Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Założenia budżetowe są miażdżące dla planów minister Hall

Treść

Ze Sławomirem Kłosowskim, posłem PiS, wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży, rozmawia Izabela Borańska Czego spodziewa się Pan po obradach "edukacyjnego okrągłego stołu"? - To bardzo ważna inicjatywa pana prezydenta, bo takiej wymiany poglądów i rzetelnej informacji ze strony rządu odnośnie do projektów oświatowych do dzisiaj wszystkim nam brakowało. Nawet debaty sejmowe czy komisyjne, które dotyczyły oświaty, były debatami, na których posłowie albo nie uzyskiwali odpowiedzi, albo zbywani byli ogólnikami. W związku z tym liczę na to, że autorytet pana prezydenta, obecność w Pałacu Prezydenckim wywrze nacisk na panią minister, ażeby, po pierwsze, merytorycznie i rzetelnie dyskutować, odpowiadać na wątpliwości, a po drugie, żeby pani minister wysłuchała tych wszystkich słusznych postulatów i argumentów zgłaszanych przez różne środowiska o szkodliwości tych rozwiązań, które proponuje rząd. Jak do tej pory nawet rodzice i ich petycje przeciwko obniżaniu wieku szkolnego do sześciu lat były przez Ministerstwo Edukacji Narodowej ignorowane... - Wiem. Zarówno posłowie podczas debat na temat edukacji nie uzyskiwali odpowiedzi na swoje pytania, jak i wiele środowisk oświatowych było lekceważonych, traktowanych w sposób arogancki. Albo wcale z nimi nie rozmawiano - tak jak w przypadku zmian w przepisach dotyczących wieku szkolnego. Rząd traktował też w sposób arogancki posłów w czasie debat sejmowych. Przypomnę tu awanturę, jaką wywołał przewodniczący komisji edukacji w momencie, kiedy my zaprosiliśmy rodziców sześciolatków na posiedzenie komisji. To była wręcz scysja wywołana przez pana przewodniczącego z niezrozumiałych powodów. Postanowiono w efekcie po prostu utajnić obrady komisji, nie dopuszczając na nie ani tych rodziców dzieci, ani przedstawicieli mediów. To było zachowanie skandaliczne, które pokazuje jak na dłoni standardy uprawiania polityki i forsowania na siłę pewnych rozwiązań - z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi zębami - przez obecną koalicję, przez rząd pana premiera Tuska i panią minister Hall. Tym razem liczymy na to, że obecność pana prezydenta na obradach spowoduje, że nie będzie ani zamkniętych oczu, ani zaciśniętych warg. Reformy autorstwa PO osłabią i tak kiepską kondycję publicznej oświaty? - Wczoraj debatowaliśmy w bardzo ogólny sposób, natomiast ja nawiązałem w swoim wystąpieniu do tych sześciu podgrup, ażeby w sposób ogólny zasygnalizować panu prezydentowi zagrożenia związane z tymi projektami, które będą podobno niestety przedłożone Sejmowi. Pierwsza kwestia - najważniejsza - to właśnie przekazywanie, przejmowanie szkół przez osoby fizyczne i prawne, łącznie z tak zwanymi udogodnieniami, i jeżeli chodzi o zwolnienie z podatku i różnego typu opłat grozi w konsekwencji oczywiście tym, że polskie szkoły przestaną być szkołami niejako publicznymi, w których odpowiedzialność za edukację ponosi rząd. I to jest to realne zagrożenie. Jeżeli do tego dodamy kwestie tego, że zapisy ustawy o systemie oświaty mówią o tym, że dyrektorem szkoły nie musi być dydaktyk, tylko może być nim osoba spoza środowiska nauczycielskiego, czyli biznesmen, no to pachnie to uwłaszczeniem na szkołach publicznych. To już jest poważne niebezpieczeństwo dla edukacji narodowej. Rząd na odpowiednim poziomie zabezpieczył finansowo te zmiany w edukacji? - Bardzo dobrze się stało, że prezydent wskazał ten właśnie termin do tej właśnie debaty. Jesteśmy już po analizie projektu budżetu. Budżet jest zawsze takim wielkim pokerowym "sprawdzam" dla zamierzeń rządu. W tym przypadku to "sprawdzam" w oparciu o założenia budżetowe w dziale edukacja okazały się miażdżące dla rządu, ponieważ okazało się wprost, że środki finansowe na rzekome podwyżki dla nauczycieli prawdopodobnie nie wystarczą, a trzeba będzie w związku z tym doprowadzić do sytuacji, kiedy część nauczycieli będzie musiała odejść z zawodu. Chodzi o to, że jest w tych zmianach zaproponowane takie podstępne rozwiązanie, że zwiększy się nie pensum, ale tzw. godziny dla nauczycieli: o dwie w szkołach podstawowych i w gimnazjum i o jedną w szkołach ponadgimnazjalnych. A zwiększając liczbę godzin pracy nauczycieli, można doprowadzić do sytuacji, gdzie dla części nauczycieli po prostu zabraknie etatów. Druga kwestia bardzo ważna to niezabezpieczenie reformy obniżenia wieku szkolnego do lat sześciu. 347 mln zł na ten cel jest kwotą groteskową, jeśli chodzi o zabezpieczenie tych zmian... Już wiadomo, że warunki tych dzieciaków, zamiast polepszyć się, po prostu się pogorszą. Ponadto w projekcie budżetu w ogóle nie ma gwarancji finansowych na tak zwaną reformę programową, która jest po prostu z założenia zła, ponieważ zakłada przedwczesne profilowanie, co oznacza, że będziemy kształcić niedouczonych młodych ludzi. To jest ogromne zagrożenie dla całego państwa polskiego. Nie śmiałbym czegokolwiek panu prezydentowi wskazywać, myślę, że jak wysłucha wszystkich opinii stron uczestniczących, to wyważy swoją decyzję i podejmie ją tak, aby ona służyła polskiej edukacji. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-10-24

Autor: wa