca 2014

Autor: mj