Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Zarząd wyrzucony z klubu!

Treść

Podczas piątkowego nadzwyczajnego walnego zgromadzenia Sandecji odwołano dotychczasowy zarząd, a tworzące go osoby pozbawione zostały członkostwa klubu. Włodzimierz Borzęcki z Komisji Rewizyjnej zaproponował, by rekomendować Witolda Wąsika prezydentowi miasta Ryszardowi Nowakowi jako kandydata na kuratora MKS. Przy 28 głosach poparcia i 4 wstrzymujących się delegaci przychylili się do tego wniosku. Przypomnijmy, że zebranie zwołane zostało w trybie nagłym, na wniosek Komisji Rewizyjnej, inspirowanej pismem, w którym piłkarze oraz trenerzy 97-letniej Sandecji zgłosili wotum nieufności dla zarządu. Przed kilkoma dniami do dymisji podała się wspomniana Komisja Rewizyjna, pisemną rezygnację z piastowanej funkcji przesłał też przebywający poza granicami kraju prezes Robert Kontewicz. Zarząd upierał się natomiast, by swe zapowiadane odejście poprzedzić publicznym przedstawieniem sprawozdania z blisko rocznej działalności. Zgromadzenie zatem doszło do skutku, a rozpoczęło się z dwudziestominutowym opóźnieniem. Prowadzący obrady Jacek Gilewicz stwierdził prawomocność zebrania (w chronionej przed intruzami przez kilku odzianych w panterki, groźnie wyglądających porządkowych sali widowiskowej MOK doliczono się 56 mandatariuszy, co spełniło wymogi kworum), na które w charakterze gości przybyli m. in. poseł Arkadiusz Mularczyk, były parlamenarzysta i prezes klubu, dzisiaj radny miejski Kazimierz Sas, prezes OZPN Marian Kuczaj, jego zastępca Antoni Ogórek oraz prezesi MOSiR Adam Sowiński i NORS Paweł Badura. Tuż po zagajeniu wspomniany wcześniej Włodzimierz Borzęcki zgłosił zaakceptowany wniosek o zmianę porządku obrad, z którego wypadły sprawozdanie zarządu oraz wybory nowego prezesa i pozostałych władz. Pojawiły się natomiast punkty tyczące wykluczenia z szeregów klubu pewnych ludzi, którymi wkrótce mieli się okazać członkowie ustępującego zarządu oraz wskazania przez walne kandydata na kuratora Sandecji. Długo trwały następnie przepychanki formalne. Przez niemal dwa kwadranse nie udawało się skompletować Komisji Uchwał i Wniosków. Kilkanaście zgłaszanych z sali osób odmawiało w niej pracy. Skutek odniosła dopiero ostra reprymenda Borzęckiego. - Co to, k..., ma znaczyć? Tyle się nagadacie na boku, a teraz na 15 minut nie chce się wam d... ruszyć, by zrobić coś pożytecznego dla klubu - wołał popularny Kulka w kierunku zasiadających w sali delegatów. Później obrady potoczyły się już sprawniej. W głosowaniu jawnym 39 delegatów opowiedziało się za odwołaniem zarządu. Dwie osoby były temu przeciwne, 13 wstrzymało się od wyrażenia swej opinii. W tej sytuacji Andrzej Abram, jeden z członków byłego już zarządu, zrezygnował z wygłoszenia sprawozdania, ograniczając się do podziękowania grupie sprzymierzeńców za współpracę. Interwencja Józefa Kantora, dyrektora Wydziału Kultury i Sportu Urzędu Miasta spowodowała, że Abram zdecydował się jednak wkrótce na krótką relację z dokonań klubowych włodarzy. Wynikło z niej, że zadłużenie MKS zmniejszyło się za ich kadencji z przeszło miliona do 720 tys. zł, a globalny bilans z działalności gospodarczej i sportowej MKS zamknął się stutysięcznym zyskiem. O 36 procent zredukowano płacowe należności wobec piłkarzy i pracowników administracyjnych, którzy mają prawo oczekiwać jeszcze w sumie na 150 tys. zł należnych im wynagrodzeń. Witold Wąsik zgłosił wniosek o wykluczenie z klubu tworzących dotąd Zarząd Andrzeja Abrama, z obiektywnych przyczyn nieobecnego na zebraniu Wiktora Bachuli, Bartosza Klimali i Adriana Rzemińskiego. Pytany przez Abrama o powód takiego postawienia sprawy, Wąsik wyjaśnił, że Komisja Rewizyjna straciła zaufanie do Zarządu po tym, jak bez konsultacji z nią, za pośrednictwem kancelarii prawniczej z Kędzierzyna Koźla podjął nieudaną próbę odzyskania przez Sandecję niemałych pieniędzy za transfer wychowanka klubu Dawida Janczyka z Legii Warszawa do CSKA Moskwa. Zarządzono głosowanie tajne, w wyniku którego wszyscy wymienieni działacze pozbawieni zostali członkostwa w klubie. - Nie wiem, jaką krzywdę zrobiliśmy pewnym panom, że tak nam podziękowano. Nie wystarczyło im odwołanie zarządu, trzeba było nas jeszcze publicznie upokorzyć. Pytam - za co? Czy popełniliśmy jakieś przestępstwo? Owszem, zdarzały się nam błędy i niedociągnięcia, ale przecież działaliśmy w zgodzie z prawem - powiedział Rzemiński, po czym wraz z Klimalą opuścił salę. Pozostał w niej Andrzej Abram, który zgłosił jeszcze jeden, przyjęty przez delegatów formalny wniosek, by w przyszłości funkcja prezesa Sandecji pełniona była etatowo, a nie społecznie. Prowadzący zebranie Jacek Gilewicz zakończył je stwierdzeniem: - Sukcesów nie ma żadnych, ale są rozstrzygnięcia. Sentencję tę uznać wypada za najcelniejszą ocenę efektów nadzwyczajnego walnego zgromadzenia MKS Sandecja. Daniel Weimer "Dzienik Polski" 2007-12-03

Autor: wa