Zupa i koc
Treść
NOWY SĄCZ. Bezdomni zdążyli do Domu Brata Alberta
W najzimniejszą - jak do tej pory - tegoroczną noc nie było ani jednego zgłoszenia w dyżurce Domu Brata Alberta w Nowym Sączu. Wicedyrektor Leszek Lizoń uważa, że chętni wcześniej zdążyli się tu schronić. W centrum doraźnych zakwaterowań ma prawie komplet. Apeluje do osób chcących pomóc o środki czystości i higieny osobistej.
Od kilku dni w Domu Brata Alberta w Nowym Sączu jest niemal komplet bezdomnych.
- Może dałoby się jeszcze wygospodarować, jedno, dwa przyzwoite miejsca do spania - mówi Leszek Lizoń. - Jesteśmy w kontakcie z Karpackim Oddziałem Straży Granicznej w Nowym Sączu. Mamy obiecane łóżka piętrowe. Niezależnie od tego, na pewno nikogo nie zostawimy pod drzwiami. Na potrzebujących czeka w najgorszym razie miejsce na korytarzu. Poza tym na pewno trzy posiłki dziennie, niezbędna zmianę odzieży i ciepłe okrycie na noc. Najgorzej stoimy ze środkami czystości i higieny. Jeśli więc ktoś mógłby nas tym obdarować, bylibyśmy wdzięczni.
W Domu Brata Alberta przebywa obecnie 53 mężczyzn. Grupa 21 stanowi w stałą wspólnotę "Emaus" pracującą na siebie, reszta jest z doraźnych przyjęć. Szczególnie teraz dom współpracuje z ośrodkami pomocy społecznej z terenu najbliższych powiatów. Straż Miejska i policja też jest doskonale zorientowana, gdzie trafić z zatrzymanymi bezdomnymi. W salach, w stołówce, w warsztatach i sklepie jest ciepło i przytulnie. Do pieca idzie opał gromadzony wiele miesięcy wcześniej. Role są podzielone. Każdy wie, za co odpowiada, gdy trzeba się ogrzać.
Od wczoraj na praktyce zawodowej przebywa w domu Jan Marciszewski, student sądeckiej filii Akademii Pedagogicznej w Krakowie. Pisze pracę licencjacką na temat bezdomności, o próbach wyjścia z niej do samodzielnego życia. Zimowa aura sprzyja wieczornym zwierzeniom.
(WCH)
"Dziennik Polski" 2006-01-24
Autor: ab