Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zakazem pod nogi

Treść

Pacjenci po różnego rodzaju złamaniach i urazach nóg, poruszający się o kulach, muszą wykazać się sporym samozaparciem, by o własnych siłach dotrzeć do szpitalnej poradni chirurgii urazowo-ortopedycznej na ul. Długosza w Nowym Sączu.

Przejście kilkudziesięciu metrów przez podwórko jest dla nich ogromnym wysiłkiem. Tych, którzy chcieliby sobie ułatwić zadanie i podjechać pod przychodnię samochodem, skutecznie powstrzymuje zakaz wjazdu do podwórka. Jego naruszenie może się wiązać z zapłatą mandatu.

Przychodnia chirurgii urazowo-ortopedycznej jest jedną z bardziej obleganych przez chorych. Od wielu lat funkcjonuje w niewielkim budynku przy ul. Długosza. Już samo dojście do niego jest koszmarem.

Przychodnia oddalona jest od głównej ulicy kilkadziesiąt metrów. Pacjenci wspierający się na kulach, bądź podtrzymywani przez bliskich, muszą przekuśtykać przez podwórko, przypominające szwajcarski ser. Dziura na dziurze i dziurą popycha. Chorym zafundowano prawdziwy tor przeszkód. Wjechać do podwórka też nie można, bowiem nie zezwalają na to aż dwa znaki zakazu wjazdu. Jeden ustawiony jest przed bramą wjazdową do podwórka, a pod nim znajduje się mała tabliczka z napisem "nie dotyczy karetek pogotowia ratunkowego". Drugi przymocowany jest do ściany sąsiedniej kamienicy. Przy tym widnieje informacja, że zakaz nie dotyczy pojazdów pracowników służby zdrowia. Można odnieść wrażenie, że o pacjentach, którym o wiele łatwiej byłoby dotrzeć pod przychodnię samochodem, ktoś zapomniał.

- To jakaś chora sytuacja - denerwuje się czytelnik z Chełmca. - Mój szwagier złamał nogę i porusza się o kulach. Jeżdżę z nim na konsultacje do poradni chirurgii urazowo-ortopedycznej. Raz podwiozłem go pod samą przychodnię, ale zaraz musiałem stamtąd odjechać, bo ostrzeżono mnie, że policja i Straż Miejska wypisuje mandaty. Owszem jest tam zakaz wjazdu, ale czy tak trudno pomyśleć o chorych, którym przejście tych kilkudziesięciu metrów przez podwórko do lekarza sprawia naprawdę sporą trudność? Czy samochody, które przywoziłyby, chorych nie mogłyby parkować w podwórku, do czasu, aż pacjent skończy wizytę? Najlepszym rozwiązaniem byłoby, gdyby szpital przeniósł przychodnię w inne miejsce, ale takie, gdzie można byłoby spokojnie zaparkować, bez obawy płacenia mandatu za złamanie przepisów. A tak przy okazji współczuję i podziwiam pracujących w poradni lekarzy i pielęgniarki, które mają tam prawdziwy kocioł.

Dyrekcja szpitala zamierza przenieść przychodnię chirurgii urazowo-ortopedycznej do budynku na Aleje Wolności. Przeprowadzono tam już większość szpitalnych poradni, w tym również prawie wszystkie z ul. Długosza.

- Warunki, w jakich działa poradnia urazowo-ortopedyczna rzeczywiście są trudne - przyznaje Artur Puszko, dyrektor sądeckiego szpitala. - Nie przeniosę jej jednak, dopóki nie będę mieć na Alejach rentgena. Nie ma sensu, aby pacjenci jeździli znów na Długosza, by zrobić prześwietlenie. Wszystko musi być w jednym miejscu. Być może będziemy mieli rentgen pod koniec marca, albo w początkach kwietnia. Co zaś tyczy zakazu wjazdu do podwórka, postaram się, aby jeszcze w tym tygodniu pojawiła się tam tabliczka z informacją, ze zakaz nie dotyczy osób dowożących chorych do przychodni. Liczę na to, że kierowcy wykażą się zdyscyplinowaniem i nie będą stać w podwórku dłużej, niż to będzie konieczne.

(MIGA)

"Dziennik Polski" 2006-03-27

Autor: ab